Rozmowa z przewodniczącym Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność” w Elblągu, Mirosławem Kozłowskim.
Elbląskie obchody 25. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych są już za nami. Czy myśli pan, że spełniły się nadzieje, jakie towarzyszyły tworzeniu „Solidarności”?
Muszę przyznać, że kiedyś zupełnie inaczej sobie to wszystko wyobrażałem. Miałem nadzieję, że wszyscy będziemy mieć pracę i że pracodawcy będą nas szanować. Tymczasem, o czym często mówię na swoich spotkaniach z dziennikarzami, jest wiele przypadków łamania prawa i są pracodawcy, których powinno się eliminować. Oczywiście nie chciałbym urazić dobrych pracodawców, bo jest ich na pewno dużo więcej, niż tych złych, ale z moich obserwacji wynika, że polskie prawo jest często za słabe, by walczyć z pracodawcami, którzy niszczą nie tylko zwykłych pracowników, ale też członków związków zawodowych. Zdarza się też, że choć wyroki zapadają, to często wątpliwości budzi ich egzekucja. W Elblągu wciąż np. toczy się sądowa batalia w sprawie szwaczek z Hetmana, trwa także sprawa Zakładów Mięsnych. O podobnych problemach wiedzą np. Parlamentarzyści.
Teraz trwa kampania wyborcza i politycy, jak zawsze, prześcigają się w pomysłach na poprawę sytuacji. Niestety, jak można się spodziewać, po kampanii będzie tak, jak było przed jej rozpoczęciem. Pozostaje tylko wyrazić zdziwienie, że wszyscy na to patrzą i właściwie nie reagują. Uważam, że tak złej sytuacji w zakresie łamania prawa pracy, prawdziwego zniewolenia pracowników, jeszcze nie było. Jest do tego stopnia źle, że pracowników trudno jest zachęcić, pobudzić do tego, by mówili o swoich problemach lub zdecydowali się na protest. Często słyszę: zarabiam 400 złotych, a jak zaprotestuję, to nie dostanę ani złotówki...
Są tacy, którzy uważają, że obecne problemy, z jakimi na co dzień styka się „Solidarność”: zmniejszająca się liczba członków, nikły wpływ na politykę czy liczne przypadki łamania praw pracowników, przyćmiewają dorobek minionych 25 lat...
„Solidarność” przyczyniła się do obalenia komunizmu i pojednania całej Europy i myślę, że tego nic nie jest w stanie przekreślić. Co ważne, zapoczątkowany ćwierć wieku temu ruch nadal działa, choć jak w każdym środowisku, są osoby, które po prostu sprzeniewierzają się związkowym ideałom. Tak było w przypadku Akcji Wyborczej Solidarność, kiedy Związek został uwikłany w politykę. Myślę, że propozycje i program AWS były dobre. Liczyliśmy, że osoby desygnowane do AWS spełnią pokładane w nich nadzieje. Tak się nie stało. Nie można jednak mówić, że winę za to ponosi cała „Solidarność”, bo przecież to konkretne osoby się nie sprawdziły.
Zobacz także: "Idea przetrwa"
Muszę przyznać, że kiedyś zupełnie inaczej sobie to wszystko wyobrażałem. Miałem nadzieję, że wszyscy będziemy mieć pracę i że pracodawcy będą nas szanować. Tymczasem, o czym często mówię na swoich spotkaniach z dziennikarzami, jest wiele przypadków łamania prawa i są pracodawcy, których powinno się eliminować. Oczywiście nie chciałbym urazić dobrych pracodawców, bo jest ich na pewno dużo więcej, niż tych złych, ale z moich obserwacji wynika, że polskie prawo jest często za słabe, by walczyć z pracodawcami, którzy niszczą nie tylko zwykłych pracowników, ale też członków związków zawodowych. Zdarza się też, że choć wyroki zapadają, to często wątpliwości budzi ich egzekucja. W Elblągu wciąż np. toczy się sądowa batalia w sprawie szwaczek z Hetmana, trwa także sprawa Zakładów Mięsnych. O podobnych problemach wiedzą np. Parlamentarzyści.
Teraz trwa kampania wyborcza i politycy, jak zawsze, prześcigają się w pomysłach na poprawę sytuacji. Niestety, jak można się spodziewać, po kampanii będzie tak, jak było przed jej rozpoczęciem. Pozostaje tylko wyrazić zdziwienie, że wszyscy na to patrzą i właściwie nie reagują. Uważam, że tak złej sytuacji w zakresie łamania prawa pracy, prawdziwego zniewolenia pracowników, jeszcze nie było. Jest do tego stopnia źle, że pracowników trudno jest zachęcić, pobudzić do tego, by mówili o swoich problemach lub zdecydowali się na protest. Często słyszę: zarabiam 400 złotych, a jak zaprotestuję, to nie dostanę ani złotówki...
Są tacy, którzy uważają, że obecne problemy, z jakimi na co dzień styka się „Solidarność”: zmniejszająca się liczba członków, nikły wpływ na politykę czy liczne przypadki łamania praw pracowników, przyćmiewają dorobek minionych 25 lat...
„Solidarność” przyczyniła się do obalenia komunizmu i pojednania całej Europy i myślę, że tego nic nie jest w stanie przekreślić. Co ważne, zapoczątkowany ćwierć wieku temu ruch nadal działa, choć jak w każdym środowisku, są osoby, które po prostu sprzeniewierzają się związkowym ideałom. Tak było w przypadku Akcji Wyborczej Solidarność, kiedy Związek został uwikłany w politykę. Myślę, że propozycje i program AWS były dobre. Liczyliśmy, że osoby desygnowane do AWS spełnią pokładane w nich nadzieje. Tak się nie stało. Nie można jednak mówić, że winę za to ponosi cała „Solidarność”, bo przecież to konkretne osoby się nie sprawdziły.
Zobacz także: "Idea przetrwa"
Rozmawiała Joanna Torsh