Członkowie zespołu, który pracuje nad planem ratowania szpitala miejskiego, mają trudny orzech do zgryzienia: długi placówki rosną, w mieście jest za dużo szpitalnych łóżek, ale nie ma zdecydowanej woli, by rynek usług medycznych podzielić. Pytanie też, czy należy to robić?
Oficjalnie nikt nie potwierdzi, że szpitali jest w Elblągu za dużo. Władysław Król, dyrektor 110. Szpitala Wojskowego, mówi:
- Szpitali nie jest za dużo, natomiast powielają się pewne ich struktury, poza tym panuje niepotrzebna i niezdrowa konkurencja – przyznaje dyrektor.
We wszystkich czterech elbląskich lecznicach jest dziś prawie 1350 łóżek i choć w ubiegłym roku przewinęło się przez nie ponad 51 tysięcy pacjentów (dane referatu zdrowia Urzędu Miejskiego - red.), sporo łóżek - z różnych powodów - pozostaje pustych. Jak wynika z naszych informacji, np. w 110 Szpitalu Wojskowym niewykorzystane jest co trzecie łóżko. Powielają się także oddziały - dotyczy to ginekologii, ale także ortopedii i oddziałów dziecięcych.
Sprawa społeczna
Rozmowy i decyzje o porządkach, choć w opinii wielu osób konieczne, są jednak trudne.
- Problem, przede wszystkim, tkwi w społecznym wydźwięku ewentualnych zmian, dlatego, że wszelkie zmiany oznaczałyby np. przenosiny lekarzy i pielęgniarek - mówi Władysław Król. Zastępca dyrektora największego w mieście Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego dr Tadeusz Naguszewski nie boi się konkurencji. Mówi, że to pacjenci powinni zadecydować o tym, jakie placówki i oddziały są potrzebne:
- Pacjenci mają już sporą świadomość i wiedzę, wybierają placówki, które uważają za bezpieczne, przyjazne, takie, w których fachowość i sprzęt do diagnostyki stoją na najwyższym poziomie.
Mus to mus
Janusz Nowak, przewodniczący zespołu kryzysowego, który ma za zadanie przygotować program ratunkowy dla zadłużonego na około 20 milionów złotych szpitala miejskiego, twierdzi, że do dyskusji o podziale kompetencji między lecznicami powinno jednak dojść. Jak wyjaśnia przewodniczący, decyzje o ewentualnych zmianach i podziale kompetencji należą do założycieli szpitali: samorządu województwa, prezydenta Elbląga oraz Ministerstwa Obrony Narodowej.
- Albo sami zainteresowani oraz ich zwierzchnicy usiądą i dokonają rozdziału rynku usług medycznych, albo dokona się to samoistnie, tyle, że wtedy będzie to trwało bardzo długo i kosztowało dużo drożej niż powinno – twierdzi Janusz Nowak.
Pod napięciem
Na przygotowanie swoich propozycji zespół ma już niewiele czasu. Jak się dowiedzieliśmy, na razie oprócz pomysłu prywatyzacji poszczególnych oddziałów mówi się np. o tym, by pieczę nad całym szpitalem miejskim, po jego oddłużeniu, przekazać samorządowi województwa, który - przypomnijmy – jest organem założycielskim szpitala wojewódzkiego.
- Takie rozwiązanie pomogłoby szpitalowi miejskiemu i jest zbieżne z planami dyrekcji WSZ dotyczącymi rozbudowy obiektu przy Królewieckiej - mówi jeden z członków zespołu kryzysowego.
Część uczestników spotkania przedstawicieli szpitali, jakie odbyło się wczoraj w ratuszu, uważa z kolei, że sytuacja miejskiego mogłaby dziś wyglądać inaczej, gdyby jego problemami i podziałem rynku świadczeń zdrowotnych władze Elbląga zajęły się kilka lat temu.
Czekamy z niepokojem
Aby na elbląskim rynku usług medycznych nastał ład, przynajmniej na dziś, chyba najbardziej zainteresowany jest dyrektor szpitala miejskiego, Jacek Perliński. Jeszcze bardziej pracownicy szpitala czekają jednak na mądre decyzje radnych na temat oddłużenia i zmian organizacyjnych.
