Rozmowa z profesorem Zbigniewem Walczykiem - rektorem Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Elblągu.
Joanna Ułanowska-Horn: Rozpoczyna się nowy rok akademicki. PWSZ wpisała się już na stałe w życie miasta...
Zbigniew Walczyk: Mam nadzieję, że tak. To już czwarty rok działalności. Wypuszczamy też pierwszych absolwentów trzyletnich specjalności.
J.U.: Czy również życie studenckie jest widoczne w mieście?
Z.W.: Przypuszczam, że ma to miejsce, jakkolwiek skala szkoły była do tej pory niewielka: 1300 studentów. W tym roku ich liczbę powiększyliśmy dwukrotnie. Będziemy mieli 2500 studentów. A więc ta "masa studencka " musi być siłą rzeczy spektakularnie widoczna w Elblągu.
J.U.: W PWSZ, jak sądzę, uczą się głównie absolwenci elbląskich szkół średnich...
Z.W.: Statystyka, którą prowadzimy, rzeczywiście wskazuje, że najwięcej jest studentów z Elbląga i regionu, ale mamy też studentów z województwa pomorskiego i z Trójmiasta. Są też pojedyncze osoby z bardzo daleka. Ale co jest interesujące - mamy prawie 15 proc. studentów ze wsi, gdzie w skali kraju na uczelniach studiuje 3 do 3,5 proc. A przecież wyższe szkoły zawodowe były powołane właśnie po to, by wyrównać szanse dostępu do szkół wyższych młodzieży wiejskiej. Przede wszystkim w jakimś stopniu eliminowane są problemy odległości, a dzięki temu są mniejsze koszty studiowania. Wiele rodzin nie stać, by wysłać dziecko do dużego ośrodka akademickiego.
J.U.: Czy szkoła ma aspiracje prowadzenia studiów pięcioletnich, po skończeniu których absolwenci będą mogli uzyskiwać tytuł magistra?
Z.W.: Wszyscy mnie o to pytają, ale ja staram się studzić rozpalone głowy, ponieważ uważam, że najpierw musimy zbudować dobrą szkołę pierwszego stopnia, a potem dopiero myśleć o drugim stopniu. Przyjdzie na to czas. To proces długi i trudny. Chodzi również o kadrę naukową, tu, na miejscu. Trudno się zgodzić, by szkoła, mająca dwa stopnie kształcenia, była oparta na wykładowcach z zewnątrz. Teraz kilku wykładowców dojeżdża, ale dwóch już się przeprowadziło, a trzeci zamierza tu się "osiedlić" na stałe. To początek.
J.U.: Czy absolwenci PWSZ mają problemy z dostaniem się na drugi stopień nauki?
Z.W.: Współpracujemy z dużymi uczelniami: Uniwersytetem Gdańskim, Politechniką Gdańską i Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim. Mamy podpisane umowy o kompatybilności programów kształcenia. Formalnych przeszkód więc nie ma żadnych, chyba że gdzieś pojawią się dodatkowe rzeczy, ale wtedy będą dotyczyć wszystkich studentów, nie tylko elbląskich.
J.U.: Instytut Informatyki Stosowanej to pańskie oczko w głowie, rusza już w tym roku...
Z.W.: Instytut zaczyna pracę formalnie 1 października. Mamy kadrę i 400 zrekrutowanych studentów na dwóch specjalnościach czysto informatycznych.
J.U.: System funkcjonowania tej szkoły opiera się na pomyśle szwedzkim: we współfinansowaniu uczestniczą firmy.
Z.W.: Nie do końca. Prawdą jest, że elbląski biznes jest związany z instytutem, ale to szersze przedsięwzięcie. Centrum Informatyczne ma być parkiem technologicznym, inkubatorem i faktycznie, naśladując pewne zdarzenia w Ronneby w Szwecji, chcemy to powtórzyć. Chcemy, by szkoła, samorząd i biznes współpracowały w określonym kierunku po to, by przełamać wzrost bezrobocia w regionie.
J.U.: Gdzie będą uczęszczali na zajęcia studenci kierunków informatycznych?
Z.W.: Zaczną na razie w różnych miejscach, będzie trochę ciasno. Mamy jednak nadzieję, że połowa budynku przy ul. Wojska Polskiego w końcu zostanie nam udostępniona.
J.U.: Kiedy to się może stać? Wojewoda wkrótce się zmieni...
Z.W.: Lada moment. Wydaje mi się jednak, że decyzja powinna zapaść ponad podziałami politycznymi. W tej chwili to minister powinien podjąć decyzję. Wygraliśmy natomiast konkurs o pieniądze z funduszy rozwoju regionalnego na remont i wyposażenie połowy budynku przy ul. Wojska Polskiego. Tak więc jesteśmy pełni nadziei.
J.U.: A co dzieje się w sprawie budowy instytutu obok budynku byłego urzędu wojewódzkiego?
Z.W.: Nastąpiła tam pewna blokada parcel. To były wczesne koncepcje na Centrum Informatyczne. Nieco się wszystko zmieniło i będzie urządzone inaczej, ale nie jestem upoważniony, by na tym etapie zdradzać szczegóły.
J.U.: W każdym razie elbląska "dolina krzemowa", jak niektórzy mówią, ruszyła.
Z.W.: Nie chciałbym zapeszyć, ale staramy się, by ta sprawa "wypaliła", bo to jest nieodzowne przy rozwoju technologii na świecie, a dla potrzeb Elbląga to konieczność.
