Zwykły salceson wyborczy, bo to już nawet nie jest kiełbasa, PiSowskiej czerni populistycznej, która koszty funkcjonowania komunikacji miejskiej traktuje jak przynętę na co bardziej naiwnych wyborców. Te koszta w bieżącym roku (wyborczym) będzie musiało i tak ponieść miasto, czyli ostatecznie mieszkańcy - różnica jest tylko kosmetyczna, bowiem ZKM wykaże po prostu na koniec roku deficyt większy o ok. 2 mln zł od zaplanowanego, co i tak trzeba będzie pokryć ze środków miasta. W ten sposób PiS nie tylko złupił budżet miejski na 900 tys. zł w grudniu 2017 r. (wtedy obcinając pieniądze na m. in. kulturę, promocję i wydarzenia miejskie), ale łupi go również w tej chwili forsując populistyczne, niewiele zmieniające dla mieszkańców "obniżki", wychodząc z założenia, że po ich nieudolnej, antyspołecznej władzy choćby potop. Tragedia z takimi decydentami - co decyzja, to głupsza, co pomysł, to bardziej populistyczny. Transport publiczny w Elblągu wymaga gruntownej reformy, ale na pewno nie przeprowadzanej w taki - dyletancki, wybiórczy i populistyczny sposób. A najlepsza jest tu towarzyszka radna Kosecka, która najpierw ten budżetowy rabunek wspólnie z PiS przegłosowała, a teraz się asekurancko od głosu w komisji wstrzymuje, boć ona radna "niezależna" przeca - śmiech i groza:)
Akurat w transporcie publicznym najbardziej namieszal obecny prezydent z PSL herbu PO zabierając 2 linie tramwajowe z newralgicznych punktów miasta tj. 1go maja, Placu Słowianskiego, Stoczniowej. Tkz. ankieta do mieszkańców zakończyła się wyborem wariantu przyjaznego Elblążanom, czyli wariant z większą liczbą wozów tramwajowych przez Krokewiecką. To było widocznie nie w smak włodarzom, bo ostatecznie tajemniczym głosami telefonicznymi zwyciężył wariant obecny. Czyli mamy w godzinach szczytu tłok na liniach 1,3 w kierunku ul. Browarnej i puste wozy na liniach 4, 5 na 12 lutego.