- Pod koniec czerwca ma się odbyć sesja Rady Miejskiej i chciałbym, aby jakaś decyzja została podjęta, obawiam się bowiem, że jeśli wszystko zacznie się przedłużać, niedługo może nie być już o czym decydować – mówi Jacek Perliński.
- Szpitali nie jest za dużo, natomiast powielają się pewne ich struktury, poza tym panuje niepotrzebna i niezdrowa konkurencja – przyznaje dyrektor.
We wszystkich czterech elbląskich lecznicach jest dziś prawie 1350 łóżek i choć w ubiegłym roku przewinęło się przez nie ponad 51 tysięcy pacjentów (dane referatu zdrowia Urzędu Miejskiego - red.), sporo łóżek - z różnych powodów - pozostaje pustych. Jak wynika z naszych informacji, np. w 110 Szpitalu Wojskowym niewykorzystane jest co trzecie łóżko. Powielają się także oddziały - dotyczy to ginekologii, ale także ortopedii i oddziałów dziecięcych.
Sprawa społeczna
Rozmowy i decyzje o porządkach, choć w opinii wielu osób konieczne, są jednak trudne.
- Problem, przede wszystkim, tkwi w społecznym wydźwięku ewentualnych zmian, dlatego, że wszelkie zmiany oznaczałyby np. przenosiny lekarzy i pielęgniarek - mówi Władysław Król. Zastępca dyrektora największego w mieście Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego dr Tadeusz Naguszewski nie boi się konkurencji. Mówi, że to pacjenci powinni zadecydować o tym, jakie placówki i oddziały są potrzebne:
- Pacjenci mają już sporą świadomość i wiedzę, wybierają placówki, które uważają za bezpieczne, przyjazne, takie, w których fachowość i sprzęt do diagnostyki stoją na najwyższym poziomie.
Mus to mus
Janusz Nowak, przewodniczący zespołu kryzysowego, który ma za zadanie przygotować program ratunkowy dla zadłużonego na około 20 milionów złotych szpitala miejskiego, twierdzi, że do dyskusji o podziale kompetencji między lecznicami powinno jednak dojść. Jak wyjaśnia przewodniczący, decyzje o ewentualnych zmianach i podziale kompetencji należą do założycieli szpitali: samorządu województwa, prezydenta Elbląga oraz Ministerstwa Obrony Narodowej.
- Albo sami zainteresowani oraz ich zwierzchnicy usiądą i dokonają rozdziału rynku usług medycznych, albo dokona się to samoistnie, tyle, że wtedy będzie to trwało bardzo długo i kosztowało dużo drożej niż powinno – twierdzi Janusz Nowak.
Pod napięciem
Na przygotowanie swoich propozycji zespół ma już niewiele czasu. Jak się dowiedzieliśmy, na razie oprócz pomysłu prywatyzacji poszczególnych oddziałów mówi się np. o tym, by pieczę nad całym szpitalem miejskim, po jego oddłużeniu, przekazać samorządowi województwa, który - przypomnijmy – jest organem założycielskim szpitala wojewódzkiego.
- Takie rozwiązanie pomogłoby szpitalowi miejskiemu i jest zbieżne z planami dyrekcji WSZ dotyczącymi rozbudowy obiektu przy Królewieckiej - mówi jeden z członków zespołu kryzysowego.
Część uczestników spotkania przedstawicieli szpitali, jakie odbyło się wczoraj w ratuszu, uważa z kolei, że sytuacja miejskiego mogłaby dziś wyglądać inaczej, gdyby jego problemami i podziałem rynku świadczeń zdrowotnych władze Elbląga zajęły się kilka lat temu.
Czekamy z niepokojem
Aby na elbląskim rynku usług medycznych nastał ład, przynajmniej na dziś, chyba najbardziej zainteresowany jest dyrektor szpitala miejskiego, Jacek Perliński. Jeszcze bardziej pracownicy szpitala czekają jednak na mądre decyzje radnych na temat oddłużenia i zmian organizacyjnych.
- Pod koniec czerwca ma się odbyć sesja Rady Miejskiej i chciałbym, aby jakaś decyzja została podjęta, obawiam się bowiem, że jeśli wszystko zacznie się przedłużać, niedługo może nie być już o czym decydować – mówi Jacek Perliński.
AJ