Nie będzie procesu o pomówienie, jaki kilku osobom chciał wytoczyć przewodniczący rady Miejskiej Elbląga Janusz Nowak. Sąd Okręgowy utrzymał w mocy decyzję, który odmówił rozpoczęcia procesu. Sprawa dotyczy związków szefa elbląskiej Rady Miejskiej z Towarzystwem Budowlanym Śródmieście.
Przewodniczącemu nie spodobało się to, że elblążanie, którzy stracili wpłacone na mieszkania pieniądze, w liście odczytanym podczas sesji Rady Miejskiej zarzucili mu, że jako ówczesny członek rady nadzorczej Towarzystwa Budowlanego Śródmieście jest współodpowiedzialny za długi tej firmy. Nowak podał do sądu autorów listu, zarzucając im pomówienie. Przewodniczący nie stawił się jednak na pierwszą rozprawę, dlatego umorzono postępowanie.
Jak uzasadnił sąd, nieobecność oskarżyciela prywatnego jest równoznaczna z odstąpieniem od oskarżenia. Nowak decyzję sądu o umorzeniu jednak zaskarżył, bo jak stwierdził, nie otrzymał zawiadomienia o terminie rozprawy. Sąd wyższej instancji odrzucił jednak jego skargę. W uzasadnieniu czytamy, że Janusz Nowak został prawidłowo powiadomiony o terminie rozprawy, a zawiadomienie było dwukrotnie awizowane.
- Sąd nie jest zobowiązany do ustalania adresu lub sprawdzania, czy informacja o miejscu zamieszkania, którą podaje oskarżyciel, jest prawdziwa - wyjaśniała przewodnicząca składu sędziowskiego. - Sąd zdecydował o utrzymaniu w mocy decyzji sądu niższej instancji również ze względu na niewłaściwą postawę oskarżyciela. Lekceważący stosunek do sprawy ujawnił on też w artykule prasowym, w którym stwierdził, że "nie odebrał zawiadomienia, choć wiedział o rozprawie, ale nieoficjalnie".
Przewodniczący Rady Miejskiej, którego podczas ogłoszenia decyzji znowu w sądzie nie było (nie podjął zawiadomienia - co stwierdził sąd), powiedział, że ma przy sobie awizo, ale nie zdążył odebrać korespondencji.
- Jest wyrok, więc muszę się z nim zgodzić, ale chcę się zastanowić, co dalej - powiedział Janusz Nowak.
Przewodniczący Rady Miejskiej dodał jednocześnie, że czuje komfort psychiczny.
- Prokuratura w sprawie Śródmieścia przecież prowadziła postępowanie i "w sprawie" i "przeciwko" i nawet nie byłem wzywany, by składać zeznania; z tego więc wniosek, że zostałem oczyszczony z zarzutów zawartych w liście - podkreśla Janusz Nowak.
Zobacz także: "Przewodniczący odpuścił?"
Jak uzasadnił sąd, nieobecność oskarżyciela prywatnego jest równoznaczna z odstąpieniem od oskarżenia. Nowak decyzję sądu o umorzeniu jednak zaskarżył, bo jak stwierdził, nie otrzymał zawiadomienia o terminie rozprawy. Sąd wyższej instancji odrzucił jednak jego skargę. W uzasadnieniu czytamy, że Janusz Nowak został prawidłowo powiadomiony o terminie rozprawy, a zawiadomienie było dwukrotnie awizowane.
- Sąd nie jest zobowiązany do ustalania adresu lub sprawdzania, czy informacja o miejscu zamieszkania, którą podaje oskarżyciel, jest prawdziwa - wyjaśniała przewodnicząca składu sędziowskiego. - Sąd zdecydował o utrzymaniu w mocy decyzji sądu niższej instancji również ze względu na niewłaściwą postawę oskarżyciela. Lekceważący stosunek do sprawy ujawnił on też w artykule prasowym, w którym stwierdził, że "nie odebrał zawiadomienia, choć wiedział o rozprawie, ale nieoficjalnie".
Przewodniczący Rady Miejskiej, którego podczas ogłoszenia decyzji znowu w sądzie nie było (nie podjął zawiadomienia - co stwierdził sąd), powiedział, że ma przy sobie awizo, ale nie zdążył odebrać korespondencji.
- Jest wyrok, więc muszę się z nim zgodzić, ale chcę się zastanowić, co dalej - powiedział Janusz Nowak.
Przewodniczący Rady Miejskiej dodał jednocześnie, że czuje komfort psychiczny.
- Prokuratura w sprawie Śródmieścia przecież prowadziła postępowanie i "w sprawie" i "przeciwko" i nawet nie byłem wzywany, by składać zeznania; z tego więc wniosek, że zostałem oczyszczony z zarzutów zawartych w liście - podkreśla Janusz Nowak.
Zobacz także: "Przewodniczący odpuścił?"
A