UWAGA!

Pojechaliśmy na granicę po uchodźców (korespondencja własna)

 Asia z Warszawy czeka na osoby z Ukrainy
Asia z Warszawy czeka na osoby z Ukrainy (fot. Michał Skroboszewski)

- Lesia razem z rocznym dzieckiem i mężem stoi w długiej kolejce aut przed ukraińsko-polską granicą. Już ponad 40 godzin. Jak ostatnio się kontaktowaliśmy, miała do terminala 450 metrów – mówi Vela, koleżanka Lesi, która przyjechała po nią na granicę z Ukrainą aż z Elbląga. Wraz z nią przy granicy czekam ja. Zobacz zdjęcia.

Piątkowe popołudnie. Dzwoni Vela i mówi, że musi jechać na granicę polsko-ukraińską. Kontaktowała się z nią jej serdeczna koleżanka Lesia, z którą kilka lat temu pracowała w jednej z gdańskiej restauracji. Od roku jest na urlopie macierzyńskim, prowadziła swoją cukiernię w Iwano-Frankowsku, zaatakowanym przez rosyjskie wojsko. Lesia prosi o pomoc w dostaniu się do Polski i dach nad głową w Gdańsku. Razem z rodziną – rocznym dzieckiem i mężem, pracownikiem jednej z tutejszych fabryk oraz krewnymi opuszczają swoje rodzinne miasto. Jadą w aucie z jeszcze jedną rodziną. Są w drodze od ponad 40 godzin. W Iwano-Frankowsku zostali jej rodzice i siostra, która pracuje w szpitalu i nie może wyjechać...

Wyjeżdżamy w piątek wieczorem. Transport załatwiła mieszkanka Gdyni, wzięła ze sobą także dwie kobiety z Ukrainy, które chcą zabrać z granicy swoją rodzinę. Ludzie z Trójmiasta skrzykują się przed grupy w mediach społecznościowych, by nieść pomoc.

W Rzeszowie jesteśmy już w sobotę, ok. 1:30. Wrzucamy post na jednym z grup pomocowych, że szukamy noclegu. Po trzech minutach odzywa się Monika. Przyjeżdża po nas, zaprasza do swojego mieszkania, mimo że się nie znamy. Jest czas na odpoczynek i jedzenie. Ciągle jesteśmy w kontakcie z Lesią.

- Lesia razem z rocznym dzieckiem i mężem stoi w długiej kolejce aut przed ukraińsko-polską granicą. Już ponad 30 godzin. Jak ostatnio się kontaktowaliśmy, miała do terminala 450 metrów – mówi Vela.

Rodzina Lesi stoi w kolejce przed przejściem granicznym Korczowa-Krakowiec, która ciągnie się przez 30 kilometrów... My czekamy po polskiej stronie Asią, która przywiozła nas z Rzeszowa. Tu znalazła kolejnych pasażerów: dwie nastolatki z pieskiem i kobietę po 50.

Przy granicy po polskiej stronie bardzo dużo samochodów, autokarów, busów, wszyscy chcą nieść pomoc, zabrać Ukraińców stąd jak najdalej, do miast, w których na uchodźców czeka rodzina czy znajomi. Kolejka bardzo wolno się przesuwa. Słyszymy, że ukraiński system informatyczny na granicy bardzo wolno działa, a pogranicznicy nie wypuszczają mężczyzn między 18 a 60 rokiem życia. Kontakt telefoniczny z Lesią jest utrudniony, na szczęście w jej telefonie działa jeszcze Messenger. Jest mocno zmęczona, zestresowana, dziecko ciągle płacze, ale jakoś się trzyma. Ma nadzieję, że uda się jej przekroczyć granicę razem z mężem. Nie widzimy, by jakiemukolwiek mężczyźnie w wieku poborowym udało się wjechać do Polski. W autach tylko kobiety i dzieci.

Po polskiej stronie ludzie sprawnie i w spokoju organizują pomoc. Jest kawa, kanapki. Co chwila ktoś podjeżdża i zabiera osoby, na które czekał wiele godzin... Pogoda sprzyja, morale rośnie. Chwila na przywitanie, krótki posiłek i w drogę... My nadal czekamy na Lesię i jej rodzinę...

 

Aktualizacja: Po północy Lesia z rodziną przekroczyła polską granicę. Razem z rodziną jest już w Gdańsku, znajomi użyczyli im swoje mieszkaniec. Mąż Lesi musiał zostać na Ukrainie.

Michał Skroboszewski, RG

Najnowsze artykuły w dziale Wiadomości

Artykuły powiązane tematycznie