UWAGA!

Nie bójcie się śmierci

Większość ludzi boi się śmierci, nie chce o niej myśleć i rozmawiać. Nieuleczalna choroba staje się dla nich wyrokiem śmierci, a czas dzielący ich od nieuchronnego końca jest jak oczekiwanie na egzekucję. Są jednak ludzie, którzy mimo wielu cierpień i nieszczęść do końca chcą żyć normalnie - po ludzku.
     Święto Wszystkich Świętych oraz dzień Zaduszny skłaniają wielu ludzi do refleksji nad własnym życiem, przemijaniem i losem człowieka po śmierci.
     Wspominając bliskich zmarłych, odwiedzając ich groby, często w głębi serca zastanawiamy się, jaki będzie nasz koniec. Takie myśli nurtują każdego, zwłaszcza tych, którzy wiedzą, że ich śmierć jest bliska. Jednak 75-letnia pani Bogumiła, pacjentka elbląskiego hospicjum nie rozmyśla nad śmiercią, chce żyć normalnie dopóki jest to możliwe.
     - W 1962 r. miałam wypadek, który spowodował poważne uszkodzenie kręgosłupa - opowiada pani Bogusia. - Leczenie i rehabilitacja w sanatorium trwały bardzo długo i odbywały się w różnych miastach Polski, jednak były na tyle skuteczne, że po ich zakończeniu byłam w stanie sama wrócić do Elbląga.
     Nowotwór
     - Niestety zaatakował mnie nowotwór narządów rodnych, spędziłam ponad rok czasu w szpitalu w Gdyni, gdzie przeszłam wszelkie możliwe zabiegi, które miały na celu zahamowanie choroby - twierdzi pani Bogumiła. - Mój stan był tragiczny, a to co działo się w związku z rakiem jest nie do opisania. Do tego wszystkiego doszły problemy ze stawami biodrowymi, które wymagają protez ortopedycznych, na które czekam. Jednak jakoś sobie radzę, biorę leki i gdy tylko mogę wędruję po całym terenie hospicjum z pomocą wózka.
     Liczne choroby, w tym nowotworowa nie są jedynym nieszczęściem w życiu pani Bogumiły. Spotkało ją coś równie tragicznego, jej własna córka odrzuciła ją i zmusiła do opuszczenia własnego mieszkania.
     Skomplikowane losy
     - Mam mieszkanie, trzypokojowe, w wieżowcu, ale nie mogę tam żyć. Musiałam uciekać ze strachu przed własną rodziną. Często byłam bita, raz próbowali nawet wyrzucić mnie z szóstego piętra budynku. Powiadomiłam policję i uzyskałam od sądu nakaz natychmiastowej eksmisji mojej córki i jej męża. Jednak mijały lata, a komornik wciąż nie wykonywał wyroku. Między pobytami w szpitalach tułałam się po ludzkich progach, bo wiedziałam, że w domu czekałoby mnie bicie, wyzwiska, a może nawet coś gorszego. Od czerwca bieżącego roku jestem w hospicjum - wyznaje pani Bogumiła.
     Wspominając moment, gdy lekarz powiedział jej o nowotworze mówi.
     - Nie wstrząsnęło to mną. Życie mnie zahartowało, zniosę wszystko, nie należę do osób, które w takich chwilach histeryzują.
     Hospicjum
     Pani Bogumiła zachwala pobyt w hospicjum.
     – Tu jest mi bardzo dobrze, wszyscy są bardzo mili, mam opiekę lekarską i dach nad głową.
     Jedynym oparciem dla pani Bogusi jest wiara w Boga.
     – Wiarę wyniosłam już z rodzinnego gniazda i starałam się ją wpoić moim dzieciom. Zawsze mam przy sobie różaniec i często się modlę - mówi.
     Jedyną osobą, która odwiedza panią Bogumiłę jest jej niepełnosprawna córka, która cierpi na chorobę stawów spowodowaną ciężką anginą przebytą w dzieciństwie. Pani Bogumiła miała jeszcze syna, ale nadużywał często alkoholu i zmarł w wieku 42 lat, pozostawiając żonę i sześcioro dzieci, mieszkających obecnie w Próchniku.
     O śmierci
     - Nie boję się śmierci, jestem zawsze myślą blisko Boga i on jest przy mnie, co ma być to będzie i nic na to już nie poradzę. Nie żałuję niczego w swym życiu i jedynym moim pragnieniem jest czyste sumienie. Przeżyłam wiele, z 27 członków mojej rodziny zesłanych na Syberię wróciło tylko sześcioro, ale nigdy nie zapomnieliśmy o wierze. Chcę powiedzieć wszystkim ludziom, którzy boją się śmierci, że nie ma to sensu, śmierć była, jest i będzie, niech modlą się więc do Boga i ufają mu - stwierdza Bogusia.
     Pani Bogumiła jest postrzegana przez wszystkich pacjentów i obsługę jako kobieta żywa, z temperamentem, nie poddająca się chorobie i cierpieniu, mimo całego bagażu nieszczęść, które spotkały ją w życiu.
     Marzenia.
     Ostatnim marzeniem tej kobiety jest odzyskanie mieszkania i zamiena go na jednopokojowe, gdzie mogłaby samodzielnie żyć. Złożone przez nią oskarżenie do prokuratury, dotyczące bierności komornika wobec wyroku eksmisyjnego, być może wkrótce zostanie rozpatrzone.
     Marcin Jurzysta

Najnowsze artykuły w dziale Wiadomości

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama