Śladami polskich zdobywców ruszył elblążanin. Bogusław Tołwiński jest nauczycielem wychowania fizycznego. Od 12 lat prowadzi sekcję triatlonu. Jest także uczestnikiem telewizyjnego programu "Zdobywcy".
Czym zajmuje się pan na co dzień?
Jestem nauczycielem w Szkole Podstawowej Nr 16. Pracuję też w Klubie MKS Truso jako trener sekcji triatlonu. Prowadzę tę sekcję już od dwunastu lat. Czasami jestem czynnym zawodnikiem, lubię się pościgać i pomęczyć z zawodnikami. Między innymi pewnie dlatego znalazłem się tam, gdzie się znalazłem. A na co dzień jestem szczęśliwym tatusiem pięcioletniego syna, mam żonę Mariolę.
Jest pan zadowolony, czuje się pan spełniony?
Jestem szczęśliwym człowiekiem. Zawsze mówię, że lubię to co robię i jeszcze mi za to płacą. Zawsze podążam swoją drogą, ciągle poszukuję czegoś nowego i dzięki temu mogę robić kolejne rzeczy, które są kontynuacją mojego stylu życia, ale poszerzają mi horyzonty. Wszystko, co dzieje się w moim życiu, a szczególnie pracę z młodzieżą traktuję jako zamiłowanie, pasję, hobby i misję. Staram się sprzedać młodzieży pewne wartości, według których sam żyję. Wszystko to, co robię daje mi kolejne owoce, którymi mogę się dzielić. Może dlatego jest tak, że dostaję więcej od życia ponieważ sam też dużo z siebie daję?
Jak trafił pan do programu "Zdobywcy"?
To jest dosyć długa historia. Może zacznę od tego, że o programie dowiedziałem się od kolegi. Głównym celem programu "Zdobywcy" był wyjazd do Nepalu i możliwość wspinania się na sześciotysięcznik z Krzysztofem Wielickim, najlepszym himalaistą w Polsce i najprawdopodobniej na świecie. A samymi górami pasjonuję się już przynajmniej od 20 lat. I już kilkanaście lat temu założyłem sobie pewne cele, które miały się stopniowo realizować. Wśród nich był również wyjazd w Himalaje. Wymarzyłem to sobie. Dzięki temu programowi moje marzenie mogłoby się w końcu spełnić. Dlatego wysłałem zgłoszenie.
Trudno było się dostać do programu?
Spośród kilku tysięcy chętnych wybrano setkę osób. Ta setka spotkała się w Zalesiu na trzydniowych konsultacjach, gdzie poprzez różne zabiegi m.in. szkolenia medialne, testy sprawnościowe, psychologiczne - wybrano pięćdziesiątkę. Ja miałem szczęście znaleźć się w tej grupie, zupełnie nie wiem dlaczego (śmiech). Kolejne testy wyłoniły finałową piętnastkę.
Pan od lat zajmuje się sportem, więc testy sprawnościowe nie były zapewne dla pana problemem. Ale czy w programie może wziąć udział każdy?
Jest to program rzeczywiście dla każdego. Dlatego, że w tej piętnastce znaleźli się ludzie zupełnie różni: i sprawni, i mniej sprawni fizycznie, i młodsi, i starsi, zupełnie zróżnicowani zawodowo - od plastyka po mechanika czy strażaka. Także w zasadzie ta piętnastka może się składać z każdego.
Jak wyglądała praca nad programem, gdzie był realizowany?
Pierwsze sześć odcinków, o których mogę mówić, jest z Polski. Są to eliminacje, gdzie powstały trzy drużyny: białych, czerwonych i niebieskich. Drużyny rywalizowały ze sobą o kolejne etapy. Plan był taki, że w Polsce odpada jedna drużyna, do Nepalu lecą pozostałe dwie. Tam w dżungli rywalizują ze sobą jeszcze trzy dni, przegrani wracają, a wygrani w nagrodę idą na szczyt.
