Tak zapewniali ci, którzy dziś (10 lutego) w południe złożyli kwiaty przed pomnikiem z czerwoną gwiazdą i zapalili znicze na grobach żołnierzy Armii Radzieckiej. - Spotykamy się co roku nie po to, by dać pretekst do kolejnych dyskusji czy jest to rocznica wyzwolenia, zdobycia czy zniewolenia. Chcemy pokazać, że pamiętamy o tych młodych ludziach, którzy zginęli walcząc z armią hitlerowskich Niemiec - mówił Janusz Nowak, wiceprezydent Elbląga.
Na cmentarzu przy ul. Agrykola spoczywa ponad 200 żołnierzy Armii Radzieckiej II frontu białoruskiego 5. Armii Pancernej i 2. Armii Uderzeniowej, którzy – jak czytamy na tablicy pamiątkowej – „polegli w walce o wyzwolenie Elbląga”. Dziś mówimy już o zdobyciu miasta i taką rocznicę obchodzimy. A jak? Na pewno nie z takimi honorami, jak przed laty (przypominają o tym kroniki filmowe), a także nie wszyscy. 10 lutego już tylko nieliczni odwiedzają cmentarz żołnierzy radzieckich.
- Spotykamy się tu przede wszystkim jako elblążanie, ale nie ukrywamy, że jesteśmy członkami Sojuszu Lewicy Demokratycznej - mówił Janusz Nowak, wiceprezydent Elbląga. - Spotykamy się co roku nie po to, by dać pretekst do kolejnych dyskusji czy jest to rocznica wyzwolenia, zdobycia czy zniewolenia. Chcemy pokazać, że pamiętamy o tych młodych ludziach, którzy zginęli walcząc z armią hitlerowskich Niemiec. Walcząc, wygrywając i otwierając drogę do Berlina, gdzie ostatecznie rozprawiono się z faszyzmem. Pamiętamy o tych młodych ludziach, którzy często mieli przed sobą karabin niemiecki, a zdarzało się, że z tyłu pistolet oficera politycznego więc praktycznie wyboru nie mieli - dodał wiceprezydent Nowak. - Chcemy pokazać ich rodzinom, że ich synowie, bracia nie są tu sami, że są ludzie, którzy pochylą się nad ich grobami.
Ci, którzy składali dziś kwiaty pod pomnikiem z czerwoną gwiazdą zapewniali, że nie o politykę im chodzi.
- W ostatnim czasie historia staje się częścią polityki, a to zupełnie zbyteczne - mówił Władysław Mańkut, przewodniczący SLD na Warmii i Mazurach. - Oczywiście, można się sprzeczać czy ten żołnierz, który przeszedł ze wschodu do Berlina to zdobywał czy wyzwalał. Zdobycie nie budzi już wątpliwości, ale i wyzwolenie w pewnym sensie też było - od faszyzmu. Niech jednak sprzeczają się historycy. My trzymamy się prawdy, że ten żołnierz szedł w kierunku Berlina, by go zdobyć, ale i zemścić za rodzinę. Pamiętamy bowiem, że i Rosjanie w II wojnie światowej ponieśli też ogromną daninę krwi.
Przekonany o tym, że 10 lutego to ważna data dla Elbląga jest też Robert Koliński z partii Razem, który w przeciwieństwie do członków i sympatyków SLD, przed pomnikiem z czerwoną gwiazdą pokłonił się po raz pierwszy. - Wcześniej tu nie bywałem, bo nie mieszkałem w Elbląg - wyjaśniał, a swój dzisiejszy gest tłumaczył: - To zwykły odruch mieszkańca i elblążanina, który chciał oddać hołd poległym, którzy często nie z własnej woli walczyli o naszą wolność. Zwłaszcza dziś, gdy pamięć o żołnierzach tej armii jest opluwana, stara się zmarginalizować ich udział w walce o wolność i o nich zapomnieć.
Pomnik Armii Czerwonej przy ul. Agrykola jest na liście pomników związanych z gloryfikacją komunizmu, którą sporządził olsztyński IPN. Takie pomniki - zgodnie z ustawą dekomunizacyjną - mają zostać rozebrane do 31 marca. Sprawę elbląskiego pomnika z czerwoną gwiazdą bada jeszcze wojewoda warmińsko-mazurski.
