Delegatura Urzędu Morskiego w Elblągu bada sprawę zatonięcia jachtu "Dzika Mrówka". Wciąż nie odnaleziono ciała zaginionego żeglarza ani łódki.
Do tragedii doszło w sobotę, około godziny 19 w okolicach Fromborka. Dwóch członków załogi niewielkiego jachtu "Dzika Mrówka" (model sportina 525, około 6 metrów długości; jacht cumował na elbląskiej przystani "Bryza"), który brał udział w regatach "Fromborska jesień", mimo zakazu wychodzenia z portu oraz ostrzeżenia o sztormie - wraz z trzema innymi jachtami wyruszyli w stronę Krynicy Morskiej. Mieli do pokonania 16 km w silnym, sztormowym wietrze.
Kilometr od brzegu "Dzika Mrówka" wywróciła się. Żeglarze z jednej z sąsiednich łódek wystrzelili w powietrze racę i zawrócili do Fromborka.
Dyżurnego Polskiego Ratownictwa Okrętowego powiadomił o wypadku o godz. 19.30 kapitanat portu w Elblągu. Rozpoczęta siedem minut później akcja ratunkowa, która zakończyła się w niedzielne przedpołudnie nie przyniosła rezultatu. Do dziś nie znaleziono jachtu ani jednego z mężczyzn - Seweryna Cz.. Drugi - 32-letni Waldemar J. został znaleziony po drugiej stronie zalewu w okolicach Krynicy Morskiej w niedzielę, około godz. 5 rano. Miał na sobie kamizelkę. Życie uratowała mu także wysoka temperatura wody.
Okoliczności wypadku bada Urząd Morski w Elblągu. Dziś rozpoczęło się kompletowanie dokumentów dotyczących jachtu oraz listy świadków - uczestników regat, członków jachtów, które wraz z "Dziką Mrówką" wypłynęły do Krynicy, organizatorów, bosmanatu we Fromborku. Najważniejszym świadkiem będzie uratowany żeglarz. Mężczyzna ma zostać przesłuchany jeszcze w tym tygodniu.
Urząd Morski sprawdzi także, dlaczego żeglarze, którzy wypłynęli wraz z "Dziką Mrówką", zawrócili nie szukając kolegów, którzy znaleźli się w wodzie.
- Może się jednak okazać, że było to niemożliwe - mówi dyrektor elbląskiej delegatury Urzędu Morskiego, Wojciech Żurawski.
Dokumenty zostaną przekazane Izbie Morskiej w Gdyni, która wyda orzeczenie w sprawie przyczyny wypadku i ewentualnych winnych.
Dochodzenie w sprawie zatonięcia "Dzikiej Mrówki" prowadzi także Prokuratura Rejonowa w Braniewie.
Zobacz także "Śmierć na Zalewie"
Kilometr od brzegu "Dzika Mrówka" wywróciła się. Żeglarze z jednej z sąsiednich łódek wystrzelili w powietrze racę i zawrócili do Fromborka.
Dyżurnego Polskiego Ratownictwa Okrętowego powiadomił o wypadku o godz. 19.30 kapitanat portu w Elblągu. Rozpoczęta siedem minut później akcja ratunkowa, która zakończyła się w niedzielne przedpołudnie nie przyniosła rezultatu. Do dziś nie znaleziono jachtu ani jednego z mężczyzn - Seweryna Cz.. Drugi - 32-letni Waldemar J. został znaleziony po drugiej stronie zalewu w okolicach Krynicy Morskiej w niedzielę, około godz. 5 rano. Miał na sobie kamizelkę. Życie uratowała mu także wysoka temperatura wody.
Okoliczności wypadku bada Urząd Morski w Elblągu. Dziś rozpoczęło się kompletowanie dokumentów dotyczących jachtu oraz listy świadków - uczestników regat, członków jachtów, które wraz z "Dziką Mrówką" wypłynęły do Krynicy, organizatorów, bosmanatu we Fromborku. Najważniejszym świadkiem będzie uratowany żeglarz. Mężczyzna ma zostać przesłuchany jeszcze w tym tygodniu.
Urząd Morski sprawdzi także, dlaczego żeglarze, którzy wypłynęli wraz z "Dziką Mrówką", zawrócili nie szukając kolegów, którzy znaleźli się w wodzie.
- Może się jednak okazać, że było to niemożliwe - mówi dyrektor elbląskiej delegatury Urzędu Morskiego, Wojciech Żurawski.
Dokumenty zostaną przekazane Izbie Morskiej w Gdyni, która wyda orzeczenie w sprawie przyczyny wypadku i ewentualnych winnych.
Dochodzenie w sprawie zatonięcia "Dzikiej Mrówki" prowadzi także Prokuratura Rejonowa w Braniewie.
Zobacz także "Śmierć na Zalewie"
AJ