Jakie są pana wrażenia po tym programie? Czy przeżył pan prawdziwą przygodę?
Wartością tego programu jest to, że nie ma tu walki bezpośrednio o pieniądze czy jakieś nagrody rzeczowe. W "Zdobywcach" można wygrać przygodę. Program organizują Krzysztof Wielicki i Kuba Jakubczyk - dwaj wspaniali alpiniści, himalaiści (Beata Pawlikowska jest osobą prowadzącą) i samo spotkanie z nimi jest już przygodą. Dla tych, którzy kochają góry, jest to rzeczywiście wielka gratka. Poza tym "Zdobywcy" różnią się od innych tego typu programów, gdzie uczestnicy walczą o mercedesa czy milion złotych, co wprowadza różne niesnaski, problemy, konflikty. W "Zdobywcach" nie chodzi o to, żeby ludzie ze sobą walczyli bezpośrednio, tu chodzi o walkę sportową. To co się dzieje między drużynami, to współpraca, przyjaźń, zdrowa rywalizacja, gra fair. W ciągu tych dziesięciu bardzo intensywnych dni w Polsce bardzo się ze sobą zżyliśmy. Mam nadzieję, że zostanie to tak wyeksponowane, żeby osoby, które będą to oglądały, mogły stwierdzić, że rzeczywiście można się bawić i w takim programie, a nie tylko tam, gdzie jest wojna i nienawiść.
Czy planuje pan już kolejne wyprawy, przygodę z telewizją?
Przyjąłem taką zasadę, że co roku coś sobie wymyślam. Generalnie zaczęło się to od momentu, kiedy zacząłem zajmować się triatlonem. Co roku chciałem doświadczyć czegoś mocniejszego. Przyznaję, że jest to już w pewnym stopniu uzależnienie. W zeszłym roku latem pojechałem sobie na "Selekcję", w tym roku "Zdobywcy". A co będzie później, okaże się z czasem. Obudzę się któregoś dnia, powiem sobie "o, dobra mam pomysł na to". I zrobię to.
Czy liczy pan na jakieś profity w związku z uczestnictwem w programie telewizyjnym?
Jak wszyscy wiemy telewizja pewne rzeczy może ułatwić. I szczerze mówiąc, liczę na to, że dzięki temu ktoś może mnie zauważy i być może będzie kojarzyć mnie z triatlonem - chciałbym ten triatlon wypromować. Jest to bardzo fajna dyscyplina, na świecie wiele osób się w to bawi, a u nas w Polsce praktycznie w ogóle tego nie ma. Może uda mi się zarazić do tego nowych ludzi. Wszystkich zapraszam serdecznie na sekcję triatlonu w klubie MKS Truso. Może przy okazji znajdzie się jakiś sponsor?
Czy chciałby pan jeszcze coś przekazać Czytelnikom portElu?
Chciałbym podkreślić to, co potwierdzam moim życiem - nigdy na nic nie jest za późno. W każdym jest jakiś potencjał i żeby go uaktywnić wystarczy po prostu chcieć coś zrobić. Tego właśnie dowodzi program “Zdobywcy”. Także mam takie przesłanie dla ludzi siedzących w domu: proszę przestać marudzić, tylko wstawać i działać. Jak ktoś chce coś przeżyć, to na pewno znajdzie sobie jakieś zadanie. A jeżeli nie jest sam w stanie tego rozpocząć, to niech się skontaktuje z elbląskimi triatlonistami...
***
"Zdobywcy - śladami polskich odkrywców" to program promujący aktywny styl życia, szlachetną przygodę oraz zdrową rywalizację. Tym razem uczestnicy programu walczą o szansę wyprawy w Himalaje. Tylko pięciu z nich będzie miało okazję wejścia na Dach Świata. Zmagania możemy oglądać w każdą sobotę o 12:30 w TVP 1. Powtórki programu emitowane są w środy o godz. 19:25 w TVP 3 i czwartki o 23:30 w TVP 1.
