W czasie podróży po Namibii wybraliśmy się z parą przyjaciół i przewodnikiem – sympatycznym chłopakiem z plemienia Damaro - na Kalahari, by pomieszkać kilka dni z Buszmenami i poznać trochę ich zwyczaje. Przewodnik zapowiedział, że zabiera z nami jeszcze jedna osobę. Przewrotny los obarczył nas towarzystwem Anglika polskiego pochodzenia. Ted łączył w sobie świadomość potęgi brytyjskiego imperium z polską wszechwiedzą i prawdą jedyną. Ktoś pewnie zapyta, co to ma współnego z Elblągiem?
Gdy my próbowaliśmy nauczyć się czegoś o buszu i życiu w nim, Ted postanowił Buszmenów cywilizować i uszczęśliwić. Przywieźliśmy im potrzebne artykuły spożywcze, a Ted na kolanach walił się w serce demonstrując pokojowe zamiary. Kiedy wyruszyliśmy z mężczyznami w głąb buszu na polowanie, rozpoczął wykład, jak to robić. Pokazywał jak sprawdzić, skąd wieje, by podejść zwierzynę pod wiatr. Uprzejmi tubylcy starali się nie okazywać emocji, twarze były kamienne, ale w oczach pytanie – czy tu nie potrzeba szamana. Na szczęście w porę zainterweniował kolega. Ted – powiedział – oni żyją tu i polują kilka tysięcy lat. Naprawdę wiedzą, jak to robić.
Mam wrażenie, że role się odwróciły i to my, w naszym mieście i kraju, traktowani jesteśmy jak Buszmeni. Jedni rozdają nam cukierki, inni klęcząc przyrzekają, że nas nie skrzywdzą, jeszcze inni napominają, co należy robić. Generalnie wszelka władza i politycy mają nas za niecywilizowanych idiotów.
Prosty przykład - Elbląg. Miasto portowe z aspiracjami wielkiego otwarcia na świat - kolejny rok bez jednego, otwartego kąpieliska. Mieszkańcy swoje, władza swoje. Prezydent postanowił bowiem, że w części niecki basenu, który niegdyś był europejskim wyróżnikiem naszego grodu, zorganizuje nam kąpielowe sadzawki (jak nazywają to elblążanie). Pomijam, że to bardzo enigmatyczna przyszłość. Naprawdę wkurzający jest fakt, że nie znam nikogo, komu by się projekt wybrany do realizacji podobał. Prezydent odpycha jednak od siebie odpowiedzialność za ten wybór, cedując ją na sąd konkursowy, powołany do oceny projektów złożonych w konkursie na koncepcję modernizacji miejskiego kąpieliska.
No to poszperałam w Internecie i znalazłam. Skład Sądu Konkursowego powołanego przez prezydenta: PRZEWODNICZĄCY: mgr inż. arch. Jacek Bocheński – urbanista; SĘDZIA REFERENT: mgr inż. arch. Barbara Czajkowska – architekt-urbanista; CZŁONKOWIE: mgr inż. Agnieszka Banaś – kierownik Biura Zarządu Oddziału PTTK Ziemi Elbląskiej w Elblągu, mgr Aneta Janczuk – główny specjalista ds. sportu i rekreacji w Urzędzie Miasta w Kętrzynie oraz mgr inż. Leszek Kraszewski – PPHU B&L RENTOWNE BASENY. Nazwa organu doniosła, ale skład co najmniej zaskakujący. Pani z Kętrzyna oraz pan z Warszawy (Rentowne Baseny to warszawska firma) decydują o prestiżowych rozwiązaniach w naszym mieście! Choć szanuję i doceniam dorobek pana Bocheńskiego i pani Czajkowskiej, oboje czas kreatywności zawodowej naprawdę mają za sobą. I co ma biuro PTTK do architektonicznej i technologicznej koncepcji.
Dla mnie – nieucywilizowanej idiotki – jeszcze większym kuriozum jest uzasadnienie wyboru koncepcji modernizacji basenu w kontekście oceny prac wyróżnionych, lecz odrzuconych. Pierwszą nagrodę i zaproszenie do negocjacji w trybie zamówienia z wolnej ręki na wykonanie dokumentacji projektowo –kosztorysowej otrzymała praca Jerzego Hnata z Gliwic za „czytelną, osiową kompozycję zagospodarowania i zabudowy terenu, ciekawą rewitalizację historycznej niecki basenu oraz ciągu rekreacyjnego wzdłuż rzeki Kumieli, jako elementu powiązania z Europarkiem, prawidłową lokalizację zespołu basenów, racjonalne i efektywne rozwiązanie gospodarki wodnej w basenach oraz energooszczędność”. Cokolwiek to znaczy.
Wyróżnienia otrzymały: praca Grzegorza Lateckiego z Elbląga za „szczególnie bogaty program funkcjonalno-użytkowy adresowany do różnych grup wiekowych, za oryginalną, pomysłową kompozycję zagospodarowania historycznej niecki basenu oraz wyróżniający się poziom” oraz praca Macieja Kaufmana, Marcina Maraszka (Warszawa) i Tomasza Stanisławczyka z Gdańska za „najciekawszą koncepcję krajobrazowo-urbanistyczną, integrację funkcji kąpieliska z terenem przyległym i obszarem Europarku, racjonalne rozwiązanie północnej pierzei niecki basenu”. Akurat te aspekty - szczególnie bogaty program funkcjonalno-użytkowy czy najciekawsza koncepcja krajobrazowo-urbanistyczna - zdecydowanie mnie przekonują.
Szczęśliwie Opatrzność postanowiła nas uchronić przed tym katastrofalnym pomysłem, bo wszelkie plany pozyskania środków zewnętrznych na realizację wybranego cudactwa spełzły na niczym. Jak pisze wielu elblążan – może i dobrze. Niemniej smutny to fakt, że od pięciu lat słyszymy ciągle o priorytecie, wspaniałych wnioskach, projektach, środkach unijnych itd., a nawet spółdzielnia mieszkaniowa wygrywa z miastem konkurs na dofinansowanie swoich działań. Może m.in. dlatego, że to po prostu zły projekt. Znamienne, że nikt z członków szacownego sądu konkursowego nigdy publicznie nie stanął też w jego obronie.
W odpowiedzi na pytanie innego portalu o elbląskie kąpieliska prezydent odpowiedział: „myślę, że debata w tym temacie jest zbędna”. Ja myślę, że się pan myli. Pozostawienie mieszkańców przez kolejne pięć lat bez możliwości korzystania z letniej rekreacji na otwartych kąpieliskach jest upokarzające. Przepychanie na siłę krytykowanej powszechnie koncepcji modernizacji basenu przy ul. Spacerowej świadczy o pogardzie dla mieszkańców. To elblążanie powinni decydować, jak ma wyglądać ich miasto i dziedzictwo, które zostawią potomnym. I to zostawią z dumą, nie ze wstydem.