Kto płaci za niskie ceny w Biedronce? - na to pytanie próbowali odpowiedzieć przedstawiciele Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Jeronimo Martins i byli pracownicy Biedronki, którzy spotkali się na konferencji w Elblągu.
Z wyliczeń Stowarzyszenia tymczasem wynika, że gdyby wszyscy pracownicy wystąpili do sądu po zapłatę za przepracowane nadgodziny, to Jeronimo Martins musiałoby zapłacić im 125 milionów zł. Z innym, ale podobnym problemem borykają się i przedsiębiorcy, którym właściciel sieci nie zapłacił za dostarczony towar.
- Problem ten dotknął wiele firm, a pomysłowość na powiększanie zysków Jeronimo była duża. Był wprowadzony system tworzenia tak zwanego sztucznego długu. Wystawiali nam faktury za rzekome promocje towarów przedsiębiorcy w ich sieci. Z tym, że nie było ani żadnych umów, ani takich promocji - stwierdził Edward Golent, przewodniczący Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Jeronimo Martins.
- To Państwowa Inspekcja Pracy i prokuratura powinny w imieniu pokrzywdzonych pracowników wystosować do sądu pozwy przeciwko właścicielowi sieci sklepów Biedronka - uważa tymczasem Lech Obara, radca prawny Stowarzyszenia. - System był taki, że od razu zakładano, iż ludzie będą dostawać 3/4 wynagrodzenia, natomiast faktycznie będą pracować w niepełnym wymiarze; uważamy, że to powinno uprawniać inspekcję pracy i prokuraturę do całościowego zajęcia się sprawą Biedronki i ukarania winnych.
Na spotkanie przybyły cztery byłe pracownice Biedronki, które albo zwolniły się na własną prośbę, albo też otrzymały wypowiedzenia:
- Pracowałam tam prawie 4 lata, rzeczywiście system i ewidencja, która była tam prowadzona, to jest fałsz. Zaczynałam od pracy kasjerki, a skończyłam moją karierę na kierowniku. Zostałam zmuszona do podpisania wypowiedzenia; to było po kontrolach inspekcji pracy, kiedy zaczęłam mówić po prostu prawdę. Były zalecenia z góry, że my nie możemy wpisywać nadgodzin; musieliśmy podpisywać takie ewidencje, jakie nam podsuwali – opowiadały byłe pracownice sklepu.
Już 56 przedsiębiorstw wytoczyło procesy firmie Jeronimo Martins. Byli pracownicy tymczasem wygrali już 7 spraw.
Zobacz także: "Biedronka przed sądem"
- Problem ten dotknął wiele firm, a pomysłowość na powiększanie zysków Jeronimo była duża. Był wprowadzony system tworzenia tak zwanego sztucznego długu. Wystawiali nam faktury za rzekome promocje towarów przedsiębiorcy w ich sieci. Z tym, że nie było ani żadnych umów, ani takich promocji - stwierdził Edward Golent, przewodniczący Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Jeronimo Martins.
- To Państwowa Inspekcja Pracy i prokuratura powinny w imieniu pokrzywdzonych pracowników wystosować do sądu pozwy przeciwko właścicielowi sieci sklepów Biedronka - uważa tymczasem Lech Obara, radca prawny Stowarzyszenia. - System był taki, że od razu zakładano, iż ludzie będą dostawać 3/4 wynagrodzenia, natomiast faktycznie będą pracować w niepełnym wymiarze; uważamy, że to powinno uprawniać inspekcję pracy i prokuraturę do całościowego zajęcia się sprawą Biedronki i ukarania winnych.
Na spotkanie przybyły cztery byłe pracownice Biedronki, które albo zwolniły się na własną prośbę, albo też otrzymały wypowiedzenia:
- Pracowałam tam prawie 4 lata, rzeczywiście system i ewidencja, która była tam prowadzona, to jest fałsz. Zaczynałam od pracy kasjerki, a skończyłam moją karierę na kierowniku. Zostałam zmuszona do podpisania wypowiedzenia; to było po kontrolach inspekcji pracy, kiedy zaczęłam mówić po prostu prawdę. Były zalecenia z góry, że my nie możemy wpisywać nadgodzin; musieliśmy podpisywać takie ewidencje, jakie nam podsuwali – opowiadały byłe pracownice sklepu.
Już 56 przedsiębiorstw wytoczyło procesy firmie Jeronimo Martins. Byli pracownicy tymczasem wygrali już 7 spraw.
Zobacz także: "Biedronka przed sądem"
J