Autobus uderza w drzewo, zaczyna płonąć. W samochodzie są ranni. Wypadek ma miejsce w mało uczęszczanym miejscu, niedaleko pętli tramwajowej przy ul. Marymonckiej w pobliżu Szpitala Wojewódzkiego. Ćwiczenia miały sprawdzić koordynację działań służb ratowniczych w mieście, do których po raz pierwszy włączyli się strażacy wojskowi. Zobacz fotoreportaż.
Pierwsi na miejsce dojeżdżają strażacy. Oceniają skalę wypadku, powiadamiają inne niezbędne służby. Rozstawiają szpital polowy i zaczynają ewakuację rannych. Chwilę później do akcji włączają się ratownicy medyczni. Udzielają pomocy najciężej poszkodowanym i odwożą ich karetkami do szpitali. Potem zajmują się innymi rannymi. Nad bezpieczeństwem ratowników na miejscu akcji czuwa policja. Tak pokrótce wyglądał przebieg ćwiczeń.
Dowódca akcji Tomasz Malesiński z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej czuwał nad działaniami wszystkich zaangażowanych w symulację prawdopodobnego wydarzenia: - Wszystko przebiegło sprawnie, każda ze służb wykonała swoje zadania prawidłowo - ocenia.
To dowódca odpowiada od początku do końca za wszystko, co dzieje się nie tylko podczas podczas ćwiczeń, ale też podczas realnej sytuacji zagrożenia życia czy mienia.. I to on ostatni odjeżdża po zakończeniu akcji. Jego refleks i umiejętności decydują o powodzeniu działań. A niespodzianki przytrafić się mogą zawsze. W trakcie środowych ćwiczeń strażacy wezwani zostali do pożaru w drugim końcu miasta - to już była prawdziwa, nieudawana sytuacja. Dowódca musiał podjąć decyzję o wysłaniu jednego wozu w tamto miejsce. Na szczęście, okazało się, że to nic poważnego.
- Ćwiczenia miały sprawdzić koordynację i sprawność wszystkich służb - mówi zastępca komendanta miejskiego PSP Tomasz Świniarski. - Trzeba przyznać, że nie ma z tym kłopotów, ale ćwiczyć trzeba. Te umiejętności weryfikują potem prawdziwe zdarzenia - katastrofy drogowe, ekologiczne czy pożary.
To był sprawdzian w mieście. Jutro (w czwartek 28 września) na Zalewie Wiślanym przeprowadzone zostaną duże, międzynarodowe ćwiczenia. Ratownicy z Polski, Litwy i Rosji będą usuwać skutki wycieku ropy z uszkodzonego statku. Wcześniej przeprowadzą ewakuacje rannych. Działania koordynować będą strażacy z Elbląga.
Dowódca akcji Tomasz Malesiński z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej czuwał nad działaniami wszystkich zaangażowanych w symulację prawdopodobnego wydarzenia: - Wszystko przebiegło sprawnie, każda ze służb wykonała swoje zadania prawidłowo - ocenia.
To dowódca odpowiada od początku do końca za wszystko, co dzieje się nie tylko podczas podczas ćwiczeń, ale też podczas realnej sytuacji zagrożenia życia czy mienia.. I to on ostatni odjeżdża po zakończeniu akcji. Jego refleks i umiejętności decydują o powodzeniu działań. A niespodzianki przytrafić się mogą zawsze. W trakcie środowych ćwiczeń strażacy wezwani zostali do pożaru w drugim końcu miasta - to już była prawdziwa, nieudawana sytuacja. Dowódca musiał podjąć decyzję o wysłaniu jednego wozu w tamto miejsce. Na szczęście, okazało się, że to nic poważnego.
- Ćwiczenia miały sprawdzić koordynację i sprawność wszystkich służb - mówi zastępca komendanta miejskiego PSP Tomasz Świniarski. - Trzeba przyznać, że nie ma z tym kłopotów, ale ćwiczyć trzeba. Te umiejętności weryfikują potem prawdziwe zdarzenia - katastrofy drogowe, ekologiczne czy pożary.
To był sprawdzian w mieście. Jutro (w czwartek 28 września) na Zalewie Wiślanym przeprowadzone zostaną duże, międzynarodowe ćwiczenia. Ratownicy z Polski, Litwy i Rosji będą usuwać skutki wycieku ropy z uszkodzonego statku. Wcześniej przeprowadzą ewakuacje rannych. Działania koordynować będą strażacy z Elbląga.
Mira Stankiewicz - Telewizja Elbląska