Rozmowa z Andrzejem Górką, dyrektorem Aresztu Śledczego w Elblągu.
Jak pan odbiera informacje, że w niektórych zakładach karnych w Polsce więźniowie podjęli głodówkę, bo są niezadowoleni z warunków, jakie panują w więzieniach?
Jest to zjawisko bardzo niepokojące, ale protest oceniam jako całkowicie nieskuteczny, nieefektywny i który nie przyniesie osadzonym spodziewanego efektu. Przeludnienie i tak nie zostanie zlikwidowane w ciągu jednego dnia, natomiast ludzie jeszcze gorzej będą ich postrzegać.
Ale odbiór społeczny może być też taki, że to więźniowie, a nie służby więzienne zwracają uwagę na problem, który przecież istnieje...
W żaden sposób nie można tego tak interpretować. Są to spontaniczne akcje osadzonych, funkcjonariusze starają się nakłonić ich do przerwania protestu, bo to może spowodować tylko pogorszenie ich sytuacji, a nie polepszenie.
Nie pierwszy raz mówi się o przeludnionych więzieniach. Elbląski areszt nie należy w tym względzie do wyjątków. Jak dzisiaj ta sytuacja wygląda?
Mamy taką sytuację od kilku lat. Na dzisiaj przebywają u nas 272 osoby, a możemy tu przyjąć 240 osób, natomiast jest to poniżej średniej krajowej, a nawet średniej z okręgu gdańskiego.
Czy w związku z tym, że trzeba tych osadzonych gdzieś umieścić, w areszcie śledczym są dla nich dodatkowe cele?
Musieliśmy dostosować kilka pomieszczeń. Na cele przeznaczyliśmy świetlicę, więc niestety działalność kulturalno - oświatowa, którą dotychczas prowadziliśmy, jest siłą rzeczy uboższa.
Osadzeni w elbląskim areszcie z pewnością dowiedzieli się, że w innych placówkach ich "koledzy" protestują. Mają chyba dostęp do telewizji, radia... I co oni na to?
Oczywiście, że wiedzą, co dzieje się w innych zakładach karnych w kraju. Ja natomiast mam bardzo dobrą orientację na temat atmosfery w jednostce. Większość osadzonych zachowuje się rozsądnie, natomiast pojedyncze wypowiedzi wskazują na to, że niektórzy mieliby chęć przyłączyć się do protestu, ale my podejmiemy pewne działania, żeby zmienili swoje zapatrywania.
Ale czasem nie można nic zrobić, kiedy osadzony nie będzie chciał jeść...
To jest oczywiście już jego problem, ale z doświadczenia wiem, że nigdy głodówki nie trwają długo, w najlepszym wypadku jest to kilka dni.
Z tego wynika, że Pan nie obawia się chyba protestu w elbląskim areszcie?
Wykluczyć tego oczywiście nie mogę, szczególnie, jeżeli do protestu będą się przyłączać kolejne więzienia - na przykład w Sztumie.
***
Jak podał dzisiaj onet.pl na podstawie wiadomości Informacyjnej Agencji Radiowej rozszerza się protest w Zakładzie Karnym we Wronkach. „Do 464 osadzonych, którzy wczoraj odmówili zjedzenia więziennego obiadu i kolacji, dziś rano podczas śniadania dołączyło 106 skazanych. Więźniowie protestują przeciwko trudnym warunkom socjalnym panującym w celach. Osadzeni jednak nie głodują. Jedzą to, co kupili w zakładowej kantynie. Przeciwko przepełnieniu więzień protestują także osadzeni w zakładach karnych w Kłodzku i Wołowie. Łącznie w 3 więzieniach głodówkę prowadzi około tysiąca więźniów”.
Jest to zjawisko bardzo niepokojące, ale protest oceniam jako całkowicie nieskuteczny, nieefektywny i który nie przyniesie osadzonym spodziewanego efektu. Przeludnienie i tak nie zostanie zlikwidowane w ciągu jednego dnia, natomiast ludzie jeszcze gorzej będą ich postrzegać.
Ale odbiór społeczny może być też taki, że to więźniowie, a nie służby więzienne zwracają uwagę na problem, który przecież istnieje...
W żaden sposób nie można tego tak interpretować. Są to spontaniczne akcje osadzonych, funkcjonariusze starają się nakłonić ich do przerwania protestu, bo to może spowodować tylko pogorszenie ich sytuacji, a nie polepszenie.
Nie pierwszy raz mówi się o przeludnionych więzieniach. Elbląski areszt nie należy w tym względzie do wyjątków. Jak dzisiaj ta sytuacja wygląda?
Mamy taką sytuację od kilku lat. Na dzisiaj przebywają u nas 272 osoby, a możemy tu przyjąć 240 osób, natomiast jest to poniżej średniej krajowej, a nawet średniej z okręgu gdańskiego.
Czy w związku z tym, że trzeba tych osadzonych gdzieś umieścić, w areszcie śledczym są dla nich dodatkowe cele?
Musieliśmy dostosować kilka pomieszczeń. Na cele przeznaczyliśmy świetlicę, więc niestety działalność kulturalno - oświatowa, którą dotychczas prowadziliśmy, jest siłą rzeczy uboższa.
Osadzeni w elbląskim areszcie z pewnością dowiedzieli się, że w innych placówkach ich "koledzy" protestują. Mają chyba dostęp do telewizji, radia... I co oni na to?
Oczywiście, że wiedzą, co dzieje się w innych zakładach karnych w kraju. Ja natomiast mam bardzo dobrą orientację na temat atmosfery w jednostce. Większość osadzonych zachowuje się rozsądnie, natomiast pojedyncze wypowiedzi wskazują na to, że niektórzy mieliby chęć przyłączyć się do protestu, ale my podejmiemy pewne działania, żeby zmienili swoje zapatrywania.
Ale czasem nie można nic zrobić, kiedy osadzony nie będzie chciał jeść...
To jest oczywiście już jego problem, ale z doświadczenia wiem, że nigdy głodówki nie trwają długo, w najlepszym wypadku jest to kilka dni.
Z tego wynika, że Pan nie obawia się chyba protestu w elbląskim areszcie?
Wykluczyć tego oczywiście nie mogę, szczególnie, jeżeli do protestu będą się przyłączać kolejne więzienia - na przykład w Sztumie.
Jak podał dzisiaj onet.pl na podstawie wiadomości Informacyjnej Agencji Radiowej rozszerza się protest w Zakładzie Karnym we Wronkach. „Do 464 osadzonych, którzy wczoraj odmówili zjedzenia więziennego obiadu i kolacji, dziś rano podczas śniadania dołączyło 106 skazanych. Więźniowie protestują przeciwko trudnym warunkom socjalnym panującym w celach. Osadzeni jednak nie głodują. Jedzą to, co kupili w zakładowej kantynie. Przeciwko przepełnieniu więzień protestują także osadzeni w zakładach karnych w Kłodzku i Wołowie. Łącznie w 3 więzieniach głodówkę prowadzi około tysiąca więźniów”.
J