A może przetrwania? Mamy czasy kiedy, niestety, większość z nas musi się liczyć z każdym groszem.
Jeżeli chodzi o artykuły spożywcze czy chemiczne, jednym z rozwiązań jest "polowanie" na przeceny i promocje w supermarketach.
Czasami wiąże się to z "kursowaniem" między kilkoma w ciągu dnia. Powszechnie wiadomo, że gdy jeden produkt jest tańszy, dwa następne nadrabiają ceną. Trzeba przyznać, że rozmieszczenie artykułów w takich sklepach jest przemyślane w każdym szczególe,
by klient jak najdłużej lawirował między regałami. Co za tym idzie, miał większą szansę kupić produkt, którego w ogóle nie miał w planach.
Coraz częściej jesteśmy skłonni kupować odzież używaną, na co dowodem jest stale powiększająca się liczba tzw. "lumpeksów".
Niewątpliwie jakość ubrań i ich świeżość jest zdecydowanie lepsza, niż kilka lat temu. Do tego dochodzą przystępne ceny, które przemawiają nie tylko do klienta, ale również do jego portfela. Pocieszający jest fakt, iż możemy sobie pozwolić na markowy, dobry ciuch, choćby używany i zakup artykułów, które nie przerażają nas ceną. Nawet, gdy jest to okupione przebytymi kilometrami.
Smutne, że średnia wypłata nie wystarczy na dobrej klasy telewizor. Więc żyjemy na kredyt, co miesiąc płacąc raty za coś, czego nie mogliśmy kupić za gotówkę. "Szczęśliwcy" z kredytem mieszkaniowym na czterdzieści lat z "korzystnym" oprocentowaniem. Korzystnym oczywiście dla banku.
Tak więc mamy bogato wyposażone sklepy, butiki i salony, gdzie wszystko jak ze snu. Ceny również, tylko, że z koszmaru. W takich realiach nie pozostaje nic innego, jak przeceny, promocje i ciucholandy.
Czasami wiąże się to z "kursowaniem" między kilkoma w ciągu dnia. Powszechnie wiadomo, że gdy jeden produkt jest tańszy, dwa następne nadrabiają ceną. Trzeba przyznać, że rozmieszczenie artykułów w takich sklepach jest przemyślane w każdym szczególe,
by klient jak najdłużej lawirował między regałami. Co za tym idzie, miał większą szansę kupić produkt, którego w ogóle nie miał w planach.
Coraz częściej jesteśmy skłonni kupować odzież używaną, na co dowodem jest stale powiększająca się liczba tzw. "lumpeksów".
Niewątpliwie jakość ubrań i ich świeżość jest zdecydowanie lepsza, niż kilka lat temu. Do tego dochodzą przystępne ceny, które przemawiają nie tylko do klienta, ale również do jego portfela. Pocieszający jest fakt, iż możemy sobie pozwolić na markowy, dobry ciuch, choćby używany i zakup artykułów, które nie przerażają nas ceną. Nawet, gdy jest to okupione przebytymi kilometrami.
Smutne, że średnia wypłata nie wystarczy na dobrej klasy telewizor. Więc żyjemy na kredyt, co miesiąc płacąc raty za coś, czego nie mogliśmy kupić za gotówkę. "Szczęśliwcy" z kredytem mieszkaniowym na czterdzieści lat z "korzystnym" oprocentowaniem. Korzystnym oczywiście dla banku.
Tak więc mamy bogato wyposażone sklepy, butiki i salony, gdzie wszystko jak ze snu. Ceny również, tylko, że z koszmaru. W takich realiach nie pozostaje nic innego, jak przeceny, promocje i ciucholandy.