Na blogu Witolda Gintowt-Dziwałtowskiego pojawił się bardzo emocjonalny wpis, w którym pan poseł wyraża swoje oburzenie z powodu pomówienia jakie pojawiło się w rubryce "a moim zdaniem" na portElu.
Trudno się dziwić irytacji posła, ponieważ stwierdzenie jakie się pojawiło w tym wpisie, że jakoby załatwił swojemu synowi ciepłą posadkę w elbląskim Zarządzie Budynków Komunalnych ma tyle wspólnego z rzeczywistością, co słynne rozdawanie samochodów na Placu Czerwonym. Młodszym Czytelnikom przypomnę, że nie samochodów, tylko rowerów, i nie rozdawano, a kradziono.
Podobnie plotka obeszła się z synem pana posła. Po pierwsze nie pracuje w ZBK-a, a po drugie od kilku lat nie mieszka w Elblągu.
Można się zastanawiać, czy nasz Czytelnik o nicku Ciekawski, świadomie rozpowszechniał nieprawdę, żeby pogrążyć jednego z najpoważniejszych kandydatów do prezydenckiego fotela, czy tylko podobnie jak wielu wyborców pewnego elbląskiego radnego padł ofiarą skojarzenia niewłaściwego nazwiska z niewłaściwą osobą. Osobiście stawiam na tę drugą opcję, ale kto wie - wszystko wskazuje na to, że w przeciwieństwie do poprzednich wyborów, w tych nic nie jest z góry przesądzone i zapewne niejeden jeszcze "krzywy" komentarz na naszych stronach się pojawi.
Jak każdy wydawca, ja również mam problem jak pogodzić prawo naszych Czytelników do swobodnej wypowiedzi, z prawem do ochrony ich dóbr osobistych. Ten problem jest w zasadzie nierozwiązywalny, ale dokładamy starań żeby znaleźć złoty środek.
Pojawienie się wpisu, mówiącego o tym, że jakiś polityk zatrudnia członków swojej rodziny nie jest niestety w naszym kraju niczym nadzwyczajnym i nie powoduje włączenia ostrzegawczego dzwonka w redakcji portElu. Nie mamy też możliwości sprawdzenia, czy informacje przekazywane w setkach komentarzy naszych Czytelników są prawdziwe. Dlatego przy każdym wpisie, podobnie jak na innych portalach, jest opcja zgłaszania do moderacji, która obliguje redaktorów portElu do wzięcia go pod lupę. W tym konkretnym przypadku niestety nikt nie skorzystał przez kilka dni z takiej możliwości. Według naszego rozeznania tylko uporczywe utrzymywanie pomawiającego wpisu na stronie internetowej, wbrew życzeniu i żądaniom osoby pokrzywdzonej może stanowić podstawę do wystąpienia na drogę sądową. W przeciwnym wypadku wszystkie portale, te małe jak portEl, i te duże jak np. gazeta.pl dawno poszłyby z torbami.
W całej tej historii jest jeden zdecydowanie optymistyczny akcent - wyjaśniło się, że temu kandydatowi na prezydenta Elbląga nie można zarzucić nepotyzmu.
Podobnie plotka obeszła się z synem pana posła. Po pierwsze nie pracuje w ZBK-a, a po drugie od kilku lat nie mieszka w Elblągu.
Można się zastanawiać, czy nasz Czytelnik o nicku Ciekawski, świadomie rozpowszechniał nieprawdę, żeby pogrążyć jednego z najpoważniejszych kandydatów do prezydenckiego fotela, czy tylko podobnie jak wielu wyborców pewnego elbląskiego radnego padł ofiarą skojarzenia niewłaściwego nazwiska z niewłaściwą osobą. Osobiście stawiam na tę drugą opcję, ale kto wie - wszystko wskazuje na to, że w przeciwieństwie do poprzednich wyborów, w tych nic nie jest z góry przesądzone i zapewne niejeden jeszcze "krzywy" komentarz na naszych stronach się pojawi.
Jak każdy wydawca, ja również mam problem jak pogodzić prawo naszych Czytelników do swobodnej wypowiedzi, z prawem do ochrony ich dóbr osobistych. Ten problem jest w zasadzie nierozwiązywalny, ale dokładamy starań żeby znaleźć złoty środek.
Pojawienie się wpisu, mówiącego o tym, że jakiś polityk zatrudnia członków swojej rodziny nie jest niestety w naszym kraju niczym nadzwyczajnym i nie powoduje włączenia ostrzegawczego dzwonka w redakcji portElu. Nie mamy też możliwości sprawdzenia, czy informacje przekazywane w setkach komentarzy naszych Czytelników są prawdziwe. Dlatego przy każdym wpisie, podobnie jak na innych portalach, jest opcja zgłaszania do moderacji, która obliguje redaktorów portElu do wzięcia go pod lupę. W tym konkretnym przypadku niestety nikt nie skorzystał przez kilka dni z takiej możliwości. Według naszego rozeznania tylko uporczywe utrzymywanie pomawiającego wpisu na stronie internetowej, wbrew życzeniu i żądaniom osoby pokrzywdzonej może stanowić podstawę do wystąpienia na drogę sądową. W przeciwnym wypadku wszystkie portale, te małe jak portEl, i te duże jak np. gazeta.pl dawno poszłyby z torbami.
W całej tej historii jest jeden zdecydowanie optymistyczny akcent - wyjaśniło się, że temu kandydatowi na prezydenta Elbląga nie można zarzucić nepotyzmu.