- Zdemontować? Już zdemontowaliśmy tyle pomników w Polsce, że powinniśmy dać sobie z tym spokój - skwitował Władysław Mańkut. - W Wiedniu stoi pomnik wdzięczności Armii Czerwonej, przypominający o pokonaniu faszyzmu, który jest utrzymywany, a niedawno został odremontowany. Na terenie Niemiec stoją pomniki z czasów dawnego NRD. Czy wszystko należy potępiać? Można zburzyć stare i postawić ileś nowych pomników, ale cóż z tego - zakończył.
- Spotykamy się tu przede wszystkim jako elblążanie, ale nie ukrywamy, że jesteśmy członkami Sojuszu Lewicy Demokratycznej - mówił Janusz Nowak, wiceprezydent Elbląga. - Spotykamy się co roku nie po to, by dać pretekst do kolejnych dyskusji czy jest to rocznica wyzwolenia, zdobycia czy zniewolenia. Chcemy pokazać, że pamiętamy o tych młodych ludziach, którzy zginęli walcząc z armią hitlerowskich Niemiec. Walcząc, wygrywając i otwierając drogę do Berlina, gdzie ostatecznie rozprawiono się z faszyzmem. Pamiętamy o tych młodych ludziach, którzy często mieli przed sobą karabin niemiecki, a zdarzało się, że z tyłu pistolet oficera politycznego więc praktycznie wyboru nie mieli - dodał wiceprezydent Nowak. - Chcemy pokazać ich rodzinom, że ich synowie, bracia nie są tu sami, że są ludzie, którzy pochylą się nad ich grobami.
Ci, którzy składali dziś kwiaty pod pomnikiem z czerwoną gwiazdą zapewniali, że nie o politykę im chodzi.
- W ostatnim czasie historia staje się częścią polityki, a to zupełnie zbyteczne - mówił Władysław Mańkut, przewodniczący SLD na Warmii i Mazurach. - Oczywiście, można się sprzeczać czy ten żołnierz, który przeszedł ze wschodu do Berlina to zdobywał czy wyzwalał. Zdobycie nie budzi już wątpliwości, ale i wyzwolenie w pewnym sensie też było - od faszyzmu. Niech jednak sprzeczają się historycy. My trzymamy się prawdy, że ten żołnierz szedł w kierunku Berlina, by go zdobyć, ale i zemścić za rodzinę. Pamiętamy bowiem, że i Rosjanie w II wojnie światowej ponieśli też ogromną daninę krwi.
Przekonany o tym, że 10 lutego to ważna data dla Elbląga jest też Robert Koliński z partii Razem, który w przeciwieństwie do członków i sympatyków SLD, przed pomnikiem z czerwoną gwiazdą pokłonił się po raz pierwszy. - Wcześniej tu nie bywałem, bo nie mieszkałem w Elbląg - wyjaśniał, a swój dzisiejszy gest tłumaczył: - To zwykły odruch mieszkańca i elblążanina, który chciał oddać hołd poległym, którzy często nie z własnej woli walczyli o naszą wolność. Zwłaszcza dziś, gdy pamięć o żołnierzach tej armii jest opluwana, stara się zmarginalizować ich udział w walce o wolność i o nich zapomnieć.
Pomnik Armii Czerwonej przy ul. Agrykola jest na liście pomników związanych z gloryfikacją komunizmu, którą sporządził olsztyński IPN. Takie pomniki - zgodnie z ustawą dekomunizacyjną - mają zostać rozebrane do 31 marca. Sprawę elbląskiego pomnika z czerwoną gwiazdą bada jeszcze wojewoda warmińsko-mazurski.
- Zdemontować? Już zdemontowaliśmy tyle pomników w Polsce, że powinniśmy dać sobie z tym spokój - skwitował Władysław Mańkut. - W Wiedniu stoi pomnik wdzięczności Armii Czerwonej, przypominający o pokonaniu faszyzmu, który jest utrzymywany, a niedawno został odremontowany. Na terenie Niemiec stoją pomniki z czasów dawnego NRD. Czy wszystko należy potępiać? Można zburzyć stare i postawić ileś nowych pomników, ale cóż z tego - zakończył.
A