Warto rozmawiać, jak mawiał klasyk. Taka idea przyświecała debacie na temat elbląskiego portu, którą we wtorkowy wieczór w Ratuszu Staromiejskim odbyli: senator Koalicji Obywatelskiej Jerzy Wcisła i wicewojewoda warmińsko-mazurski Piotr Opaczewski. Rozmowa była, dyskusja też, ale przełomu w sprawie portu nie było. I nie będzie, dopóki tą sprawą będzie rządziła polityka a nie gospodarka. Zobacz zdjęcia.
Na początek wyrazy uznania dla koleżanek i kolegów z Truso Media, którzy debatę przygotowali i zorganizowali. To pierwsza tego typu dyskusja (i to z udziałem publiczności) między przedstawicielami politycznych środowisk z dwóch stron barykady, które również dzieli sprawa portu, mimo że każde z nich uważa, że ważna jest współpraca w tej sprawie dla dobra Elbląga i mieszkańców.
Zarówno Piotr Opaczewski jaki i Jerzy Wcisła próbowali przekonać publiczność, że racja w sporze o przyszłość elbląskiego portu jest po stronie środowisk, z których się wywodzą, używając w dyskusji argumentów, które już w mediach od miesięcy funkcjonują. Była więc mowa o sporze o pogłębienie ostatnich 900 metrów, o tym że rząd nie chce dokończyć budowy drogi wodnej mimo że ma taki obowiązek (Wcisła), a z kolei samorząd nie jest w ogóle przygotowany pod względem projektów i finansowania do rozwoju portu (Opaczewski). Obaj panowie dobrze przygotowali się do dyskusji, mieli ze sobą szkice, rysunki, fragmenty artykułów, raportów, sprawozdań, na które chętnie się powoływali. Obaj też tryskali optymizmem, że przyszłość port rysuje się w różowych barwach, padła nawet liczba 6 milionów ton przeładunku rocznie do 2040 roku (wicewojewoda). Oczywiście każdy z nich inaczej widział ojca tego sukcesu. Senator mówił o tym, że samorząd sobie poradzi, jak tylko skończy się spór rządu z Unią Europejską i spłyną pieniądze np. z KPO, a wicewojewoda stawiał na państwo jako inwestora strategicznego. Słowa debatujących od czasu do czasu wzbudzały emocjonalne reakcje u publiczności, którą kilka razy moderator dyskusji Łukasz Nosarzewski musiał uspokajać.
W rundzie przeznaczonej dla publiczności padło kilka pytań. Na przykład o to, dlaczego armatorzy mieliby wybierać Elbląg (obecnie 150 tys. ton przeładunku rocznie), zamiast Kołobrzegu (obecnie ok. 170 tys. ton), który ma podobne warunki nawigacyjne, a lepszy dostęp do morza od naszego miasta. Wicewojewoda odpowiedział, że Elbląg ma o wiele większy potencjał przeładunkowy i jest oknem na świat dla całego województwa warmińsko-mazurskiego, podlaskiego, a w przyszłości także np. dla Białorusi. Z kolei senator Wcisła podpierał się danymi z portu w Gdańsku, który planuje przenieść drobne przeładunki właśnie do Elbląga, a nie do Kołobrzegu.
W podsumowaniu obaj politycy przyznali, że chcieliby, by w taki sposób toczyła się dyskusja na temat przyszłości elbląskiego portu. I trudno odmówić im racji, bo to była merytoryczna rozmowa, tylko sporadycznie przeplatana wzajemnymi zarzutami typu „a wy nic nie zrobiliście”. Problem w tym, że – z całym szacunkiem do debatujących – nie od nich zależy, co dalej z elbląskim portem się stanie. Obawiam się, że do wyborów parlamentarnych, a może i samorządowych w przyszłym roku niewiele nowego w tej sprawie się wydarzy, a spór będzie tylko podsycany, zamiast wygasać, choć nie chciałbym być złym prorokiem.
Przebieg debaty można już obejrzeć w Internecie. Retransmisję dyskusji nada w środę, 7 czerwca, o godz. 20 telewizja Truso.tv.