Jestem nauczycielem w Szkole Podstawowej Nr 16. Pracuję też w Klubie MKS Truso jako trener sekcji triatlonu. Prowadzę tę sekcję już od dwunastu lat. Czasami jestem czynnym zawodnikiem, lubię się pościgać i pomęczyć z zawodnikami. Między innymi pewnie dlatego znalazłem się tam, gdzie się znalazłem. A na co dzień jestem szczęśliwym tatusiem pięcioletniego syna, mam żonę Mariolę.
Jest pan zadowolony, czuje się pan spełniony?
Jestem szczęśliwym człowiekiem. Zawsze mówię, że lubię to co robię i jeszcze mi za to płacą. Zawsze podążam swoją drogą, ciągle poszukuję czegoś nowego i dzięki temu mogę robić kolejne rzeczy, które są kontynuacją mojego stylu życia, ale poszerzają mi horyzonty. Wszystko, co dzieje się w moim życiu, a szczególnie pracę z młodzieżą traktuję jako zamiłowanie, pasję, hobby i misję. Staram się sprzedać młodzieży pewne wartości, według których sam żyję. Wszystko to, co robię daje mi kolejne owoce, którymi mogę się dzielić. Może dlatego jest tak, że dostaję więcej od życia ponieważ sam też dużo z siebie daję?
Jak trafił pan do programu "Zdobywcy"?
To jest dosyć długa historia. Może zacznę od tego, że o programie dowiedziałem się od kolegi. Głównym celem programu "Zdobywcy" był wyjazd do Nepalu i możliwość wspinania się na sześciotysięcznik z Krzysztofem Wielickim, najlepszym himalaistą w Polsce i najprawdopodobniej na świecie. A samymi górami pasjonuję się już przynajmniej od 20 lat. I już kilkanaście lat temu założyłem sobie pewne cele, które miały się stopniowo realizować. Wśród nich był również wyjazd w Himalaje. Wymarzyłem to sobie. Dzięki temu programowi moje marzenie mogłoby się w końcu spełnić. Dlatego wysłałem zgłoszenie.
Trudno było się dostać do programu?
Spośród kilku tysięcy chętnych wybrano setkę osób. Ta setka spotkała się w Zalesiu na trzydniowych konsultacjach, gdzie poprzez różne zabiegi m.in. szkolenia medialne, testy sprawnościowe, psychologiczne - wybrano pięćdziesiątkę. Ja miałem szczęście znaleźć się w tej grupie, zupełnie nie wiem dlaczego (śmiech). Kolejne testy wyłoniły finałową piętnastkę.
Pan od lat zajmuje się sportem, więc testy sprawnościowe nie były zapewne dla pana problemem. Ale czy w programie może wziąć udział każdy?
Jest to program rzeczywiście dla każdego. Dlatego, że w tej piętnastce znaleźli się ludzie zupełnie różni: i sprawni, i mniej sprawni fizycznie, i młodsi, i starsi, zupełnie zróżnicowani zawodowo - od plastyka po mechanika czy strażaka. Także w zasadzie ta piętnastka może się składać z każdego.
Jak wyglądała praca nad programem, gdzie był realizowany?
Pierwsze sześć odcinków, o których mogę mówić, jest z Polski. Są to eliminacje, gdzie powstały trzy drużyny: białych, czerwonych i niebieskich. Drużyny rywalizowały ze sobą o kolejne etapy. Plan był taki, że w Polsce odpada jedna drużyna, do Nepalu lecą pozostałe dwie. Tam w dżungli rywalizują ze sobą jeszcze trzy dni, przegrani wracają, a wygrani w nagrodę idą na szczyt.
Jakie są pana wrażenia po tym programie? Czy przeżył pan prawdziwą przygodę?
