- Przedstawiciel rządu oskarża mnie, że „torpeduję zaangażowanie finansowe rządu w port”. Ale to właśnie rząd zatrzymał finansowanie budowy kanału przez Mierzeję 1 km przed nabrzeżami, by uniemożliwić wykorzystanie tej drogi wodnej przez port i tym samym jego rozwój– pisze senator Jerzy Wcisła w polemice nadesłanej do naszej redakcji po publikacji artykułu „Wiceminister Śliwka: Elbląski port z większościowym udziałem skarbu państwa”.
Podsekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych w obszernym wpisie w mediach społecznościowych, zarzucił mi, że „nie chcę rozwoju Elbląga”, bo protestuję przeciwko próbie przejęcia przez Państwo (pisownia oryginalna – red.) elbląskiego portu. Zdaniem przedstawiciela Rządu RP, przejęcie „większościowego udziału (czyli władzy) w porcie przez Skarb Państwa” zapewni portowi same korzyści.
Przypomnę więc, że status portu państwowego niczego nie gwarantuje – czego dowodem raport NIK – który stwierdził, że państwo nie wywiązuje się z obowiązku zapewnienia dostępu do średnich i małych portów na kwotę ponad 400 mln zł. Wśród niezrealizowanych zobowiązań NIK wskazał m.in. przebudowę wejścia do portu w Elblągu (21,8 mln zł).
Mimo to Port w Elblągu, ponoć dzięki Państwu, ma stać się „czwartym portem RP” i uzyskać status „portu o podstawowym znacznie dla gospodarki narodowej”. Przypomnę więc, że taki status mają w Polsce trzy porty: Gdańsk, Gdynia oraz Szczecin-Świnoujście. Najmniejszy z nich (Gdynia) ma przeładunki na poziomie 26 mln ton rocznie, czyli 250 razy większe niż port w Elblągu, ok. 17 razy większe niż jego obecne możliwości i 8 razy większe niż potencjał portu w Elblągu. Sugeruję więc więcej skromności z tym „doczepianiem” Elbląga do trzech największych portów w Polsce. Mimo to Elbląg będzie IV portem w Polsce, bo przeładunki na poziomie ok. 2 mln ton ma zagwarantowane i to bez pomocy ministra. Wystarczy tylko, że rząd wykona swój ustawowy obowiązek i zapewni dostęp do nabrzeży portowych statkom o zanurzeniu do 4,5 m, czyli doprowadzi budowę kanału do celu.
Przedstawiciel rządu, oskarża mnie, że „torpeduję zaangażowanie finansowe rządu w port”. Ale to właśnie rząd zatrzymał finansowanie budowy kanału przez Mierzeję 1 km przed nabrzeżami, by uniemożliwić wykorzystanie tej drogi wodnej przez port i tym samym jego rozwój. Przedstawiciel rządu obiecuje „rozbudowę infrastruktury w porcie i okolicy”, ale od trzech lat to rząd domaga się od portu, by dopłacił ok. 70 mln zł do budowy kanału, chociaż to inwestycja Państwa, a nie samorządu i realizowana jest na państwowych drogach wodnych.
Przedstawiciel rządu zauważa, że port wymaga wykonania znaczących inwestycji, ale manipuluje faktami, gdy pisze, że nie ma na to pieniędzy w kasie miasta. Oczywiście, że nie ma ich w kasie miasta, bo te inwestycje – wartości ok. 200 mln zł – czekają na środki unijne, których otrzymanie przez Polskę blokuje właśnie polityka Rządu. Do tego by te pieniądze się znalazły nie potrzeba odbierać portu Elblągowi.
Przedstawiciel rządu pisze, że zaproponował bardzo konstruktywne rozwiązania. Otóż niczego nigdy ŻADEN przedstawiciel tego rządu Elblągowi nie zaproponował. Mimo że od 2019 roku Elbląg jest szantażowany tym, że port w Elblągu zostanie odcięty od drogi wodnej do morza, to nie odbyło się ŻADNE spotkanie przedstawicieli rządu z władzami Elbląga i portu i nie została złożona ŻADNA propozycja.
Mało tego, 1 lipca na moje pytanie zadane ministrowi infrastruktury „czy gdyby samorząd przekazał port państwu, to budżet państwa dołożyłby brakujące pieniądze i dokończyłby inwestycję?” otrzymałem odpowiedź „W tej chwili takie rozwiązanie nie jest rozważane”.
A pięć dni później, przedstawiciel rządu mówi – na spotkaniu tylko dla mediów rządowych – że są jakieś konkretne propozycje. To może w końcu niech je rząd ujawni. Pierwszą podpowiem: proszę dokończyć budowę kanału przez Mierzeję.
Niestety, w swojej opowieści przedstawiciel rządu nie odpowiedział na żadne dręczące elblążanki i elblążan pytania i nie wyjaśnił niczego. Za to bardzo dużo uwagi skupił na mojej osobie. Kilka rzeczy warto więc wyjaśnić. Rzeczywiście, jako senator nie pozyskałem wielu środków na rozwój Elbląga i regionu. Nie udało mi się odzyskać już przyznanych ok. 100 mln zł na ochronę przeciwpowodziową i 32 mln zł na obiecaną budowę zbiornika retencyjnego. Nie udało mi się wywalczyć też obiecanej przez prezesa PiS obwodnicy dla Elbląga, ani ujęcia Elbląga w sieci szybkich kolei. Elbląg, jako jedyne miasto ponad stutysięczne zostało z tej sieci wyłączone. Nie udało mi się też zapobiec drenowaniu przez rząd pieniędzy z samorządów, mimo że w tych sprawach podejmowaliśmy uchwały w Senacie, które zalegają półki w marszałka Sejmu lub wprowadzaliśmy poprawki, które większością rządową w Sejmie były odrzucane.
Przedstawiciel rządu wypomina mi wreszcie, że zostałem odwołany z funkcji radnego. Przypominam więc, że odwołana została cała rada, z radnymi PiS włącznie. Przedstawiciel rządu też wypomina mi to, że ukończyłem studia m.in. na uczelni katolickiej. To prawda i jestem z tego dumny, że w czasach komuny stać mnie było na odwagę studiowania na uczelni, za co niejednokrotnie wzywany byłem na przesłuchania przez PRL-owską służbę bezpieczeństwa i poznałem smak rewizji. Zaś nazywania mnie <
Zapraszam przedstawiciela rządu do bezpośredniego spotkania i otwartej wymiany argumentów w Elblągu.