Przyzwyczailiśmy się do ulotek firmowanych przez oddziały Polskiego Czerwonego Krzyża z informacjami o zbiórce odzieży dla potrzebujących. Wielu mieszkańców spontanicznie reaguje na tego typu akcje, starannie przygotowując niepotrzebne już, ale niejednokrotnie porządne jeszcze ubrania. Okazuje się jednak, że i w tym przypadku możemy paść ofiarą oszustwa, a nasze ubrania zamiast do ubogich trafią do... “lumpeksów”.
Coraz częściej okazuje się, że odpowiadając na apel organizacji charytatywnej padamy ofiarą oszustów, którzy nie przebierają w środkach. Potwierdza to zdarzenie, do którego doszło w Nowym Dworze Gdańskim.
- Parę tygodni temu, 18 stycznia, w różnych częściach Nowego Dworu rozwieszone zostały kartki informujące o zbiórce odzieży. Ogłoszenia te firmowały różne instytucje - PCK, diecezja elbląska, diecezja pelplińska, firma "Dar" - mówi Halina Urbanowicz z PCK w Nowym Dworze Gdańskim.
- Po sprawdzeniu okazało się, że ubrania zbierała firma prywatna, która podszyła się pod wspomniane instytucje - dodaje Jarosław Dywizjusz z nowodworskiego PCK. - Kiedy dowiedzieliśmy się o takich działaniach, z policją, którą poinformowaliśmy o zdarzeniu, postanowiliśmy złapać pracowników tej firmy i udało się to, ale tak na prawdę osoby zatrzymane nic nie wiedziały o firmie, miały wyłącznie zebrać towar i go przekazać.
Od 1 stycznia 2003 roku każda publiczna zbiórka wymaga specjalnego pozwolenia władz miasta, w przypadku Nowego Dworu Gdańskiego - pozwolenia burmistrza. Jak się okazało, o takie pozwolenie w tym roku nie występowały wspomniane wyżej instytucje, Zarząd Okręgowy PCK w Gdańsku, a tym bardziej nowodworski oddział PCK, który o zbiórce dowiedział się od mieszkańców, jak również z rozwieszonych informacji.
Wiadomo już, że firma (najprawdopodobniej z południa Polski) żerując na mieszkańcach zbiera odzież, a następnie w swojej siedzibie sortuje ją, część przeznaczając na produkcję czyściwa fabrycznego, a lepszą odzież sprzedaje w miejscowych lumpeksach. Policja podejrzewa, że odzież wywożona jest także na wschód - do Łotwy, Litwy - gdzie sklepów z używaną odzieżą jest mniej, są one nowością i jak każda nowość, cieszą się sporą popularnością.
I to chyba budzi największe rozgoryczenie działaczy miejscowego PCK.
- Do naszego miasteczka od lat używaną odzież przywozi zaprzyjaźniony z nami Holender, Wim Pletzers. Ta po przesortowaniu trafia do najuboższych mieszkańców miasta i gminy. Teraz okazuje się, że sami mieszkańcy, chcąc pomóc biedniejszym od siebie, nieświadomie "wspierają" prywatną firmę, która stosuje nieuczciwą grę. Kiedy zaś PCK organizuje zbiórkę, w zasadzie w mieście i na wsiach nie ma już czego zbierać - dodaje J. Dywizjusz.
Oszuści niestety są wśród nas i trzeba pilnie się ich wystrzegać. Dotyczy to nie tylko zbiórek, ale również zbierania przez "wolontariuszy" datków na nieuleczalnie chore dzieci itd. Zanim więc wyciągniemy z portfeli nasze ciężko zarobione złotówki, poprośmy zbierających o pozwolenie wydane przez miejscowe władze. Warto sprawdzić, czy datki faktycznie trafią tam, gdzie powinny.
- Parę tygodni temu, 18 stycznia, w różnych częściach Nowego Dworu rozwieszone zostały kartki informujące o zbiórce odzieży. Ogłoszenia te firmowały różne instytucje - PCK, diecezja elbląska, diecezja pelplińska, firma "Dar" - mówi Halina Urbanowicz z PCK w Nowym Dworze Gdańskim.
- Po sprawdzeniu okazało się, że ubrania zbierała firma prywatna, która podszyła się pod wspomniane instytucje - dodaje Jarosław Dywizjusz z nowodworskiego PCK. - Kiedy dowiedzieliśmy się o takich działaniach, z policją, którą poinformowaliśmy o zdarzeniu, postanowiliśmy złapać pracowników tej firmy i udało się to, ale tak na prawdę osoby zatrzymane nic nie wiedziały o firmie, miały wyłącznie zebrać towar i go przekazać.
Od 1 stycznia 2003 roku każda publiczna zbiórka wymaga specjalnego pozwolenia władz miasta, w przypadku Nowego Dworu Gdańskiego - pozwolenia burmistrza. Jak się okazało, o takie pozwolenie w tym roku nie występowały wspomniane wyżej instytucje, Zarząd Okręgowy PCK w Gdańsku, a tym bardziej nowodworski oddział PCK, który o zbiórce dowiedział się od mieszkańców, jak również z rozwieszonych informacji.
Wiadomo już, że firma (najprawdopodobniej z południa Polski) żerując na mieszkańcach zbiera odzież, a następnie w swojej siedzibie sortuje ją, część przeznaczając na produkcję czyściwa fabrycznego, a lepszą odzież sprzedaje w miejscowych lumpeksach. Policja podejrzewa, że odzież wywożona jest także na wschód - do Łotwy, Litwy - gdzie sklepów z używaną odzieżą jest mniej, są one nowością i jak każda nowość, cieszą się sporą popularnością.
I to chyba budzi największe rozgoryczenie działaczy miejscowego PCK.
- Do naszego miasteczka od lat używaną odzież przywozi zaprzyjaźniony z nami Holender, Wim Pletzers. Ta po przesortowaniu trafia do najuboższych mieszkańców miasta i gminy. Teraz okazuje się, że sami mieszkańcy, chcąc pomóc biedniejszym od siebie, nieświadomie "wspierają" prywatną firmę, która stosuje nieuczciwą grę. Kiedy zaś PCK organizuje zbiórkę, w zasadzie w mieście i na wsiach nie ma już czego zbierać - dodaje J. Dywizjusz.
Oszuści niestety są wśród nas i trzeba pilnie się ich wystrzegać. Dotyczy to nie tylko zbiórek, ale również zbierania przez "wolontariuszy" datków na nieuleczalnie chore dzieci itd. Zanim więc wyciągniemy z portfeli nasze ciężko zarobione złotówki, poprośmy zbierających o pozwolenie wydane przez miejscowe władze. Warto sprawdzić, czy datki faktycznie trafią tam, gdzie powinny.
OZ