Posłowie na ostatnim posiedzeniu przegłosowali ustawę, która m.in. zwalnia z podatku VAT dostęp do Internetu. Tylko czy aby na pewno pociągnie to za sobą spadek kosztów połączenia z siecią?
Debata na ten temat toczyła się długo. Najpierw Sejm postanowił zwolnić dostęp do Internetu z VAT, potem Senat pod naciskiem rządu, który straszył wizją walącego się budżetu, podwyższył z obecnych 7 na 22 proc. „ovatowanie” tej usługi. W tym momencie dyskusja rozgorzała na nowo. Co ciekawe, wielu członków rządu zmieniło niespodziewanie pogląd na tę sprawę, podnosząc pożytki jakie płyną dla społeczeństwa z tytułu tańszego surfowania po Sieci.
Ideę zniesienia VAT-u popierał także bardzo aktywnie sam marszałek Marek Borowski. Tylko minister finansów prawie do samego końca wypominał nam w telewizorze, że kosztem obniżenia przychodów budżetu my, internauci oglądamy gołe baby. W tej sytuacji klub poselski SLD na wniosek rządu i przy poparciu jak rzadko prawie całej opozycji uchwalił zwolnienie opłat za dostęp do Internetu z podatku VAT.
Mogłoby się wydawać, że wszyscy są zadowoleni. Internauci mają tańszy dostęp, a rząd i SLD ich wdzięczność, co w sytuacji gwałtownie malejącej popularności wydaje się jedynym wytłumaczeniem nagłej zmiany stanowiska w sprawie VAT-u na Internet. W końcu kilka milionów użytkowników Sieci to zbyt poważna masa wyborcza, żeby można było ją ot tak sobie zlekceważyć. Rozumie to doskonale zarówno koalicja, jak i opozycja i wspólnie postanowili się zabawić w dobrych wujków. Przyszło im to tym łatwiej, że paradoksalnie budżet zyskuje na takim posunięciu. Uchwalono bowiem zwolnienie z VAT-u, a nie zerową stawkę.
Dla niewtajemniczonych w arkana rozliczeń vatowskich brzmi to podobnie. Z punktu widzenia firm świadczących usługi dostępowe do Internetu różnica jest ogromna. Sprowadza się do istotnego podniesienia kosztów świadczenia tej usługi, poprzez pozbawienie prawa do znacznej części odliczeń tzw. podatku naliczonego. W sytuacji, gdy drastycznie rosną koszty, wzrost cen netto za dostęp do Internetu wydaje się nieuchronny. Chyba, że tym razem, to dostawcy Internetu zabawią się w dobrych wujaszków.
Jeśli ktoś chciałby się odwdzięczyć któremuś z naszych obecnych posłów przy urnie podczas najbliższych wyborów, to niech to uczyni. Ale nie za tani Internet...
Ideę zniesienia VAT-u popierał także bardzo aktywnie sam marszałek Marek Borowski. Tylko minister finansów prawie do samego końca wypominał nam w telewizorze, że kosztem obniżenia przychodów budżetu my, internauci oglądamy gołe baby. W tej sytuacji klub poselski SLD na wniosek rządu i przy poparciu jak rzadko prawie całej opozycji uchwalił zwolnienie opłat za dostęp do Internetu z podatku VAT.
Mogłoby się wydawać, że wszyscy są zadowoleni. Internauci mają tańszy dostęp, a rząd i SLD ich wdzięczność, co w sytuacji gwałtownie malejącej popularności wydaje się jedynym wytłumaczeniem nagłej zmiany stanowiska w sprawie VAT-u na Internet. W końcu kilka milionów użytkowników Sieci to zbyt poważna masa wyborcza, żeby można było ją ot tak sobie zlekceważyć. Rozumie to doskonale zarówno koalicja, jak i opozycja i wspólnie postanowili się zabawić w dobrych wujków. Przyszło im to tym łatwiej, że paradoksalnie budżet zyskuje na takim posunięciu. Uchwalono bowiem zwolnienie z VAT-u, a nie zerową stawkę.
Dla niewtajemniczonych w arkana rozliczeń vatowskich brzmi to podobnie. Z punktu widzenia firm świadczących usługi dostępowe do Internetu różnica jest ogromna. Sprowadza się do istotnego podniesienia kosztów świadczenia tej usługi, poprzez pozbawienie prawa do znacznej części odliczeń tzw. podatku naliczonego. W sytuacji, gdy drastycznie rosną koszty, wzrost cen netto za dostęp do Internetu wydaje się nieuchronny. Chyba, że tym razem, to dostawcy Internetu zabawią się w dobrych wujaszków.
Jeśli ktoś chciałby się odwdzięczyć któremuś z naszych obecnych posłów przy urnie podczas najbliższych wyborów, to niech to uczyni. Ale nie za tani Internet...
wg