Pod koniec ubiegłego tygodnia wrócił do Elbląga Tomasz Woźny, który jako jedyny sportowiec z naszego miasta, uczestniczył w paraolimpiadzie w Sydney. Nasz zawodnik wraz z narodowym zespołem siatkarzy niepełnosprawnych zajął piąte miejsce w turnieju.
- Jesteśmy trochę podłamani - stwierdził po powrocie Tomasz Woźny. - Do Sydney jechaliśmy po medale, nie ważne jakiego koloru. Okazało się jednak, że pozostałe ekipy były od nas znacznie lepiej przygotowane, my zagraliśmy słabo i stąd tylko piąte miejsce.
Zespół Polskich siatkarzy występował w silniejszej grupie wraz z ekipami Niemiec, Australii i Kanadą.
Pierwsze spotkanie grupowe nasi reprezentanci przegrali wysoko bo aż 0:3 z Niemcami. Kolejne spotkanie także zakończyło się zwycięstwem naszych przeciwników. Tym razem Polacy ulegli 1:3 reprezentacji Kanady.
- W meczu z Kanadą naprawdę zagraliśmy dobrze - wspomina Tomasz Woźny. - Niestety, nie udało się pokonać przeciwników. Kanadyjczycy grali jak natchnieni. Mieli nas rozpracowanych już przed meczem. Dwójka kanadyjskich trenerów wiedziała o nas wszystko. Było to chyba najlepsze spotkanie zespołu Kanady w całym turnieju.
Kolejny trzeci mecz reprezentacja Polski rozegrała z zespołem gospodarzy. Tym razem górą okazali się nasi siatkarze pokonując przeciwników 3:1. Jednak to zwycięstwo było od początku zakładane. Wszyscy wiedzieli, że ekipa gospodarzy swoją grą odstaje i to znacznie od pozostałych drużyn.
W następnym meczu, już półfinałowym, Polska przegrała ze Słowacją 2:3 i praktycznie pogrzebała szanse na walkę o medal. W kolejnym spotkaniu nasza reprezentacja pokonała Kambodżę 3:1 i w meczu o piąte miejsce wygrała 3:0 z Izraelem.
- Mimo porażki, bo tak można nazwać zajęcie piątego miejsca przez nasz zespół, nadal jestem po wielkim wrażeniem organizacyjnym tej imprezy - dodaje Tomasz Woźny. - Jednym słowem była zorganizowana perfekcyjnie. Mimo, że jest to moja druga paraolimpiada (pierwsza, w której uczestniczył Tomasz Woźny odbyła się cztery lata temu w Atlancie, red.) bardzo długo jej nie zapomnę. Obiekty sportowe zbudowane zostały na miarę XXI wieku i chyba w najbliższej przyszłości nikt podobnych nie zbuduje. Ponadto naszym zmaganiom przyglądały się tysiące widzów. Pierwszy raz zdarzyło mi się grać przy pełnych trybunach, na których siedziało 4-5 tys. ludzi. Zresztą cała paraolimpiada cieszyła się sporym zainteresowaniem. Na ceremonie otwarcia i zamknięcia igrzysk zostały wykupione wszystkie bilety.
Pierwsze miejsce i złoty olimpijski medal wywalczyła ekipa Niemiec, która w finale pokonała Kanadę 3:0. Na trzeciej pozycji uplasowali się Słowacy, a na czwartej Amerykanie.
Z całą pewnością po słabym występie w Sydney polską reprezentację siatkarzy czeka reorganizacja.
- Na razie nie wiadomo jak szybko zespół pozbiera się po porażce - uważa Tomasz Woźny. - Od trzech lat nie przegraliśmy żadnego ważnego turnieju, a tu nagle taka wpadka. Mam nadzieję, że szybko się otrząśniemy, a ja po raz kolejny wystąpię na paraolimpiadzie.
Krzysztof Fedak
- Jesteśmy trochę podłamani - stwierdził po powrocie Tomasz Woźny. - Do Sydney jechaliśmy po medale, nie ważne jakiego koloru. Okazało się jednak, że pozostałe ekipy były od nas znacznie lepiej przygotowane, my zagraliśmy słabo i stąd tylko piąte miejsce.
Zespół Polskich siatkarzy występował w silniejszej grupie wraz z ekipami Niemiec, Australii i Kanadą.
Pierwsze spotkanie grupowe nasi reprezentanci przegrali wysoko bo aż 0:3 z Niemcami. Kolejne spotkanie także zakończyło się zwycięstwem naszych przeciwników. Tym razem Polacy ulegli 1:3 reprezentacji Kanady.
- W meczu z Kanadą naprawdę zagraliśmy dobrze - wspomina Tomasz Woźny. - Niestety, nie udało się pokonać przeciwników. Kanadyjczycy grali jak natchnieni. Mieli nas rozpracowanych już przed meczem. Dwójka kanadyjskich trenerów wiedziała o nas wszystko. Było to chyba najlepsze spotkanie zespołu Kanady w całym turnieju.
Kolejny trzeci mecz reprezentacja Polski rozegrała z zespołem gospodarzy. Tym razem górą okazali się nasi siatkarze pokonując przeciwników 3:1. Jednak to zwycięstwo było od początku zakładane. Wszyscy wiedzieli, że ekipa gospodarzy swoją grą odstaje i to znacznie od pozostałych drużyn.
W następnym meczu, już półfinałowym, Polska przegrała ze Słowacją 2:3 i praktycznie pogrzebała szanse na walkę o medal. W kolejnym spotkaniu nasza reprezentacja pokonała Kambodżę 3:1 i w meczu o piąte miejsce wygrała 3:0 z Izraelem.
- Mimo porażki, bo tak można nazwać zajęcie piątego miejsca przez nasz zespół, nadal jestem po wielkim wrażeniem organizacyjnym tej imprezy - dodaje Tomasz Woźny. - Jednym słowem była zorganizowana perfekcyjnie. Mimo, że jest to moja druga paraolimpiada (pierwsza, w której uczestniczył Tomasz Woźny odbyła się cztery lata temu w Atlancie, red.) bardzo długo jej nie zapomnę. Obiekty sportowe zbudowane zostały na miarę XXI wieku i chyba w najbliższej przyszłości nikt podobnych nie zbuduje. Ponadto naszym zmaganiom przyglądały się tysiące widzów. Pierwszy raz zdarzyło mi się grać przy pełnych trybunach, na których siedziało 4-5 tys. ludzi. Zresztą cała paraolimpiada cieszyła się sporym zainteresowaniem. Na ceremonie otwarcia i zamknięcia igrzysk zostały wykupione wszystkie bilety.
Pierwsze miejsce i złoty olimpijski medal wywalczyła ekipa Niemiec, która w finale pokonała Kanadę 3:0. Na trzeciej pozycji uplasowali się Słowacy, a na czwartej Amerykanie.
Z całą pewnością po słabym występie w Sydney polską reprezentację siatkarzy czeka reorganizacja.
- Na razie nie wiadomo jak szybko zespół pozbiera się po porażce - uważa Tomasz Woźny. - Od trzech lat nie przegraliśmy żadnego ważnego turnieju, a tu nagle taka wpadka. Mam nadzieję, że szybko się otrząśniemy, a ja po raz kolejny wystąpię na paraolimpiadzie.
Krzysztof Fedak