Niedawno na PortElu zamieszczono zabawną historię sprzed wojny, o perypetiach klienta w elbląskim szalecie. Zamieszczone zdjęcie przywołało czar starego Elbląga, a w nim, obiektów, które choć przetrwały wojnę, są usuwane z różnych powodów. Ostatnio zburzono kamienicę przy Ratuszowej z uwagi na modernizację ulicy 12 lutego.
Ilość szaletów od lat 90 tych drastycznie maleje. Są to dzisiaj unikatowe budowle. Do klasyki tego okresu należy już kawał: dystyngowany pan kłania się jednej z "pisuardes" zdejmując kapelusz. Druga pyta: skąd go znasz? Pada odpowiedź: srywa u mnie...
Oglądałem niedawno w Dreźnie kilka takich obiektów. To prawdziwe dzieła sztuki architektonicznej, a nawet stały punkt programu wycieczek. Traktują "temat " także na wesoło, co potwierdza zamieszczone zdjęcie.
Aby ocalić te relikty od zapomnienia, w Poznaniu na przykład, Rada Miasta podjęła uchwałę, że wszystkie szalety wybudowane przed II Wojną Światową, wpisane zostały do rejestru zabytków.
Mam nadzieję, że nasz elbląski nadal będzie służył. Latem sporo klientów, w tym wycieczki niemieckie i szkolne. Po sezonie gorzej, choć w środku czysto, schludnie i sympatyczna obsługa, a ceny jeszcze nie europejskie - wstęp tylko 1 zł. Myślę, że nigdy nikt nie wpadnie na pomysł aby ten zabytek, starszy od większości kamieniczek Starego Miasta zburzyć, a mieszkańcy chętniej będą z niego korzystać, podtrzymując zasadę "kultury" w miejscach publicznych i przywiązania do kultowych miejsc Elbląga.
Dedykuję Antysławomiryście - autor.