Praca w straży pożarnej to nie tylko spełnienie jego dziecięcych marzeń. To także satysfakcja i pasja, która prowadzi go do różnych miejsc. O tym, dlaczego w Stanach Zjednoczonych pewnych linii się nie przekracza, jak uczczono bohaterów 11 września oraz gdzie używa się... gumowych siekier oraz łomów opowiada kpt. Piotr Woliński, dowódca zmiany, instruktor z zakresu gaszenia pożarów wewnętrznych z JRG 1 przy ul. Bema. Dwa miesiące temu miał okazję odwiedzić amerykańskie jednostki strażackie. Zobacz więcej zdjęć.
Elbląski strażak podkreśla również, że ważną częścią amerykańskiego systemu są również przepisy.
- Tam nikt nie staje przy hydrantach, jest linia pożarowa. Za jej przekroczenie są olbrzymie kary, a samochód zostaje odholowany. U nas część hydrantów znajduje się pod ziemią, a oznaczenia często są zdewastowane. Nagminnie kradzione są zaślepki od zaworów, więc potem okazuje się, że taki hydrant nie działa. Ponadto istnieje też kultura na drodze: jeżeli jedzie straż pożarna to wszyscy stają i tworzą korytarz życia. Niestety, u nas wciąż jest z tym problem, dlatego są takie plany, żeby wprowadzić go do ruchu drogowego jako obowiązek – mówi kpt. Piotr Woliński, który pięć lat temu również odwiedził Stany Zjednoczone.
Jak jednak zauważa, w Polsce, w ciągu ostatnich lat, wiele się również zmieniło na plus.
- System szkolenia poszedł do przodu, rozwinęła się baza szkoleniowa, powstały nowe obiekty do ćwiczeń, które odzwierciedlają prawdziwe warunki z jakimi spotykają się strażacy - wylicza. - Dzięki m.in. mł. bryg. Szymonowi Kokot-Górze powstały wielokontenerowe niestacjonarne symulatory, tzw. trenażery, do nauki i doskonalenia gaszenia pożarów wewnętrznych, które odzwierciedlają budynek mieszkalny. Jego "młodszy brat", stoi przy ul. Łęczyckiej gdzie swoje doskonalenie prowadzą elbląscy strażacy. Niedługo zobaczymy również polskich strażaków w nowych ubraniach specjalnych, które poprawią komfort i bezpieczeństwo, wykonane z najnowszych materiałów dostępnych na rynku.
Wracamy do podróży po Stanach. W kwietniu kpt. Piotr Woliński ponownie odwiedził Chicago i słynną Remizę 51 w Chicago. To właśnie w tamtym miejscu kręcony jest serial "Chicago Fire", który oglądają miliony osób na całym świecie.
- Zostałem bardzo ciepło przyjęty przez tamtejszych strażaków, wymieniliśmy się koszulkami. Ja dałem im tę z Elbląga, a oni podarowali mi swoją. Oprowadzono mnie po remizie, mogłem również zobaczyć rekwizyty używane w serialu, na przykład zrobione z gumy siekiery i łomy, których używali aktorzy. Część akcji dzieje się w garażach, reszta dogrywana jest w studio. Wcześniej, z tego mi opowiadali, kręcono wszystko u nich. Niektórzy strażacy zagrali nawet drobne epizody w serialu – mówi kpt. Piotr Woliński. - To otwarci ludzie, mają nawet swoje puby, do których chodzą z rodzinami – dodaje.
Warto dodać, że Remiza 51 to nie tylko tło produkcji, ale i normalnie funkcjonująca jednostka.
- W trakcie nagrywania samochody stoją poza remizą, pod namiotami. Ekipa filmowa robi swoje, a oni normalnie wyjeżdżają – opowiada elbląski strażak.
W maju udało mu się odwiedzić słynną jednostkę numer 10 w Nowym Jorku, która położona jest ok. 50 metrów od World Trade Center.
- Podczas zamachów w 2001 r. tamtejsi strażacy byli najbliżej, wtedy zginęło ich 343. Tuż obok, przy tej jednostce, znajduje się ściana pamięci. Jest też tablica pamiątkowa ze zdjęciami. W miejscu tym panuje zaduma, każdy zastanawia się, jak tym strażakom było trudno – mówi kpt. Piotr Woliński. - Odwiedziłem również jednostkę przy Times Square, wymieniliśmy się koszulkami. Ja przekazałem im koszulkę straży pożarnej z Elbląga, a oni mi dali koszulkę z Nowego Jorku.
Jak podkreśla kpt. Piotr Woliński tym, co łączy strażaków z Polski z ich kolegami ze Stanów i całego świata, są podobne doświadczenia i coraz więcej okazji do ich wymiany.
- Co roku spotykamy się w Olsztynie, na konferencji międzynarodowej( w tym roku 17-18 września), w której uczestniczą strażacy z całego świata: z Australii, ze Stanów Zjednoczonych, ze Szwecji czy Hiszpanii. Mamy wtedy okazję porozmawiać m.in. o różnych taktykach działaniach. Współorganizuje ją UL- laboratorium z amerykańskiego Northbrook. Współpracuje ono z uniwersytetami oraz strażą pożarną i robi badania na temat różnych zjawisk, które możemy napotkać podczas różnych działań gaśniczych w budynkach – wyjaśnia strażak z elbląskiej jednostki. - Warto dodać, że strażacy z Polski dzięki Polskiemu Centrum Pomocy Międzynarodowej szkolą ochotników w Afryce, pomagają tam zakładać jednostki. Ostatnio jeden z instruktorów ze Stowarzyszenia cfbt.pl [zajmuje się ono doskonaleniem umiejętności zawodowych tej grupy zawodowej – red.] szkolił strażaków w Argentynie. A więc nie tylko nas szkolą, ale i my szkolimy. Chciałbym kiedyś odbyć staż w jednej z amerykańskich jednostek, to moje marzenie. Mam nadzieję, że się kiedyś spełni.