Rozmowa z doktorem Piotrem Kuropatwińskim z Uniwersytetu Gdańskiego, wykładowcą Wyższej Szkoły im. Jańskiego w Elblągu, członkiem działającego na terenie Trójmiasta zespołu do spraw rozwiązań w zakresie komunikacji rowerowej, tzw. zrównoważonego rozwoju komunikacji.
Co należy zrobić, by samochody nie zakorkowały polskich miast?
Na początek trzeba wiedzieć, że potrzebne są wieloaspektowe działania i z dnia na dzień sytuacji nie uda się poprawić. Nie wystarczy jedna trasa rowerowa, nie wystarczy nawet cała sieć tras. Potrzeba całościowej polityki komunikacyjnej - wobec pieszych, rowerzystów, motorowerzystów, kierowców, a nawet matek z wózkami i osób korzystających z komunikacji zbiorowej. Samochody są najwygodniejszym środkiem komunikacji, ale tylko do chwili, kiedy miasto nie zostanie zakorkowane. Rozwiązane problemu tkwi też w zauważeniu, że miasto przyjazne dla rowerów jest przyjazne dla wszystkich mieszkańców. Rowerzyści zabierają mniej przestrzeni na drogach, na parkingach. A na dłuższych trasach możliwe - i stosowane na świecie są rozwiązania: rower – autobus, rower – pociąg. Trzeba sobie również zdać sprawę z tego, że walka z korkami przez poszerzanie ulic to jak walka z otyłością przez popuszczanie pasa.
Jak ocenia pan sytuację w Elblągu?
W Elblągu sytuacja wygląda zupełnie dobrze, szczególnie w centrum brakuje jednak całościowej koncepcji rozwoju alternatywnej komunikacji.
Co powinno się stać, aby Elbląg był przyjazny dla rowerzystów i innych osób?
Potrzebna jest inwentaryzacja ulic z punktu widzenia ich przyjazności dla rowerów, sprawdzenie, gdzie występują przeszkody: schodki, krawężniki, mosty. Trzeba zobaczyć, jakie są możliwości jazdy rekreacyjnej, ponieważ zanim ludzie zaczną jeździć w celach użytkowych, najpierw jeżdżą rekreacyjnie. W okolicach Elbląga są znakomite trasy, potrzebne są jednak mapy, przewodniki, a wszędzie - sensowne parkingi, przechowalnie rowerów np. przy szkołach, przy przystankach komunikacji publicznej, zwłaszcza przy stacjach kolejowych, pocztach, bankach. Zostało to już zrobione np. na Śląsku Cieszyńskim. Oczywiście trzeba zadbać o bezpieczeństwo rowerów. Wszystko można połączyć ze specjalną akcją reklamową. Kolejna rzecz to marketing komunikacji publicznej. Są miasta, w których umożliwiono zabieranie rowerów do autobusów, tramwajów. Ważne są imprezy, festyny rowerowe. Chodzi o to, by spojrzeć na korzystanie z samochodu jako na rzecz możliwą, ale niekonieczną. Według badań, 40 procent podróży w mieście dotyczy pokonania odcinka do 3 kilometrów, a do tego rower się znakomicie nadaje.
***
Pierwsze rasy rowerowe powstały w okresie międzywojennym, gdy nastąpił znaczny wzrost ruchu rowerowego. W czasie wojny w Danii rower stał się ważnym środkiem transportu, bo nie zużywał paliwa. Z powodu rozwoju przemysłu samochodowego po wojnie popularność komunikacji rowerowej spadła, jednak od połowy lat 70-tych, z powodu kryzysów energetycznych, wzrastającej świadomości ekologicznej i zmian w stylu życia, szczególnie w Skandynawii, następuje znowu renesans roweru. Na początku lat 90-tych roku w Danii powstaje "sieć krajowych dróg rowerowych" - system map i znakowanych tras łączących odcinki mniej uczęszczanych dróg, dróg leśnych oraz tras rowerowych zbudowanych na dawnych trasach kolejowych. Własny system dróg stworzył przedtem każdy powiat. Jak pokazują badania, w wielu miastach, w których zwiększył się ruch rowerowy, spadła liczba wypadków drogowych.
