Trwa szacowanie strat, jakie spowodował pożar, który w sobotę strawił część domu przy ul. Robotniczej 215. - Ten dom nie nadaje się do remontu - twierdzą mieszkańcy.
Jak informuje rzeczniczka prezydenta, Agnieszka Staszewska, miejskie służby kryzysowe, przedstawiciele ośrodka pomocy społecznej i dyrektor Zarządu Budynków Komunalnych pojawili się na miejscu tuż po tym, jak pojawiła się informacja o pożarze.
- Od razu uruchomiliśmy procedury związane z pomocą pogorzelcom: poszkodowanym zaproponowaliśmy pomieszczenia w hotelu przy ul. Związku Jaszczurczego oraz bezpłatne posiłki - mówi Agnieszka Staszewska.
Część osób, które trafiły do hotelu, skarży się jednak na warunki, jakie tam panują.
- Mamy małe dzieci, w pokojach nie ma kuchenek, żeby choć odgrzać mleko, a toalety są na korytarzach - mówi jedna z kobiet.
- Dostaliśmy dwa łóżka, a nas jest czworo, w tym dwoje dzieci - skarży się mąż innej.
- Robimy wszystko, aby te niedogodności usunąć, do pokoi zostaną wstawione kuchenki, jedna z rodzin dostanie też większe pomieszczenie – zapewnia Agnieszka Staszewska. – Dodatkowo, jedna z rodzin z kilkorgiem dzieci otrzymała już tymczasowo niewielkie mieszkanko.
Mieszkańcy z niepokojem czekają na wyniki oględzin swojego domu.
- Obawiamy się, że miasto wyremontuje dach i na tym się skończy, tymczasem od 20 lat nie było żadnych napraw, wszystko jest w złym stanie, strach chodzić po schodach, jest wilgoć i wiele razy mówiono nam, że ten dom nadaje się tylko do rozbiórki – usłyszeliśmy.
- Na razie w tej sprawie nic nie mogę powiedzieć, bo trwa szacowanie strat - tłumaczy rzeczniczka. - Dopiero wtedy będzie wiadomo czy będzie potrzebny kapitalny remont. O rozbiórce na razie się nie mówi – zastrzega jednak.
Sytuację części pogorzelców pogarsza fakt, że ich mieszkania nie były ubezpieczone.
Zobacz także: "Pali się na Robotniczej"
- Od razu uruchomiliśmy procedury związane z pomocą pogorzelcom: poszkodowanym zaproponowaliśmy pomieszczenia w hotelu przy ul. Związku Jaszczurczego oraz bezpłatne posiłki - mówi Agnieszka Staszewska.
Część osób, które trafiły do hotelu, skarży się jednak na warunki, jakie tam panują.
- Mamy małe dzieci, w pokojach nie ma kuchenek, żeby choć odgrzać mleko, a toalety są na korytarzach - mówi jedna z kobiet.
- Dostaliśmy dwa łóżka, a nas jest czworo, w tym dwoje dzieci - skarży się mąż innej.
- Robimy wszystko, aby te niedogodności usunąć, do pokoi zostaną wstawione kuchenki, jedna z rodzin dostanie też większe pomieszczenie – zapewnia Agnieszka Staszewska. – Dodatkowo, jedna z rodzin z kilkorgiem dzieci otrzymała już tymczasowo niewielkie mieszkanko.
Mieszkańcy z niepokojem czekają na wyniki oględzin swojego domu.
- Obawiamy się, że miasto wyremontuje dach i na tym się skończy, tymczasem od 20 lat nie było żadnych napraw, wszystko jest w złym stanie, strach chodzić po schodach, jest wilgoć i wiele razy mówiono nam, że ten dom nadaje się tylko do rozbiórki – usłyszeliśmy.
- Na razie w tej sprawie nic nie mogę powiedzieć, bo trwa szacowanie strat - tłumaczy rzeczniczka. - Dopiero wtedy będzie wiadomo czy będzie potrzebny kapitalny remont. O rozbiórce na razie się nie mówi – zastrzega jednak.
Sytuację części pogorzelców pogarsza fakt, że ich mieszkania nie były ubezpieczone.
Zobacz także: "Pali się na Robotniczej"
SZ