Odpoczywając od pracy nad habilitacją, zwróciłem uwagę na działania naszego komitetu referendalnego i na rozpoczynającą się wojnę z Miastem. Jak wiadomo, wojnę wygrywa nie ten, kto zada więcej celnych ciosów, ale ten, kto popełni mniej błędów. Na razie wynik jest remisowy ze wskazaniem na obecne władze.
Moim drugim zarzutem jest brak alternatywy. Nie pokazano jej, bo pewnie jeszcze za wcześnie, ale czy nie okaże się, że mieszkańcy jej nie zaakceptują? No dobrze, odwoła się z Bożą pomocą Nowaczyka i co dalej? Ja bym chciał wiedzieć, jakie są dalsze plany. Nie będę komentował sprawy z prądem, gdyż widać na milę, że to prowokacja i to w złym stylu… bo bezmyślna.
Zanim całe referendum ruszyło, zapytano się mnie o zdanie w tej materii. Pragnę zaznaczyć, że nie był to p. Mariusz Lewandowski, choć przyznam, że mnie on fascynuje i chętnie bym się z nim spotkał, ale jakoś się nie złożyło, nad czym ubolewam…
W każdym razie pytanie dotyczyło spraw w mieście, zadłużenia itp. Odpowiedziałem, że demokracja obywatelska i referendum jest doskonałym narzędziem walki o lepsze życie pod warunkiem, że całą inicjatywę odpowiednio „się sprzeda”. Zwróciłem też uwagę, że sam problem zadłużenia miasta może okazać się dla zwykłego człowieka, patrzącego niewiele dalej niż czubek nosa, zbyt abstrakcyjny. Problemem dla zwolenników referendum jest brak jakiegoś przyzwoitego haka na prezydenta Nowaczyka. Nie złamał on prawa, nikogo nie molestował, jak ten artysta w Olsztynie (precz z nim… znaczy z Olsztynem) i grzechy dziś przypisywane p. Nowaczykowi są tak naprawdę spuścizną po poprzedniku (w tym mieszczą się i ludzie, których odziedziczono).
Ja osobiście zarzucałem prezydentowi dużo poważniejsze sprawki. Moim zdaniem, zupełnie okpiono sprawę małego ruchu granicznego, który mógł być dla miasta kołem zamachowym (głównie w dziedzinie usług i handlu). Mówiłem i pisałem prezydentowi memoranda w tej sprawie, ale zwyczajnie ich nie uwzględniono. Posłuchano natomiast dra Szmurły, który przewidywał wraz z naszym konsulem w Kaliningradzie, że jeżeli ruch ruszy, to najwcześniej w listopadzie, albo wcale… W oparciu o to błędne założenie ułożono sobie harmonogram działań. Straty miasta można liczyć w dziesiątkach milionów. Nie promowaliśmy się i nie promujemy się na wschodzie. Kwestie kreowania kontaktów zrzucono na nasz konsulat, który wcale się do tego nie kwapi. Tam nie ma bowiem ludzi z wizją… są za to urzędasy, takie jak dr Szmurło, którzy nic nie mogą i tak naprawdę nie chcą.
Kiedyś mówiono, że informacje promocyjne będą dostępne w biurze informacji turystycznej w Kaliningradzie. Zadałem sobie trud i poszedł do tego centrum w ostatni piątek i wiecie co? Spójrzcie sobie na zdjęcie. Na regale o naszym regionie znakomita większość jest o miastach Warmii i Mazur, o Gdańsku (są nawet plany miasta), a wiecie co było o Elblągu? Były ulotki w liczbie sztuk dwóch o Klastrze Turystycznym… tzn. że istnieje coś takiego i nic więcej z treści tych ulotek nie wynikało. I dzieje się to wszystko w okresie, gdy Rosjanie mają święta i urządzają sobie wyjazdy do Polski. Jak ktoś był w Gdańsku w okresie pomiędzy świętami, a nowym rokiem, widział te parkingi zapchane samochodami z cyferką 39 na tablicach rejestracyjnych. Przecież gdybyśmy dbali o promocję, to pewnie część tych leniwych stanęłaby u nas, bo po co jechać kolejnych 90 km? Tymczasem jedynego witacza wywiesił za własne pieniądze p. Dariusz Baboić (nasz internetowy wowka)… i jakby tego było mało, ktoś ów witacz sobie „pożyczył” i do dziś nie oddał.
Zmarnować taką szansę, bo słucha się ludzi bez chęci do działania… Może popełniłem błąd. Swoich rad udzielałem za darmo, więc uznano, że są nic nie warte. Gdybym zażądał pieniędzy, może wtedy uznano by je za wartościowe… a tak zostałem nieszkodliwym wariatem, który twierdził, że ułatwienie w ruchu Rosjanie wprowadzą latem (co się stało).
Drugim wielkim błędem prezydenta była strategia promocji. Zarzuciłem prezydentowi w czasie ostatniego spotkania, że strategię w takiej formie, jaką kupiono, powinni napisać wyznaczeni urzędnicy miejscy w ramach swoich obowiązków służbowych. Pan prezydent stwierdził, że na ponad 400 ludzi, jakich zatrudnia, nie znalazłby się nikt, kto coś takiego potrafiłby zrobić… ale cóż zrobiono. Autorka, która chyba żyje z pisania tego typu opracowań, zwyczajnie skorzystała z innych podobnych strategii z tym, że uwzględniła miejskie dokumenty (co widać w bibliografii). Co więcej niby przeprowadzono badania statystyczne. Użyłem słowa „niby” bo grupa jakiej zadawano pytania była zbyt mała i wyniki były obarczone zbyt dużym błędem. Tę lipną strategię dopychano kolanem używając fałszywego argumentu jakoby był to dokument bazowy, który będzie zmieniany (przypominam słowa p. Czyżyka) tymczasem został on przyjęty i będziemy się z tymi pomarańczowymi ślimakami bujali jeszcze długo. I znowu widać jakim menadżerem jest prezydent. Uznał on bowiem że jak coś można zrobić swoimi rękoma i mieć to za darmo to jest to niewiele warte, ale jak zamówimy sobie taką strategię na zewnątrz i za nią zapłacimy ciężki szmal to jest OK.
Urząd w ramach oszczędności ma zwalniać sprzątaczki, które wykonują pożyteczną pracę. Ale o zwalnianiu pasożytniczej kasty urzędniczej jakoś cisza!
Zamiast zrobić porządek w ZBK-u i przyjrzeć się uważnie, jak wydawane są tam pieniądze i też zwolnić kilku gryzipiórków, podniesiono ceny wynajmu. Już widzę, jak będą robione te konieczne remonty… Idę o zakład, że okaże się teraz, że koszty prac remontowych także wzrosną i kasa z podwyżek, zamiast poprawić warunki mieszkaniowe, trafi do kilku cwaniaków zarabiających na kontraktach z miastem.
Mam na zakończenie taką myśl, że panowie w UM i Radzie Miejskiej przypominają bogatych pasażerów S/S Titanic. Wpadliśmy na górę lodową (tj. zeźleni mieszkańcy chcą nas odwołać), ale grodzie wytrzymają napór wody (może nie uda się zebrać podpisów), więc bawmy się dalej… nich orkiestra gra, a my ruszajmy w ten chocholi taniec. Po nas choćby potop…