Wywiad zostanie wyemitowany dzisiaj o godz. 17.30 w TV Vectra po Wiadomościach Elbląskich
Zbigniew Walczyk: Mam nadzieję, że tak. To już czwarty rok działalności. Wypuszczamy też pierwszych absolwentów trzyletnich specjalności.
J.U.: Czy również życie studenckie jest widoczne w mieście?
Z.W.: Przypuszczam, że ma to miejsce, jakkolwiek skala szkoły była do tej pory niewielka: 1300 studentów. W tym roku ich liczbę powiększyliśmy dwukrotnie. Będziemy mieli 2500 studentów. A więc ta "masa studencka " musi być siłą rzeczy spektakularnie widoczna w Elblągu.
J.U.: W PWSZ, jak sądzę, uczą się głównie absolwenci elbląskich szkół średnich...
Z.W.: Statystyka, którą prowadzimy, rzeczywiście wskazuje, że najwięcej jest studentów z Elbląga i regionu, ale mamy też studentów z województwa pomorskiego i z Trójmiasta. Są też pojedyncze osoby z bardzo daleka. Ale co jest interesujące - mamy prawie 15 proc. studentów ze wsi, gdzie w skali kraju na uczelniach studiuje 3 do 3,5 proc. A przecież wyższe szkoły zawodowe były powołane właśnie po to, by wyrównać szanse dostępu do szkół wyższych młodzieży wiejskiej. Przede wszystkim w jakimś stopniu eliminowane są problemy odległości, a dzięki temu są mniejsze koszty studiowania. Wiele rodzin nie stać, by wysłać dziecko do dużego ośrodka akademickiego.
J.U.: Czy szkoła ma aspiracje prowadzenia studiów pięcioletnich, po skończeniu których absolwenci będą mogli uzyskiwać tytuł magistra?
Z.W.: Wszyscy mnie o to pytają, ale ja staram się studzić rozpalone głowy, ponieważ uważam, że najpierw musimy zbudować dobrą szkołę pierwszego stopnia, a potem dopiero myśleć o drugim stopniu. Przyjdzie na to czas. To proces długi i trudny. Chodzi również o kadrę naukową, tu, na miejscu. Trudno się zgodzić, by szkoła, mająca dwa stopnie kształcenia, była oparta na wykładowcach z zewnątrz. Teraz kilku wykładowców dojeżdża, ale dwóch już się przeprowadziło, a trzeci zamierza tu się "osiedlić" na stałe. To początek.
J.U.: Czy absolwenci PWSZ mają problemy z dostaniem się na drugi stopień nauki?
Z.W.: Współpracujemy z dużymi uczelniami: Uniwersytetem Gdańskim, Politechniką Gdańską i Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim. Mamy podpisane umowy o kompatybilności programów kształcenia. Formalnych przeszkód więc nie ma żadnych, chyba że gdzieś pojawią się dodatkowe rzeczy, ale wtedy będą dotyczyć wszystkich studentów, nie tylko elbląskich.
J.U.: Instytut Informatyki Stosowanej to pańskie oczko w głowie, rusza już w tym roku...
Z.W.: Instytut zaczyna pracę formalnie 1 października. Mamy kadrę i 400 zrekrutowanych studentów na dwóch specjalnościach czysto informatycznych.
J.U.: System funkcjonowania tej szkoły opiera się na pomyśle szwedzkim: we współfinansowaniu uczestniczą firmy.
Z.W.: Nie do końca. Prawdą jest, że elbląski biznes jest związany z instytutem, ale to szersze przedsięwzięcie. Centrum Informatyczne ma być parkiem technologicznym, inkubatorem i faktycznie, naśladując pewne zdarzenia w Ronneby w Szwecji, chcemy to powtórzyć. Chcemy, by szkoła, samorząd i biznes współpracowały w określonym kierunku po to, by przełamać wzrost bezrobocia w regionie.
J.U.: Gdzie będą uczęszczali na zajęcia studenci kierunków informatycznych?
Z.W.: Zaczną na razie w różnych miejscach, będzie trochę ciasno. Mamy jednak nadzieję, że połowa budynku przy ul. Wojska Polskiego w końcu zostanie nam udostępniona.
J.U.: Kiedy to się może stać? Wojewoda wkrótce się zmieni...
Z.W.: Lada moment. Wydaje mi się jednak, że decyzja powinna zapaść ponad podziałami politycznymi. W tej chwili to minister powinien podjąć decyzję. Wygraliśmy natomiast konkurs o pieniądze z funduszy rozwoju regionalnego na remont i wyposażenie połowy budynku przy ul. Wojska Polskiego. Tak więc jesteśmy pełni nadziei.
J.U.: A co dzieje się w sprawie budowy instytutu obok budynku byłego urzędu wojewódzkiego?
Z.W.: Nastąpiła tam pewna blokada parcel. To były wczesne koncepcje na Centrum Informatyczne. Nieco się wszystko zmieniło i będzie urządzone inaczej, ale nie jestem upoważniony, by na tym etapie zdradzać szczegóły.
J.U.: W każdym razie elbląska "dolina krzemowa", jak niektórzy mówią, ruszyła.
Z.W.: Nie chciałbym zapeszyć, ale staramy się, by ta sprawa "wypaliła", bo to jest nieodzowne przy rozwoju technologii na świecie, a dla potrzeb Elbląga to konieczność.
Wywiad zostanie wyemitowany dzisiaj o godz. 17.30 w TV Vectra po Wiadomościach Elbląskich
przyg. Joanna Ułanowska-Horn (Radio Olsztyn)