Biorąc pod uwagę temat wyżej, chciałabym wyjaśnić jego znaczenie przywołując swoją sytuację sprzed kilku dni. Około godz. 22, po ciężkim dniu pracy złapał mnie okropny ból brzucha po lewej stronie. Mając małe dziecko i mieszkając z chłopakiem, nie miałam możliwości dotrzeć do szpitala na własną rękę. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam na standardowy nr 999.
Jak każdy wie, elbląską dyspozytornie karetek przejął Olsztyn i to "olsztyniacy" decydują, czy karetka wyjedzie do pacjenta. Odebrał, jak sądzę po głosie, młody mężczyzna. Opisałam mu swoją sytuację. Śmiem twierdzić, że rozmawiał ze mną z oburzeniem i niezadowoleniem. Nie wysłał karetki, gdyż jak powiedział: "Pani stan nie zagraża pani aż tak bardzo. Proszę zamówić taksówkę i udać się do najbliższego szpitala". Podziękowałam i rozłączyłam się.
Byłam skłonna wezwać taksówkę i pojechać wszędzie, aby tylko otrzymać pomoc. W biegu poinformowałam o tym mamę, by zadbała o opiekę dla synka, jeśli zostanę w szpitalu. Ta nakazała zadzwonić mi raz jeszcze i poprosić o karetkę. Zadzwoniłam. Znów ten sam głos. Przedstawiam się już przez łzy, mówiąc, że niedawno dzwoniłam oraz, że nie mam możliwości wziąć taksówki, poza tym mam małego syna i nie mogę zostawić go samego tylko po to, by dojechać z chłopakiem do szpitala. Co usłyszałam? Znów oburzenie ze strony dyspozytora i "prośbę" by załatwić opiekę dla syna, porozmawiać z jakimś sąsiadem i przyjechać do szpitala. W końcu po moich wytłumaczeniach, ze naprawdę nie mam możliwości, otrzymałam elbląski numer, dyspozytor stwierdził, że to do lekarza, który przyjeżdża do domu i jak dodał z naciskiem "do ludzi naprawdę potrzebujących, którzy sami nie mogą przyjechać".
Zadzwoniłam pod podany numer. Tam bez problemu przyjęli zgłoszenie, w ciągu kilkunastu minut przyjechała karetka. Wstępne oględziny i stwierdzenie ratownika ze to możne być coś poważnego lub nawet chirurgicznego.
Ta historia kończy się wyjazdem i ulokowaniem mnie w szpitalu z pękającym polipem jajnika. Na szczęście to nic groźnego.
Ale pytam: co by było gdyby wypełniony był krwią, pękłby i doznałabym zapalenia otrzewnej? Kto wtedy za to odpowiada? Dyspozytor? Czy ja, ponieważ nie wezwałam taksówki i nie pojechałam do szpitala szukać pomocy? Czy my, elblążanie, jesteśmy gorsi i według Olsztyna traktujemy karetki jak tanie taksówki?
Dziś otrzymaliśmy przeprosiny z dyspozytorni. Nie pociesza mnie to jednak ani nie zminimalizuje bólu tamtej nocy. Takich sytuacji jak moja na pewno jest więcej i można ich uniknąć.
A ze swojej strony - nikomu nie życzę by został pozostawiony bez pomocy, bo ktoś siedzący po drugiej stronie telefonu uznał, że nic jego życiu nie zagraża...
Byłam skłonna wezwać taksówkę i pojechać wszędzie, aby tylko otrzymać pomoc. W biegu poinformowałam o tym mamę, by zadbała o opiekę dla synka, jeśli zostanę w szpitalu. Ta nakazała zadzwonić mi raz jeszcze i poprosić o karetkę. Zadzwoniłam. Znów ten sam głos. Przedstawiam się już przez łzy, mówiąc, że niedawno dzwoniłam oraz, że nie mam możliwości wziąć taksówki, poza tym mam małego syna i nie mogę zostawić go samego tylko po to, by dojechać z chłopakiem do szpitala. Co usłyszałam? Znów oburzenie ze strony dyspozytora i "prośbę" by załatwić opiekę dla syna, porozmawiać z jakimś sąsiadem i przyjechać do szpitala. W końcu po moich wytłumaczeniach, ze naprawdę nie mam możliwości, otrzymałam elbląski numer, dyspozytor stwierdził, że to do lekarza, który przyjeżdża do domu i jak dodał z naciskiem "do ludzi naprawdę potrzebujących, którzy sami nie mogą przyjechać".
Zadzwoniłam pod podany numer. Tam bez problemu przyjęli zgłoszenie, w ciągu kilkunastu minut przyjechała karetka. Wstępne oględziny i stwierdzenie ratownika ze to możne być coś poważnego lub nawet chirurgicznego.
Ta historia kończy się wyjazdem i ulokowaniem mnie w szpitalu z pękającym polipem jajnika. Na szczęście to nic groźnego.
Ale pytam: co by było gdyby wypełniony był krwią, pękłby i doznałabym zapalenia otrzewnej? Kto wtedy za to odpowiada? Dyspozytor? Czy ja, ponieważ nie wezwałam taksówki i nie pojechałam do szpitala szukać pomocy? Czy my, elblążanie, jesteśmy gorsi i według Olsztyna traktujemy karetki jak tanie taksówki?
Dziś otrzymaliśmy przeprosiny z dyspozytorni. Nie pociesza mnie to jednak ani nie zminimalizuje bólu tamtej nocy. Takich sytuacji jak moja na pewno jest więcej i można ich uniknąć.
A ze swojej strony - nikomu nie życzę by został pozostawiony bez pomocy, bo ktoś siedzący po drugiej stronie telefonu uznał, że nic jego życiu nie zagraża...