Kandydaci na radnych przekonują dziś do swych kandydatów na prezydenta Elbląga. Mówi Waldemar Cichoń, znany elbląski rzeźbiarz, kandydat na radnego Komitetu „Wspólny Elbląg”, popierającego Sławomira Malinowskiego.
Piotr Derlukiewicz: Dlaczego warto głosować na Sławomira Malinowskiego?
Waldemar Cichoń: W tym cały politycznym trzęsawisku zawsze brakowało mi - a myślę, że także wielu innym elblążanom - jakiejś alternatywy pozapartyjnej. I w końcu jest taka alternatywa.
Czego możemy się spodziewać po Malinowskim jako prezydencie?
Na pewno nie chce robić żadnej rewolucji. Miasto funkcjonuje, jakoś się kręci, ale kręci się jakoś tak bez sensu, chaotycznie. Przykład z mojego podwórka - remont ulicy Ogólnej, tu mieszkam. Dzielnica była podzielona przez wiele miesięcy na dwie części, nie było żadnych kładek dla pieszych, żadnych przejść. Żeby dotrzeć na drugą stronę ulicy, trzeba było przejść niemal całą dzielnicę. A przecież ktoś te roboty wykonuje, ktoś je nadzoruje, urzędnicy miejscy pewnie co jakiś czas przyjeżdżali na kontrole. Ci ludzie powinni się wstydzić. Podobnie było podczas remontu na rogu Druskiej i Grunwaldzkiej. Inny przykład: dlaczego dochodzi do wypadków takich jak ten, w którym dziecko zostało zabite na pasach przez BMW. Jak to możliwe, żeby w niedużym przecież, a więc łatwym do skontrolowania mieście, dochodziło wciąż do nocnych wyścigów w piratów na ul. Płk. Dąbka, a przed remontem - na Ogólnej. Myślę, że Malinowski poradzi sobie z takimi problemami.
Jaki jest Sławomir Malinowski?
Zgłosił się do mnie jako pierwszy i jedyny przez te wszystkie lata samorządu. A ktoś, kto chce ryzykować współpracę ze mną, jest odważny, ma wyobraźnię i nie ma uprzedzeń. Trochę żartuję. Ale, już całkiem serio, pokazał odwagę, gdy w latach 90. trzeba było bronić Galerii EL. Chciano ją wtedy oddać Kościołowi. Gdy był przewodniczącym Rady Miasta w latach 1994-1998 i gdy tamta Rada obejmowała rządy, miasto miało 200 mld starych zł długu. Im w ciągu tych czterech lat udało się Elbląg z długu wydobyć - także przy jego udziale. Centrum Rehabilitacji przy ul. Królewieckiej też jest sukcesem tamtej kadencji. A więc jest dobrym menadżerem, jest też otwarty na potrzeby ludzi.
Czym chcecie przyciągnąć wyborców?
Wszystkie ugrupowania składają podobne obietnice wyborcze, więc nie będę ich powtarzał. Ale, na przykład, spróbujemy ustalić takie warunki w kwestiach gruntowych i podatkowych, żeby PiS sporą część z tych obiecanych 3 milionów mieszkań mógł wybudować w Elblągu.
A umiejętność współpracy z ludźmi. Jak jest z tym u Waszego kandydata?
Nie ma z tym żadnego problemu. Wszystko zależy od charakterów i siły argumentacji tych, którzy będą go otaczali.
Co Pan chciałby wnieść do Rady Miasta?
Złośliwi mówią, że z Cichoniem w Radzie byłoby przynajmniej śmiesznie. Ale poważnie… Uważam, że należy przełamać marginalizację kultury profesjonalnej i ograniczania się miasta jako mecenasa kultury do organizacji imprez masowych. Elbląg należy promować nie przez cepeliowską tandetę, ale przez twórczość i imprezy na poziomie światowym, a takie się zdarzają. Na nowo poznajemy przedwojenne dzieje Elbląga i to dobrze. Ale jednocześnie dzieje powojenne miasta, jeśli chodzi o wydawnictwa, stają się powoli białą plamą. Muzeum w Elblągu nie ma prawie żadnych zbiorów sztuki współczesnych elbląskich twórców, bo nie ma pieniędzy na zakupy. Te wszystkie rzeczy trzeba zmienić. Oczywiście, nie mam zamiaru ograniczać swojej obecności w Radzie tylko do sfery kultury. Z racji doświadczeń osobistych doskonale rozumiem problemy ludzi niepełnosprawnych i będę się starał je rozwiązywać. A jest ich niemało. Choćby te kilkadziesiąt lokali gastronomicznych na starówce, z których żaden nie jest przystosowany, żeby przyjąć osobę na wózku. Do Muzeum też nie można wjechać na wózku. Jedynym hotelem przystosowanym dla takich osób jest hotel Gromada, dawny Elzam - najdroższy w mieście. A przecież to są już standardy europejskie.
