Od tragedii "Dzikiej Mrówki" minęło pięć tygodni. Mimo poszukiwań wciąż nie odnalazły się szczątki jachtu.
Jak mówi dyrektor elbląskiego Urzędu Morskiego, Wojciech Żurawski, nie ma co liczyć na to, że jacht albo jego części same wypłyną na powierzchnię wody.
- Jacht prawdopodobnie zahaczył się o żaki, utknął w mule, którego gruba warstwa zalega na dnie zalewu, albo przez sztorm został zagnany w szuwary - mówi Wojciech Żurawski. - Teraz rybacy zaczynają wyciągać zestawy żakowe i czekamy na sygnały od nich. Jeśli łódka nie odnajdzie się, pozostają poszukiwania. Najtańszy i najskuteczniejszy sposób to trałowanie, ale zapłacić za to będzie musiała rodzina zmarłego kapitana, bo do naszego postępowania jacht nie będzie już właściwie potrzebny.
Postępowanie w sprawie wypadku w Urzędzie Morskim zostało już zakończone. Nie zakończyły się natomiast postępowania sprawdzające prowadzone przez prokuratury rejonowe w Braniewie i Elblągu (doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożyła żona zaginionego żeglarza). Znane są już jednak wyniki sekcji zwłok 40-letniego Seweryna C. Zdaniem lekarzy sądowych, bezpośrednią przyczyną śmierci kapitana "Dzikiej Mrówki" było utonięcie. W zdarzeniu nie stwierdzono udziału osób trzecich.
- Czekamy na uwagi Izby Morskiej i wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy - wyjaśnia dyrektor Żurawski. - Na dziś nie ma także podstaw do wszczęcia sprawy karnej wobec któregokolwiek z kapitanów jachtów, które wraz z Dziką Mrówką wypłynęły z Fromborka. Oni próbowali pomóc, ale z powodu dużego wiatru manewry wokół leżącego w wodzie jachtu nic nie dały. Wrócili do brzegu, aby ratować własne życie.
- Jacht prawdopodobnie zahaczył się o żaki, utknął w mule, którego gruba warstwa zalega na dnie zalewu, albo przez sztorm został zagnany w szuwary - mówi Wojciech Żurawski. - Teraz rybacy zaczynają wyciągać zestawy żakowe i czekamy na sygnały od nich. Jeśli łódka nie odnajdzie się, pozostają poszukiwania. Najtańszy i najskuteczniejszy sposób to trałowanie, ale zapłacić za to będzie musiała rodzina zmarłego kapitana, bo do naszego postępowania jacht nie będzie już właściwie potrzebny.
Postępowanie w sprawie wypadku w Urzędzie Morskim zostało już zakończone. Nie zakończyły się natomiast postępowania sprawdzające prowadzone przez prokuratury rejonowe w Braniewie i Elblągu (doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożyła żona zaginionego żeglarza). Znane są już jednak wyniki sekcji zwłok 40-letniego Seweryna C. Zdaniem lekarzy sądowych, bezpośrednią przyczyną śmierci kapitana "Dzikiej Mrówki" było utonięcie. W zdarzeniu nie stwierdzono udziału osób trzecich.
- Czekamy na uwagi Izby Morskiej i wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy - wyjaśnia dyrektor Żurawski. - Na dziś nie ma także podstaw do wszczęcia sprawy karnej wobec któregokolwiek z kapitanów jachtów, które wraz z Dziką Mrówką wypłynęły z Fromborka. Oni próbowali pomóc, ale z powodu dużego wiatru manewry wokół leżącego w wodzie jachtu nic nie dały. Wrócili do brzegu, aby ratować własne życie.
AJ