Wartością tego programu jest to, że nie ma tu walki bezpośrednio o pieniądze czy jakieś nagrody rzeczowe. W "Zdobywcach" można wygrać przygodę. Program organizują Krzysztof Wielicki i Kuba Jakubczyk - dwaj wspaniali alpiniści, himalaiści (Beata Pawlikowska jest osobą prowadzącą) i samo spotkanie z nimi jest już przygodą. Dla tych, którzy kochają góry, jest to rzeczywiście wielka gratka. Poza tym "Zdobywcy" różnią się od innych tego typu programów, gdzie uczestnicy walczą o mercedesa czy milion złotych, co wprowadza różne niesnaski, problemy, konflikty. W "Zdobywcach" nie chodzi o to, żeby ludzie ze sobą walczyli bezpośrednio, tu chodzi o walkę sportową. To co się dzieje między drużynami, to współpraca, przyjaźń, zdrowa rywalizacja, gra fair. W ciągu tych dziesięciu bardzo intensywnych dni w Polsce bardzo się ze sobą zżyliśmy. Mam nadzieję, że zostanie to tak wyeksponowane, żeby osoby, które będą to oglądały, mogły stwierdzić, że rzeczywiście można się bawić i w takim programie, a nie tylko tam, gdzie jest wojna i nienawiść.
Czy planuje pan już kolejne wyprawy, przygodę z telewizją?
Przyjąłem taką zasadę, że co roku coś sobie wymyślam. Generalnie zaczęło się to od momentu, kiedy zacząłem zajmować się triatlonem. Co roku chciałem doświadczyć czegoś mocniejszego. Przyznaję, że jest to już w pewnym stopniu uzależnienie. W zeszłym roku latem pojechałem sobie na "Selekcję", w tym roku "Zdobywcy". A co będzie później, okaże się z czasem. Obudzę się któregoś dnia, powiem sobie "o, dobra mam pomysł na to". I zrobię to.
Czy liczy pan na jakieś profity w związku z uczestnictwem w programie telewizyjnym?
Jak wszyscy wiemy telewizja pewne rzeczy może ułatwić. I szczerze mówiąc, liczę na to, że dzięki temu ktoś może mnie zauważy i być może będzie kojarzyć mnie z triatlonem - chciałbym ten triatlon wypromować. Jest to bardzo fajna dyscyplina, na świecie wiele osób się w to bawi, a u nas w Polsce praktycznie w ogóle tego nie ma. Może uda mi się zarazić do tego nowych ludzi. Wszystkich zapraszam serdecznie na sekcję triatlonu w klubie MKS Truso. Może przy okazji znajdzie się jakiś sponsor?
Czy chciałby pan jeszcze coś przekazać Czytelnikom portElu?
Chciałbym podkreślić to, co potwierdzam moim życiem - nigdy na nic nie jest za późno. W każdym jest jakiś potencjał i żeby go uaktywnić wystarczy po prostu chcieć coś zrobić. Tego właśnie dowodzi program “Zdobywcy”. Także mam takie przesłanie dla ludzi siedzących w domu: proszę przestać marudzić, tylko wstawać i działać. Jak ktoś chce coś przeżyć, to na pewno znajdzie sobie jakieś zadanie. A jeżeli nie jest sam w stanie tego rozpocząć, to niech się skontaktuje z elbląskimi triatlonistami...
"Zdobywcy - śladami polskich odkrywców" to program promujący aktywny styl życia, szlachetną przygodę oraz zdrową rywalizację. Tym razem uczestnicy programu walczą o szansę wyprawy w Himalaje. Tylko pięciu z nich będzie miało okazję wejścia na Dach Świata. Zmagania możemy oglądać w każdą sobotę o 12:30 w TVP 1. Powtórki programu emitowane są w środy o godz. 19:25 w TVP 3 i czwartki o 23:30 w TVP 1.
OK