Jak już donosiliśmy, w sobotę w Tolkmicku gościł minister Gróbarczyk. Jakiś czas temu jego zastępca zarzucił Zarządowi Województwa Pomorskiego współpracę z Kremlem. Powodem tego oskarżenia była nieprzychylna opinia Zarządu dla projektu przekopu Mierzei Wiślanej. Jak się okazuje musi to być dominująca narracja w ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, ponieważ w podobnym tonie wypowiedział się sam szef resortu.
Pan minister Gróbarczyk był łaskaw jednym tchem wspomnieć na spotkaniu w Tolkmicku o zastrzeżeniach Zarządu Województwa Pomorskiego i o tym, że podobnego zdania jest gubernator obwodu kaliningradzkiego. Zawiesił potem znacząco na chwilę głos, żeby wszyscy mogli sobie uświadomić tę oczywistą oczywistość, kto tu na czyim pasku chodzi. Ponieważ sam wielokrotnie sceptycznie wyrażałem się o tej inwestycji czuję się trochę pominięty w tych insynuacjach. Poza tym podobnie jak Putin uważam, że ziemia jest okrągła więc należy mi się również stosowne potępienie. Tak czy inaczej, słabe to było panie ministrze. Wierzę, że tylko brak czasu spowodował, że zamiast przywołać merytoryczne argumenty, wolał pan pójść w niesmaczne insynuacje. A szkoda, bo chętnie bym się dowiedział jakiego rodzaju fracht i skąd dokąd ma przepływać przez przekop i czy aby w ilościach wystarczających aby się ta inwestycja zwróciła. To, że na zalew jachtów morskich na Zalewie nie możemy liczyć, to już wiemy. Jest tu dla nich za płytko, a pogłębienie całego akwenu, a nawet tylko wszystkich podejść do portów do min. 1,7m nie wchodzi w rachubę. Bez tego nikt o zdrowych zmysłach się tu nie zapuści sprzętem za miliony złotych czy koron.
Problem z przekopem jest taki, że już teraz odtrąbiono sukces tego przedsięwzięcia, a dwaj elbląscy parlamentarzyści nie czekając na wyniki badań DNA bezpardonowo walczą o jego ojcostwo. Na ich miejscu byłbym ostrożniejszy – ich dziecko może okazać się synem marnotrawnym. Jedno nie ulega wątpliwości – jeśli przekop powstanie, to będzie to ogromny sukces propagandowy. No po prostu miś na skalę naszych możliwości. Jak będzie potem, to przyszłość pokaże. Są opinie poważnych naukowców, którzy twierdzą, że taka inwestycja w pobliżu trójmiejskich portów nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego, natomiast ryzyko zniszczenia plaż na Mierzei jest bardzo wysokie. O jakichś tam ptaszkach i żabkach nie wspomnę. Są oczywiście tacy, z profesorem Luksem na czele, którzy twierdzą, że nie ma ceny, której nie warto zapłacić za dostęp Elbląga do morza.
Z ideą przekopu jest trochę tak jak z namawianiem pasażerów pendolino, żeby wysiedli w Malborku i dalej pojechali do Gdyni autobusem przez Elbląg, bo inaczej to miasto przestanie się rozwijać. Można spróbować. Jakie będą wyniki, to zobaczymy. W końcu jesteśmy bogatym narodem i nie takie pieniądze wyrzucaliśmy w błoto.
A propos pieniędzy – na spotkaniu w Tolkmicku mogliśmy się dowiedzieć, że pani burmistrz Fromborka nie może się doprosić głupich dwu i pół miliona złotych na wykonanie odwiertu do wód zdrojowych, dzięki któremu to umierające miasteczko miałoby szanse na odżycie i zaistnienie na mapie Polski jako pełnoprawny kurort. Panowie marszałek z PO i wojewoda z PiS-u z podziwu godną jednomyślnością odmawiają wsparcia. Podobnie tragiczną sytuację sygnalizują mieszkańcy Nowej Pasłęki – tor podejściowy do portu ma tam zaledwie kilkadziesiąt centymetrów głębokości, co uniemożliwia połowy rybakom i zamyka wejście dla żeglarzy. Od lat, za tej i poprzedniej władzy, brakowało środków na pogłębianie. Praktycznie oznacza to koniec tej wioski. Porywamy się na wielkie, kosztowne i mocno wątpliwe projekty, a w tym samym czasie po cichu małe lokalne społeczności skazywane są na zagładę.
Problem z przekopem jest taki, że już teraz odtrąbiono sukces tego przedsięwzięcia, a dwaj elbląscy parlamentarzyści nie czekając na wyniki badań DNA bezpardonowo walczą o jego ojcostwo. Na ich miejscu byłbym ostrożniejszy – ich dziecko może okazać się synem marnotrawnym. Jedno nie ulega wątpliwości – jeśli przekop powstanie, to będzie to ogromny sukces propagandowy. No po prostu miś na skalę naszych możliwości. Jak będzie potem, to przyszłość pokaże. Są opinie poważnych naukowców, którzy twierdzą, że taka inwestycja w pobliżu trójmiejskich portów nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego, natomiast ryzyko zniszczenia plaż na Mierzei jest bardzo wysokie. O jakichś tam ptaszkach i żabkach nie wspomnę. Są oczywiście tacy, z profesorem Luksem na czele, którzy twierdzą, że nie ma ceny, której nie warto zapłacić za dostęp Elbląga do morza.
Z ideą przekopu jest trochę tak jak z namawianiem pasażerów pendolino, żeby wysiedli w Malborku i dalej pojechali do Gdyni autobusem przez Elbląg, bo inaczej to miasto przestanie się rozwijać. Można spróbować. Jakie będą wyniki, to zobaczymy. W końcu jesteśmy bogatym narodem i nie takie pieniądze wyrzucaliśmy w błoto.
A propos pieniędzy – na spotkaniu w Tolkmicku mogliśmy się dowiedzieć, że pani burmistrz Fromborka nie może się doprosić głupich dwu i pół miliona złotych na wykonanie odwiertu do wód zdrojowych, dzięki któremu to umierające miasteczko miałoby szanse na odżycie i zaistnienie na mapie Polski jako pełnoprawny kurort. Panowie marszałek z PO i wojewoda z PiS-u z podziwu godną jednomyślnością odmawiają wsparcia. Podobnie tragiczną sytuację sygnalizują mieszkańcy Nowej Pasłęki – tor podejściowy do portu ma tam zaledwie kilkadziesiąt centymetrów głębokości, co uniemożliwia połowy rybakom i zamyka wejście dla żeglarzy. Od lat, za tej i poprzedniej władzy, brakowało środków na pogłębianie. Praktycznie oznacza to koniec tej wioski. Porywamy się na wielkie, kosztowne i mocno wątpliwe projekty, a w tym samym czasie po cichu małe lokalne społeczności skazywane są na zagładę.