Na początek trzeba wiedzieć, że potrzebne są wieloaspektowe działania i z dnia na dzień sytuacji nie uda się poprawić. Nie wystarczy jedna trasa rowerowa, nie wystarczy nawet cała sieć tras. Potrzeba całościowej polityki komunikacyjnej - wobec pieszych, rowerzystów, motorowerzystów, kierowców, a nawet matek z wózkami i osób korzystających z komunikacji zbiorowej. Samochody są najwygodniejszym środkiem komunikacji, ale tylko do chwili, kiedy miasto nie zostanie zakorkowane. Rozwiązane problemu tkwi też w zauważeniu, że miasto przyjazne dla rowerów jest przyjazne dla wszystkich mieszkańców. Rowerzyści zabierają mniej przestrzeni na drogach, na parkingach. A na dłuższych trasach możliwe - i stosowane na świecie są rozwiązania: rower – autobus, rower – pociąg. Trzeba sobie również zdać sprawę z tego, że walka z korkami przez poszerzanie ulic to jak walka z otyłością przez popuszczanie pasa.
Jak ocenia pan sytuację w Elblągu?
W Elblągu sytuacja wygląda zupełnie dobrze, szczególnie w centrum brakuje jednak całościowej koncepcji rozwoju alternatywnej komunikacji.
Co powinno się stać, aby Elbląg był przyjazny dla rowerzystów i innych osób?
Potrzebna jest inwentaryzacja ulic z punktu widzenia ich przyjazności dla rowerów, sprawdzenie, gdzie występują przeszkody: schodki, krawężniki, mosty. Trzeba zobaczyć, jakie są możliwości jazdy rekreacyjnej, ponieważ zanim ludzie zaczną jeździć w celach użytkowych, najpierw jeżdżą rekreacyjnie. W okolicach Elbląga są znakomite trasy, potrzebne są jednak mapy, przewodniki, a wszędzie - sensowne parkingi, przechowalnie rowerów np. przy szkołach, przy przystankach komunikacji publicznej, zwłaszcza przy stacjach kolejowych, pocztach, bankach. Zostało to już zrobione np. na Śląsku Cieszyńskim. Oczywiście trzeba zadbać o bezpieczeństwo rowerów. Wszystko można połączyć ze specjalną akcją reklamową. Kolejna rzecz to marketing komunikacji publicznej. Są miasta, w których umożliwiono zabieranie rowerów do autobusów, tramwajów. Ważne są imprezy, festyny rowerowe. Chodzi o to, by spojrzeć na korzystanie z samochodu jako na rzecz możliwą, ale niekonieczną. Według badań, 40 procent podróży w mieście dotyczy pokonania odcinka do 3 kilometrów, a do tego rower się znakomicie nadaje.
***
Pierwsze rasy rowerowe powstały w okresie międzywojennym, gdy nastąpił znaczny wzrost ruchu rowerowego. W czasie wojny w Danii rower stał się ważnym środkiem transportu, bo nie zużywał paliwa. Z powodu rozwoju przemysłu samochodowego po wojnie popularność komunikacji rowerowej spadła, jednak od połowy lat 70-tych, z powodu kryzysów energetycznych, wzrastającej świadomości ekologicznej i zmian w stylu życia, szczególnie w Skandynawii, następuje znowu renesans roweru. Na początku lat 90-tych roku w Danii powstaje "sieć krajowych dróg rowerowych" - system map i znakowanych tras łączących odcinki mniej uczęszczanych dróg, dróg leśnych oraz tras rowerowych zbudowanych na dawnych trasach kolejowych. Własny system dróg stworzył przedtem każdy powiat. Jak pokazują badania, w wielu miastach, w których zwiększył się ruch rowerowy, spadła liczba wypadków drogowych.
przyg. Joanna Torsh