Waldemar Cichoń: W tym cały politycznym trzęsawisku zawsze brakowało mi - a myślę, że także wielu innym elblążanom - jakiejś alternatywy pozapartyjnej. I w końcu jest taka alternatywa.
Czego możemy się spodziewać po Malinowskim jako prezydencie?
Na pewno nie chce robić żadnej rewolucji. Miasto funkcjonuje, jakoś się kręci, ale kręci się jakoś tak bez sensu, chaotycznie. Przykład z mojego podwórka - remont ulicy Ogólnej, tu mieszkam. Dzielnica była podzielona przez wiele miesięcy na dwie części, nie było żadnych kładek dla pieszych, żadnych przejść. Żeby dotrzeć na drugą stronę ulicy, trzeba było przejść niemal całą dzielnicę. A przecież ktoś te roboty wykonuje, ktoś je nadzoruje, urzędnicy miejscy pewnie co jakiś czas przyjeżdżali na kontrole. Ci ludzie powinni się wstydzić. Podobnie było podczas remontu na rogu Druskiej i Grunwaldzkiej. Inny przykład: dlaczego dochodzi do wypadków takich jak ten, w którym dziecko zostało zabite na pasach przez BMW. Jak to możliwe, żeby w niedużym przecież, a więc łatwym do skontrolowania mieście, dochodziło wciąż do nocnych wyścigów w piratów na ul. Płk. Dąbka, a przed remontem - na Ogólnej. Myślę, że Malinowski poradzi sobie z takimi problemami.
Jaki jest Sławomir Malinowski?
Zgłosił się do mnie jako pierwszy i jedyny przez te wszystkie lata samorządu. A ktoś, kto chce ryzykować współpracę ze mną, jest odważny, ma wyobraźnię i nie ma uprzedzeń. Trochę żartuję. Ale, już całkiem serio, pokazał odwagę, gdy w latach 90. trzeba było bronić Galerii EL. Chciano ją wtedy oddać Kościołowi. Gdy był przewodniczącym Rady Miasta w latach 1994-1998 i gdy tamta Rada obejmowała rządy, miasto miało 200 mld starych zł długu. Im w ciągu tych czterech lat udało się Elbląg z długu wydobyć - także przy jego udziale. Centrum Rehabilitacji przy ul. Królewieckiej też jest sukcesem tamtej kadencji. A więc jest dobrym menadżerem, jest też otwarty na potrzeby ludzi.
Czym chcecie przyciągnąć wyborców?
Wszystkie ugrupowania składają podobne obietnice wyborcze, więc nie będę ich powtarzał. Ale, na przykład, spróbujemy ustalić takie warunki w kwestiach gruntowych i podatkowych, żeby PiS sporą część z tych obiecanych 3 milionów mieszkań mógł wybudować w Elblągu.
A umiejętność współpracy z ludźmi. Jak jest z tym u Waszego kandydata?
Nie ma z tym żadnego problemu. Wszystko zależy od charakterów i siły argumentacji tych, którzy będą go otaczali.
Co Pan chciałby wnieść do Rady Miasta?
Złośliwi mówią, że z Cichoniem w Radzie byłoby przynajmniej śmiesznie. Ale poważnie… Uważam, że należy przełamać marginalizację kultury profesjonalnej i ograniczania się miasta jako mecenasa kultury do organizacji imprez masowych. Elbląg należy promować nie przez cepeliowską tandetę, ale przez twórczość i imprezy na poziomie światowym, a takie się zdarzają. Na nowo poznajemy przedwojenne dzieje Elbląga i to dobrze. Ale jednocześnie dzieje powojenne miasta, jeśli chodzi o wydawnictwa, stają się powoli białą plamą. Muzeum w Elblągu nie ma prawie żadnych zbiorów sztuki współczesnych elbląskich twórców, bo nie ma pieniędzy na zakupy. Te wszystkie rzeczy trzeba zmienić. Oczywiście, nie mam zamiaru ograniczać swojej obecności w Radzie tylko do sfery kultury. Z racji doświadczeń osobistych doskonale rozumiem problemy ludzi niepełnosprawnych i będę się starał je rozwiązywać. A jest ich niemało. Choćby te kilkadziesiąt lokali gastronomicznych na starówce, z których żaden nie jest przystosowany, żeby przyjąć osobę na wózku. Do Muzeum też nie można wjechać na wózku. Jedynym hotelem przystosowanym dla takich osób jest hotel Gromada, dawny Elzam - najdroższy w mieście. A przecież to są już standardy europejskie.
PD