![Elbląg, Zawisza z zimną krwią wykorzystał wszystkie pomyłki Olimpii Elbląg, Zawisza z zimną krwią wykorzystał wszystkie pomyłki Olimpii](/newsimg/duze/p481/zawisza-z-zimna-krwia-wykorzystal-wszystkie-pomylki-48131.jpg)
Nieudany sparing i wysoką porażkę 0:4 z Zawiszą w Bydgoszczy mają za sobą futboliści elbląskiej Olimpii. Po niezłej grze i pokonaniu 3:1 innego drugoligowca z grupy zachodniej, Chojniczanki Chojnice, tym razem elblążanie musieli przełknąć gorzką pigułkę. Zawodnicy i trener Tomasz Arteniuk po środowej grze mają mnóstwo materiału do analizy i refleksji. Tymczasem w już w najbliższą sobotę 19 lutego o godz. 12 w Warszawie, na sztucznej płycie przy Obrońców Tobruku, Olimpia zmierzy się ze stołeczną Legią.
Do Bydgoszczy Olimpia pojechała w zasadzie z jednym nominalnym napastnikiem Kamilem Jackiewiczem, który i tak zszedł przedwcześnie z boiska. W 40. minucie w jednej z akcji naciągnął mięsień i musiał opuścić plac gry (zastąpił go Lubomir Lubenov). Obok Jackiewicza zabrakło w Bydgoszczy narzekających na urazy Antona Kolosova, Mateusza Kołodziejskiego, Krzysztofa Sobieraja i Witalija Ledeneva.
Zadecydowały indywidualne błędy
Od początku meczu gra toczyła się w środku pola, bez przewagi którejś ze stron. Pierwszy kwadrans gry nie obfitował w sytuacje pod którąś z bramek, żadna drużyna nie stworzyła sobie dogodnej okazji bramkowej. Byłoby tak zapewne dalej, gdyby nie szkolny błąd Rafał Lody, który źle ustawił się do zagranej z głębi pola piłki, futbolówka dotarła do nieobstawionego Szymona Maziarza, a ten pewnym uderzeniem z pola karnego przelobował próbującego interweniować Marcina Pająka. Po stracie bramki olimpijczycy próbowali odgryźć się gospodarzom, ale bez zarzutu spisywała się bydgoska obrona, w której pierwsze skrzypce grał Maciej Dąbrowski. Rosły defensor gospodarzy odgadywał większość zamiarów graczy Olimpii, wyprzedzał zawodników w żółtych trykotach, przerywając praktycznie każdą akcję ofensywną elblążan. Należy dodać, że mecz obfitował w dużą ilość ostrych starć, sędzia miał dużo pracy, raz po raz przerywając grę gwizdkiem. Po jednym z takich zagrań, w wydawać by się mogło bezpiecznej odległości od bramki Pająka Zawisza wykonywał rzut wolny z okolicy 25 metra. Cezary Stefańczyk uderzył niezbyt mocno i niezbyt precyzyjnie, ale nie popisał się pomiędzy słupkami wypożyczony z ŁKS-u Łódź golkiper, który przepuścił lekkie uderzenie i Olimpia przegrywała już 0:2.
Od początku drugiej połowy trener Arteniuk desygnował do gry pięciu nowych graczy i gra jego podopiecznych zyskała na jakości. Szczególnie dobre wrażenie sprawiał Lubenov, który radził sobie w pojedynkach jeden na jeden z obrońcami gospodarzy. W tym okresie gry goście z Elbląga stworzyli również sytuacje, które powinni zamienić na gole, ale ani Grzegorz Skwara, który był w sytuacji sam na sam z Andrzejem Witanem, ani Krzysztof Bułka, nie potrafili skierować piłki do siatki w stuprocentowych sytuacjach. To w połączeniu z faktem, że Olimpia nadal rozdawała prezenty – błąd Dawida Czegładze, który nie opanował w prostej sytuacji piłki, przez co zawodnik gospodarzy znalazł się oko w oko z Dominikiem Sobańskim, sprawiło że od 71. minuty żółto-biało-niebiescy przegrywali już trzema bramkami. Od momentu straty trzeciego gola z olimpijczyków kompletnie zeszło powietrze, co wykorzystał Zawisza ostatecznie dobijając Olimpię czwartą bramką. Ostatnie minuty to pokaz nieporadności i kiepskiej gry w wykonaniu Olimpii, którego podsumowaniem było niestrzelenie rzutu karnego przez Andrzeja Matwijowa – strzelił, lekko, sygnalizowanie, w środek bramki, przez co Witan nie miał żadnych problemów z obroną.
![](/newsimg2/p48/zimny-prysznic-w-bydgoszczy-pilka-nozna-48131.jpg)
Olimpia w meczu z Zawiszą zbyt łatwo dała się stłamsić rywalowi, nie zaoferowała zbyt wiele w ofensywie. To w zestawieniu z dobrą, zorganizowaną grą gospodarzy, przy zaprezentowanej prze nich wysokiej skuteczności, złożyło się na wysoką porażkę zespołu Tomasza Arteniuka. Być może zimny prysznic wpłynie korzystnie na graczy z Agrykola, którzy, jak pokazał środowy pojedynek, mają przed sobą mnóstwo pracy.
Trener po meczu
Tomasz Arteniuk (trener Olimpii) – Witamy w lidze, chciałoby się po tym meczu powiedzieć. Zawisza pokazał dziś jak należy grać, jaką determinację wykazać, by odnieść sukces. Mentalnie, wolicjonalnie wyglądaliśmy nieciekawie, by nie powiedzieć bardzo słabo. Gospodarze z łatwością wykorzystywali stworzone sytuacje, zaimponowali skutecznością. Cieszę się z jednego, z punktu szkoleniowego bardzo pożyteczny, przydatny sparing. Schodzimy na ziemię, najwyższy czas, myślę, że kilku zawodnikom otworzą się oczy po tym meczu. Jeśli chcemy się liczyć w grze, nie można na boisku zachowywać się jak dziewczęta, na ostrą grę należy odpowiedzieć w adekwatny sposób, tego, ale nie tylko tego zabrakło. Świadomie dokonałem pewnych ruchów, wyborów, by w porę zmusić niektórych do refleksji i wyciągnięcia wniosków. Czas najwyższy. Dziś (rozmowa w czwartek 17.02 – przyp. BAR) mamy od 13.30 dwugodzinną analizę. Materiału jest mnóstwo, tak jak i pracy.
Zawisza Bydgoszcz – Olimpia Elbląg 4:0 (2:0)
1:0 – Maziarz (14.), 2:0 – Stefańczyk (37.), 3:0 – Kot (71.), 4:0 – Klofik (80.)
Zawisza: Zapała (46. Witan) - Stefańczyk, Dąbrowski, Jankowski, Warczachowski , Galdino (46. Juszkiewicz), Thiakane (46. Szczepan), Bojas (46. Okińczyc), Maziarz (46. Klofik), Wójcicki (46. Kot), Imeh (46. Ślifirczyk)
Olimpia: Pająk (46' Sobański) - Loda (46. Żuraw), Dremliuk, Chrzanowski (76. Strach), Miecznik (46. Czegładze), M. Pietroń (46. Matwijów), Shepetovsky (76. Liszko), Ł. Pietroń, Skwara, Hałgas (46. Bułka), Jackiewicz (43. Lubenov)