W Elblągu pojawił się premier Jarosław Kaczyński. Cel jego wizyty był dosyć tajemniczy, bo trudno za taki uznać odsłonięcie tablicy z napisem „Biuro Obsługi Wyborcy” przy wejściu do siedziby PiS przy Placu Słowiańskim. Niewykluczone, że to był tylko pretekst dla towarzyskiego spotkania, o którym premier wspomniał podczas konferencji prasowej.
Niestety, ten wątek nie znalazł dalszego rozwinięcia, a szkoda, bo to mogłaby być najciekawsza informacja tego wieczora. Pośród kilku tematów poruszanych podczas spotkania tylko jeden dotyczył spraw lokalnych. Premier negatywnie ocenił organizację prac związanych z przygotowaniem przekopu Mierzei Wiślanej i wspomniał o konieczności powołania specjalnej instytucji, która koordynowałaby realizację tego projektu.
Poza tym w czasie tej krótkiej konferencji Jarosław Kaczyński przynajmniej kilka razy zdystansował się od swoich zastępców - tego dużego d/s homoseksualistów i tego opalonego, byłego eksperta od blokad drogowych. Premier wykazywał do obu panów stosunek dosyć lekceważący - na zasadzie jak im się coś nie podoba, to niech wygrają wybory. Lista rozbieżności w łonie rządu, jaką można by spisać w czasie tej konferencji, była imponująca i w normalnej firmie obaj wicepremierzy zapewne musieliby już szukać pracy w Irlandii. No, ale przecież nikt, łącznie z premierem, nie twierdzi, że w naszym rządzie panują normalne układy.
Część oficjalna wizyty zakończyła się spacerem na Stare Miasto i złożeniem kwiatów pod pomnikiem Jana Pawła II, który spojrzał na premiera swoim brązowym, ojcowskim wzrokiem i nic nie powiedział. Bo cóż tu dużo mówić. Trzeba cierpliwie poczekać - następne wybory za dwa lata. Kto wie czy na złość premierowi nie wygra partia wysokich albo opalonych?! Niezbadane są bowiem wyroki wyborców.
Poza tym w czasie tej krótkiej konferencji Jarosław Kaczyński przynajmniej kilka razy zdystansował się od swoich zastępców - tego dużego d/s homoseksualistów i tego opalonego, byłego eksperta od blokad drogowych. Premier wykazywał do obu panów stosunek dosyć lekceważący - na zasadzie jak im się coś nie podoba, to niech wygrają wybory. Lista rozbieżności w łonie rządu, jaką można by spisać w czasie tej konferencji, była imponująca i w normalnej firmie obaj wicepremierzy zapewne musieliby już szukać pracy w Irlandii. No, ale przecież nikt, łącznie z premierem, nie twierdzi, że w naszym rządzie panują normalne układy.
Część oficjalna wizyty zakończyła się spacerem na Stare Miasto i złożeniem kwiatów pod pomnikiem Jana Pawła II, który spojrzał na premiera swoim brązowym, ojcowskim wzrokiem i nic nie powiedział. Bo cóż tu dużo mówić. Trzeba cierpliwie poczekać - następne wybory za dwa lata. Kto wie czy na złość premierowi nie wygra partia wysokich albo opalonych?! Niezbadane są bowiem wyroki wyborców.