Dlaczego podczas ostatniej powodzi w Elblągu nie udało się skierować wody z wezbranej Kumieli do niecki nieczynnego basenu przy ul. Spacerowej, co być może pomogłoby ograniczyć straty? Znaleźliśmy odpowiedź na to pytanie, które od dłuższego czasu nurtuje mieszkańców naszego miasta.
Na początek artykułu małe wyjaśnienie: w jaki sposób napełniany był basen przy ul. Spacerowej? Pod mostem w ciągu ul. Kościuszki znajduje się jaz, którego zadaniem - po zamknięciu zasuw - jest spiętrzenie wody w Kumieli przed mostem w taki sposób, by przelała się ona przez śluzę do odstojnika, który znajduje się przy hotelu Młyn, a stamtąd rurą – biegnącą pod Kumielą - woda przelewała się do niecki basenu. Tak to działało przez lata, aż do zamknięcia basenu w 2012 roku. Dlaczego nie zadziałało przy okazji powodzi? Z naszych informacji wynika, że służby kryzysowe próbowały napełnić basen, ale okazało się to niemożliwe z powodów prawnych i technicznych. Co ciekawe, dwa tygodnie przed powodzią, gdy stan Kumieli był już wysoki, z jazu zdemontowano niektóre elementy konstrukcyjne... Ale po kolei.
Niesprawne mechanizmy
Basen przy ul. Spacerowej został zamknięty w 2012 roku. Przez pięć lat nie był napełniany wodą, w najbliższych latach na jego części ma powstać nowoczesny kompleks basenów odkrytych.
- Chcę zaznaczyć, że basen przy ul. Spacerowej nigdy nie był zbiornikiem retencyjnym, a cały system urządzeń służył od początku jedynie do napełniania basenu do celów kąpielowych, co trwało zwykle 2-3 tygodnie, bo w takim tempie woda z odstojnika wpływała rurą do niecki. W sytuacji ostatniej powodzi było to niemożliwe – mówi nam dzisiaj Andrzej Bugajny, dyrektor MOSiR.
Dyrekcja MOSiR-u uznała, że po wyłączeniu basenu z użytkowania jaz nie jest już MOSiR-owi potrzebny. „MOSiR corocznie ponosił koszty związane z dokonywaniem przeglądów technicznych oraz konserwacją urządzeń” - dodaje Andrzej Bugajny.
20 lipca 2016 roku MOSiR wystąpił więc do prezydenta Elbląga z wnioskiem o przekazanie jazomostu Żuławskiemu Zarządowi Melioracji i Urządzeń Wodnych. Do formalnego przekazania urządzeń do ŻZMiUW doszło 5 września 2017 roku, a więc... dwa tygodnie przed powodzią, gdy stan Kumieli był już wysoki. Protokół podpisali inspektorzy z Departamentu Gospodarki Nieruchomościami i Geodezji Urzędu Miejskiego oraz pracownicy ŻZMiUW w obecności pracownika MOSiR. Wartość urządzeń określono na 88 tysięcy złotych. Wygaszono również pozwolenie wodno-prawne na to urządzenie.
„Podczas wizji [lokalnej – red.] stwierdzono, że mechanizmy wyciągowe są niekompletne i niesprawne. Uwaga wniesiona przez Pana Józefa Osesek [pracownik ŻZMiUW – red.]: zasuwy są silnie skorodowane, w tym jedna z zasuw jest zamknięta, bez możliwości regulacji” - napisano w protokole przekazania.
Rozebrano zasuwy
Kilka dni po przejęciu urządzeń Żuławski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych... rozebrał niektóre elementy jazomostu.
