Inspekcja pracy domaga się zmiany umów o pracę w nowych sklepach Biedronki w Elblągu i Braniewie. Oficjalne wystąpienie w tej sprawie zostało wysłane do Kostrzyna, gdzie mieści się siedziba firmy Jeronimo Martins Dystybucja. - To dla pracowników niedźwiedzia przysługa - przekonuje rzecznik JMD.
W obu miastach Jeronimo Martins przejął od innej sieci - Royal Markety cztery sklepy. Kontrole przeprowadzone po interwencjach pracowników wykazały, że nowy właściciel niezgodnie z prawem zmienił warunki zatrudnienia około 50 osobom.
Inspektorzy przypominają, że pracodawca, który przejmuje zakład pracy lub jego część, z mocy prawa musi przejąć również pracowników na tych samych zasadach. Pracowników z umowami na czas nieokreślony lub na 10 lat firma Jeronimo Martins zatrudniła jednak na 3 miesiące lub jeden rok, a niektórym osobom zmniejszyła etaty.
- Co prawda, niektórzy otrzymali wyższe wynagrodzenie, niż poprzednio, ale nie zmienia to faktu, że zostało złamane prawo - wyjaśnia elbląski inspektor pracy, Eugeniusz Dąbrowski.
Wystąpienie nie jest pierwszym pismem, jaki inspekcja skierowała w sprawie czterech nowych sklepów Biedronki. Wcześniej w sprawie sklepu przy ul. Nowowiejskiej w Elblągu kontaktowała się bowiem z regionalnym centrum dystrybucji w Grudziądzu.
- Odpowiedź, jaką otrzymaliśmy była niezgodna z prawdą – mówi Eugeniusz Dąbrowski. - Przedstawiciele sieci twierdzili, że przepisy, na które my się powołujemy, nie mają zastosowania w tym przypadku, bo Jeronimo Martins nie przejął majątku przejmowanego zakładu pracy. Ustaliliśmy jednak, że przejęto wyposażenie. Jest bezsporne, że dalej w tym samym miejscu jest sklep i pracują w nim ci sami ludzie.
- Sklepy, w których teraz jest Biedronka, wielokrotnie zmieniały właściciela, ale dotychczas nie było takiego problemu. Za każdym razem nowy pracodawca przejmował ludzi na zasadach określonych w kodeksie pracy, natomiast Jeronimo Martins robi to niezgodnie z prawem – podkreśla inspektor.
Wystąpienie bezpośrednio do właściciela sieci umożliwiły elbląskiej PIP niedawne zmiany przepisów.
- Jeszcze niedawno w takich przypadkach mogliśmy występować tylko do pracodawców, którzy mają swoją siedzibę w rejonie naszego działania, czyli na terenie województwa warmińsko – mazurskiego, teraz ta bariera znikła – tłumaczy Eugeniusz Dąbrowski.
- Inspekcja nie wie, o walczy - twierdzi rzecznik Jeronimo Martins, Paweł Tymiński. – Przepis, na który się powołuje dotyczyłby nas, gdybyśmy przejęli kontrolę nad firmą Royal Markety, a tak przecież nie było. Oni wycofali się z działalności w czterech sklepach, weszliśmy my i podpisaliśmy umowę z właścicielem obiektów. I nie był to nasz poprzednik. To, że zatrudniliśmy ludzi Royala to była nasza dobra wola. Zresztą nawet gdybyśmy zrealizowali postulaty inspekcji, wiązałoby się to z niższymi pensjami.
- PIP robi więc pracownikom niedźwiedzią przysługę – ocenia rzecznik.
Tymczasem do elbląskiego sądu pracy wpłynął pierwszy pozew od pracownicy jednego z przejętych przez Biedronkę sklepów. Kobieta domaga się, by zatrudniono ją na takich samych zasadach, na jakich pracowała w markecie Royala, bo zaproponowane jej przez JMD warunki były gorsze, niż u poprzedniego pracodawcy.
Inspektorzy przypominają, że pracodawca, który przejmuje zakład pracy lub jego część, z mocy prawa musi przejąć również pracowników na tych samych zasadach. Pracowników z umowami na czas nieokreślony lub na 10 lat firma Jeronimo Martins zatrudniła jednak na 3 miesiące lub jeden rok, a niektórym osobom zmniejszyła etaty.
- Co prawda, niektórzy otrzymali wyższe wynagrodzenie, niż poprzednio, ale nie zmienia to faktu, że zostało złamane prawo - wyjaśnia elbląski inspektor pracy, Eugeniusz Dąbrowski.
Wystąpienie nie jest pierwszym pismem, jaki inspekcja skierowała w sprawie czterech nowych sklepów Biedronki. Wcześniej w sprawie sklepu przy ul. Nowowiejskiej w Elblągu kontaktowała się bowiem z regionalnym centrum dystrybucji w Grudziądzu.
- Odpowiedź, jaką otrzymaliśmy była niezgodna z prawdą – mówi Eugeniusz Dąbrowski. - Przedstawiciele sieci twierdzili, że przepisy, na które my się powołujemy, nie mają zastosowania w tym przypadku, bo Jeronimo Martins nie przejął majątku przejmowanego zakładu pracy. Ustaliliśmy jednak, że przejęto wyposażenie. Jest bezsporne, że dalej w tym samym miejscu jest sklep i pracują w nim ci sami ludzie.
- Sklepy, w których teraz jest Biedronka, wielokrotnie zmieniały właściciela, ale dotychczas nie było takiego problemu. Za każdym razem nowy pracodawca przejmował ludzi na zasadach określonych w kodeksie pracy, natomiast Jeronimo Martins robi to niezgodnie z prawem – podkreśla inspektor.
Wystąpienie bezpośrednio do właściciela sieci umożliwiły elbląskiej PIP niedawne zmiany przepisów.
- Jeszcze niedawno w takich przypadkach mogliśmy występować tylko do pracodawców, którzy mają swoją siedzibę w rejonie naszego działania, czyli na terenie województwa warmińsko – mazurskiego, teraz ta bariera znikła – tłumaczy Eugeniusz Dąbrowski.
- Inspekcja nie wie, o walczy - twierdzi rzecznik Jeronimo Martins, Paweł Tymiński. – Przepis, na który się powołuje dotyczyłby nas, gdybyśmy przejęli kontrolę nad firmą Royal Markety, a tak przecież nie było. Oni wycofali się z działalności w czterech sklepach, weszliśmy my i podpisaliśmy umowę z właścicielem obiektów. I nie był to nasz poprzednik. To, że zatrudniliśmy ludzi Royala to była nasza dobra wola. Zresztą nawet gdybyśmy zrealizowali postulaty inspekcji, wiązałoby się to z niższymi pensjami.
- PIP robi więc pracownikom niedźwiedzią przysługę – ocenia rzecznik.
Tymczasem do elbląskiego sądu pracy wpłynął pierwszy pozew od pracownicy jednego z przejętych przez Biedronkę sklepów. Kobieta domaga się, by zatrudniono ją na takich samych zasadach, na jakich pracowała w markecie Royala, bo zaproponowane jej przez JMD warunki były gorsze, niż u poprzedniego pracodawcy.
SZ