Po siedmiu latach zakończyła się restauracja starego młyna przy ul. Kościuszki.
Młyn jest jednym z trzech w Elblągu, jakie dotrwały do naszych czasów. Przyjmował zboże jeszcze w latach osiemdziesiątych, ale na początku lat dziewięćdziesiątych niemal całkowicie spłonął. Zbudowania w stanie ruiny kupił elblążanin, inżynier Stefan Kotowski. Prace remontowe rozpoczęły się w roku 1996.
Jak mówi szef elbląskich konserwatorów zabytków Mirosław Jonakowski, gdyby nie nowy właściciel, młyn zostałby prawdopodobnie rozebrany. Prace restauratorskie prowadzone były powoli, ale - jak podkreślają konserwatorzy - starannie i konsekwentnie. Sam właściciel młyna dodaje, że rozpoczynając remont nie do końca zdawał sobie sprawę z ogromu prac.
- To była ruina - rozkradziona i zdewastowana. Dziś wiem, jaki ogrom prac trzeba było wykonać - Stefan Kotowski dodaje, że nie sprawdziły się często powtarzane ostrzeżenia przed konserwatorami zabytków, pod których nadzorem odbywają się remonty starych obiektów.
- Słyszałem, że stawiają wygórowane wymagania, utrudniają prace, nie zgadzają się na przebudowy. Tymczasem pracowaliśmy wspólnie i chcieliśmy doprowadzić obiekt do lepszego stanu niż każde z nas, z osobna, sobie go wyobrażało.
Mury, które podziwiać można dziś, pochodzą z XIX wieku. Tylko one ocalały z pożaru i w czasie remontu zostały jedynie zakonserwowane. Wyposażenie wnętrz jest nowe, choć dopasowane stylistyką do charakteru budowli. Część elementów drewnianych pochodzi sprzed pożaru. Ślady przeszłości znaleźć można także wokół budynków. Jest stara studnia, kamienie młyńskie i fragmenty urządzeń. Warto też zwrócić uwagę na umieszczone nad wejściem do restauracji głowy "młynarza" i "młynarki".
Wody rzeki Kumieli zasilały dawniej dziesięć młynów. Ich historia sięga średniowiecza i pojawienia się Krzyżaków. Zespół przy ul. Kościuszki, złożony z młyna, Domu Młynarza i spichlerza, czekający wciąż na dobrego gospodarza młyn w Bażantarni i młyn przy ul. Traugutta to ostatnie ślady świetności elbląskiego młynarstwa.
Jak przypuszcza Elżbieta Bukowska z elbląskiej Służby Ochrony Zabytków, tablica z datą 1237, jaką znaleźć można na odrestaurowanej elewacji jednego z budynków przy ul. Kościuszki, przypomina nie tylko o nadaniu Elblągowi praw miejskich, ale także o okresie fundacji młynów. Poza tym jednak o historii całego zespołu niewiele wiadomo.
Wyremontowany młyn powoli zaczyna swoje nowe życie. Będzie tu hotel, pomieszczenia restauracyjne, winiarnia i ośrodek konferencyjny, które rozpoczną działalność w najbliższych dniach.
- Od strony ul. Kościuszki widać niewiele, tylko dach - mówi Elżbieta Bukowska. - Kiedy podejdzie się bliżej, okazuje się, jak potężne są to zabudowania i jak pięknie usytuowane na stromej skarpie. W piwnicach oglądać można pozostałości kanału, którym płynęła woda i turbiny.
Jak mówi szef elbląskich konserwatorów zabytków Mirosław Jonakowski, gdyby nie nowy właściciel, młyn zostałby prawdopodobnie rozebrany. Prace restauratorskie prowadzone były powoli, ale - jak podkreślają konserwatorzy - starannie i konsekwentnie. Sam właściciel młyna dodaje, że rozpoczynając remont nie do końca zdawał sobie sprawę z ogromu prac.
- To była ruina - rozkradziona i zdewastowana. Dziś wiem, jaki ogrom prac trzeba było wykonać - Stefan Kotowski dodaje, że nie sprawdziły się często powtarzane ostrzeżenia przed konserwatorami zabytków, pod których nadzorem odbywają się remonty starych obiektów.
- Słyszałem, że stawiają wygórowane wymagania, utrudniają prace, nie zgadzają się na przebudowy. Tymczasem pracowaliśmy wspólnie i chcieliśmy doprowadzić obiekt do lepszego stanu niż każde z nas, z osobna, sobie go wyobrażało.
Mury, które podziwiać można dziś, pochodzą z XIX wieku. Tylko one ocalały z pożaru i w czasie remontu zostały jedynie zakonserwowane. Wyposażenie wnętrz jest nowe, choć dopasowane stylistyką do charakteru budowli. Część elementów drewnianych pochodzi sprzed pożaru. Ślady przeszłości znaleźć można także wokół budynków. Jest stara studnia, kamienie młyńskie i fragmenty urządzeń. Warto też zwrócić uwagę na umieszczone nad wejściem do restauracji głowy "młynarza" i "młynarki".
Wody rzeki Kumieli zasilały dawniej dziesięć młynów. Ich historia sięga średniowiecza i pojawienia się Krzyżaków. Zespół przy ul. Kościuszki, złożony z młyna, Domu Młynarza i spichlerza, czekający wciąż na dobrego gospodarza młyn w Bażantarni i młyn przy ul. Traugutta to ostatnie ślady świetności elbląskiego młynarstwa.
Jak przypuszcza Elżbieta Bukowska z elbląskiej Służby Ochrony Zabytków, tablica z datą 1237, jaką znaleźć można na odrestaurowanej elewacji jednego z budynków przy ul. Kościuszki, przypomina nie tylko o nadaniu Elblągowi praw miejskich, ale także o okresie fundacji młynów. Poza tym jednak o historii całego zespołu niewiele wiadomo.
Wyremontowany młyn powoli zaczyna swoje nowe życie. Będzie tu hotel, pomieszczenia restauracyjne, winiarnia i ośrodek konferencyjny, które rozpoczną działalność w najbliższych dniach.
- Od strony ul. Kościuszki widać niewiele, tylko dach - mówi Elżbieta Bukowska. - Kiedy podejdzie się bliżej, okazuje się, jak potężne są to zabudowania i jak pięknie usytuowane na stromej skarpie. W piwnicach oglądać można pozostałości kanału, którym płynęła woda i turbiny.
AJ