„Po przejęciu budowli skierowano brygadę mechaników celem uruchomienia mechanizmów i przywrócenia możliwości regulacyjnych zasuw. Jednak mimo prób nie było możliwości uruchomienia zasuw. Były „zapieczone” przez korozję w prowadnicach. Części ruchome przekładni mechanizmów były niekompletne, pozostałe koła zębate mechanizmów również były „zapieczone” w korpusach przekładni bez możliwości ruchu” - pisze w odpowiedzi na nasze pytania Cezary Terech, dyrektor ŻZMiUW. - „Z uwagi na powyższe podjęto decyzję o demontażu zasuw i mechanizmów, ponieważ w przypadku gwałtownego spływu wód, przy braku możliwości regulacji, mogło dojść do blokady budowli przez spływające z wodą konary drzew i gałęzie. W takim przypadku istniało zagrożenie zalania znajdującego się powyżej osiedla mieszkaniowego oraz zagrożenie stateczności budowli, w tym ul. Kościuszki. Elementy nadające się do naprawy zostały zabezpieczone na warsztacie Sekcji Konserwacji, a elementy całkowite zniszczone zostały zezłomowane” - dodaje dyrektor.
W zamian, jak wyjaśnia Cezary Terech, pracownicy ŻZMiUW zamontowali tzw. szandory, wykonane z drewna, które spiętrzyły wodę o około 20 cm. - To było jednak za mało, by woda mogła przelać się do odstojnika – mówią nam osoby, które znają sprawę, ale chcą zachować anonimowość.
- To i tak by nic nie dało, bo nurt rzeki był za silny, by woda mogła szerokim strumieniem wpływać przez śluzę do odstojnika. Poza tym w odstojniku zmieściłoby się około 200 metrów sześciennych wody. A reszta zalałaby hotel i pobliskie osiedle mieszkaniowe, bo woda z odstojnika nie miałaby szybkiego ujścia - wyjaśnia Cezary Terech.
Co można zatem zrobić, by nie dopuścić więcej do takiego wylania Kumieli? Na rzece, między ul. Marymoncką a Kościuszki, ma powstać zbiornik retencyjny. Żuławski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych ma gotową dokumentację i wszystkie możliwe pozwolenia. Brakuje jednego – pieniędzy. - Zaczęliśmy już nawet prace z własnych środków, by projekt nie stracił ważności. Zbiornik retencyjny ma mieć powierzchnię 140 tysięcy metrów sześciennych, będzie kosztował około 24-25 milionów złotych, ale nie mamy środków na wkład własny – dodaje Cezary Terech.
W poniedziałek w Urzędzie Miejskim odbyło się spotkanie z prezydentem w tej sprawie. Z naszych informacji wynika, że samorząd będzie razem z Żuławskim Zarządem Melioracji i Urządzeń Wodnych ubiegał się o dofinansowanie inwestycji w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Niesprawne mechanizmy
Basen przy ul. Spacerowej został zamknięty w 2012 roku. Przez pięć lat nie był napełniany wodą, w najbliższych latach na jego części ma powstać nowoczesny kompleks basenów odkrytych.
- Chcę zaznaczyć, że basen przy ul. Spacerowej nigdy nie był zbiornikiem retencyjnym, a cały system urządzeń służył od początku jedynie do napełniania basenu do celów kąpielowych, co trwało zwykle 2-3 tygodnie, bo w takim tempie woda z odstojnika wpływała rurą do niecki. W sytuacji ostatniej powodzi było to niemożliwe – mówi nam dzisiaj Andrzej Bugajny, dyrektor MOSiR.
Dyrekcja MOSiR-u uznała, że po wyłączeniu basenu z użytkowania jaz nie jest już MOSiR-owi potrzebny. „MOSiR corocznie ponosił koszty związane z dokonywaniem przeglądów technicznych oraz konserwacją urządzeń” - dodaje Andrzej Bugajny.
20 lipca 2016 roku MOSiR wystąpił więc do prezydenta Elbląga z wnioskiem o przekazanie jazomostu Żuławskiemu Zarządowi Melioracji i Urządzeń Wodnych. Do formalnego przekazania urządzeń do ŻZMiUW doszło 5 września 2017 roku, a więc... dwa tygodnie przed powodzią, gdy stan Kumieli był już wysoki. Protokół podpisali inspektorzy z Departamentu Gospodarki Nieruchomościami i Geodezji Urzędu Miejskiego oraz pracownicy ŻZMiUW w obecności pracownika MOSiR. Wartość urządzeń określono na 88 tysięcy złotych. Wygaszono również pozwolenie wodno-prawne na to urządzenie.
„Podczas wizji [lokalnej – red.] stwierdzono, że mechanizmy wyciągowe są niekompletne i niesprawne. Uwaga wniesiona przez Pana Józefa Osesek [pracownik ŻZMiUW – red.]: zasuwy są silnie skorodowane, w tym jedna z zasuw jest zamknięta, bez możliwości regulacji” - napisano w protokole przekazania.
Rozebrano zasuwy
Kilka dni po przejęciu urządzeń Żuławski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych... rozebrał niektóre elementy jazomostu.
„Po przejęciu budowli skierowano brygadę mechaników celem uruchomienia mechanizmów i przywrócenia możliwości regulacyjnych zasuw. Jednak mimo prób nie było możliwości uruchomienia zasuw. Były „zapieczone” przez korozję w prowadnicach. Części ruchome przekładni mechanizmów były niekompletne, pozostałe koła zębate mechanizmów również były „zapieczone” w korpusach przekładni bez możliwości ruchu” - pisze w odpowiedzi na nasze pytania Cezary Terech, dyrektor ŻZMiUW. - „Z uwagi na powyższe podjęto decyzję o demontażu zasuw i mechanizmów, ponieważ w przypadku gwałtownego spływu wód, przy braku możliwości regulacji, mogło dojść do blokady budowli przez spływające z wodą konary drzew i gałęzie. W takim przypadku istniało zagrożenie zalania znajdującego się powyżej osiedla mieszkaniowego oraz zagrożenie stateczności budowli, w tym ul. Kościuszki. Elementy nadające się do naprawy zostały zabezpieczone na warsztacie Sekcji Konserwacji, a elementy całkowite zniszczone zostały zezłomowane” - dodaje dyrektor.
W zamian, jak wyjaśnia Cezary Terech, pracownicy ŻZMiUW zamontowali tzw. szandory, wykonane z drewna, które spiętrzyły wodę o około 20 cm. - To było jednak za mało, by woda mogła przelać się do odstojnika – mówią nam osoby, które znają sprawę, ale chcą zachować anonimowość.
- To i tak by nic nie dało, bo nurt rzeki był za silny, by woda mogła szerokim strumieniem wpływać przez śluzę do odstojnika. Poza tym w odstojniku zmieściłoby się około 200 metrów sześciennych wody. A reszta zalałaby hotel i pobliskie osiedle mieszkaniowe, bo woda z odstojnika nie miałaby szybkiego ujścia - wyjaśnia Cezary Terech.
Co można zatem zrobić, by nie dopuścić więcej do takiego wylania Kumieli? Na rzece, między ul. Marymoncką a Kościuszki, ma powstać zbiornik retencyjny. Żuławski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych ma gotową dokumentację i wszystkie możliwe pozwolenia. Brakuje jednego – pieniędzy. - Zaczęliśmy już nawet prace z własnych środków, by projekt nie stracił ważności. Zbiornik retencyjny ma mieć powierzchnię 140 tysięcy metrów sześciennych, będzie kosztował około 24-25 milionów złotych, ale nie mamy środków na wkład własny – dodaje Cezary Terech.
W poniedziałek w Urzędzie Miejskim odbyło się spotkanie z prezydentem w tej sprawie. Z naszych informacji wynika, że samorząd będzie razem z Żuławskim Zarządem Melioracji i Urządzeń Wodnych ubiegał się o dofinansowanie inwestycji w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.