Elbląska Olimpia ostatniego ligowego występu nie zaliczy do udanych. Żółto-biało-niebiescy w 2. kolejce II ligi gr. wschodniej ulegli na wyjeździe OKS 1945 Olsztyn 0:2. Niestety, wszystkie piłkarskie wydarzenia zeszły na dalszy plan w obliczu tego, co wydarzyło się po ostatnim gwizdku sędziego – do szatni Olimpii wtargnęli chuligani z Olsztyna, którzy chcieli pobić piłkarzy z Elbląga. Porządek przywróciła dopiero interwencja policji w budynku klubowym.
Zabrakło sił
Morderczy środowy pojedynek w Pucharze Polski z Pogonią Szczecin i 120 -minutowa walka niewątpliwie miała ogromny wpływ na postawę olimpijczyków w Olsztynie. Gospodarze sobotniego meczu pucharową rywalizację potraktowali ulgowo, desygnowali do gry drugi skład i odpadli po porażce 1:2 z rezerwami Bytovii Bytów, które na co dzień występują w V lidze. Główny nacisk położyli na przygotowania do pojedynku z Olimpią i temu podporządkowali wszystko. Tymczasem żółto-biało-niebiescy zagrali z Pogonią na poważnie i skutki tego były bardzo widoczne podczas spotkania z OKS 1945 Olsztyn.
Od początku meczu kibice obserwowali wyrównany pojedynek, choć nie było to na pewno ładne, stojące na wysokim poziomie, widowisko. Mnożyły się indywidualne błędy (szczególnie w szeregach słabo dysponowanej Olimpii), swoje dorzucił też słabiutko sędziujący debiutant Grzegorz Szczech z Białegostoku [mecz w Olsztynie był jego pierwszym na szczeblu II ligi – przyp. BAR]. Ten arbiter w ubiegłym sezonie również dał się we znaki elblążanom podczas meczu w Kolnie, gdzie nie podyktował dwóch ewidentnych rzutów karnych i wypaczył wynik, myląc się wyłącznie na niekorzyść elblążan (Olimpia zremisowała wówczas z Orłem 2:2). Tym razem wraz z dwójką asystentów był równie słabo dysponowany, przerywał większość ofensywnych akcji Olimpii w pierwszej połowie odgwizdując spalone. Później pogubił się kompletnie, nie potrafił utrzymać w ryzach rozemocjonowanych graczy i karał ich jak popadnie żółtymi kartkami (pokazał aż 9 „żółtek”, 5 elblążanom), co wcale nie ostudziło wojowniczych zapędów graczy obu jedenastek.
Zadecydowały indywidualne błędy
Nie dość, że Olimpia przystąpiła do meczu nie w pełni sił, to jeszcze przed upływem 30. minuty musiała sobie radzić bez dwóch zawodników, którzy opuścili boisko z powodu urazów. Najpierw urazu mięśnia doznał Łukasz Wróblewski, chwilę później niedysponowany był Marek Zawada. Za Wróblewskiego na boisku pojawił się Michał Stawiński, natomiast Zawadę zastąpił Mateusz Roszak. To nie był koniec pecha elblążan, bo w samej końcówce plac gry z grymasem bólu opuścił Stawiński. Cała trójka przez jakiś czas będzie wyłączona z treningów. Niewątpliwie dwa urazy z początku meczu pokrzyżowały plany i zburzyły taktykę obraną na mecz przez trenera Arteniuka.
Gole wynikiem błędów
Obie bramki zdobyte przez gospodarzy były nie tyle owocem składnych akcji olsztynian, co fatalnych błędów defensywy Olimpii. Najpierw obrońcy z Elbląga przyglądali się biernie jak Bogdan Miłkowski obsłużył dokładnym podaniem Łukasza Suchockiego, a ten popędził na bramkę Krzysztofa Hyza i uderzeniem tuż przy słupku pokonał golkipera z Elbląga. W drugiej części meczu znów nie popisali się obrońcy, którzy stali jak zaczarowani przy Pawle Alancewiczu, a ten obrócił się z piłką w polu karnym i uderzeniem pod poprzeczkę pokonał Hyza po raz drugi.
Elblążanie również mieli stuprocentowe okazje do zdobycia goli, jeszcze przy wyniku 0:0 – Anton Kolosov przegrał pojedynek jeden na jeden z Danielem Iwanowskim, a w drugiej części przy jednobramkowym prowadzeniu olsztynian, „setkę” zmarnował Stawiński, który uderzył w dogodnej sytuacji wprost w bramkarza OKS-u.
Królestwo za napastnika
Bardzo widoczny w poczynaniach Olimpii był brak zawodnika, który potrafiłby z przodu przytrzymać piłkę, stworzyć zagrożenie pod bramką rywala, skutecznie sfinalizować akcję. Niewidoczny był rozgrywający słabszy mecz Kolosov, na jego usprawiedliwienie trzeba dodać, że grał na nietypowej dla siebie pozycji lewego pomocnika, a nie napastnika. Zespół sprawiał wrażenie jakby grał bez napastnika (kontuzjowani są Mateusz Kołodziejski i Krzysztof Biegański), ofensywnie dysponowany Karol Styś pojawił się na placu gry dopiero w 88. minucie. Działacze Olimpii nie ukrywają, że cały czas trwają poszukiwania gracza ofensywnego i być może w nadchodzącym tygodniu taki zawodnik pojawi się przy Agrykola.
Trenerzy po meczu
Jerzy Budziłek (OKS 1945 Olsztyn) - Cieszymy się z wygranej, do następnego meczu jesteśmy nad Olimpią. Ważne, że zrealizowaliśmy przedmeczowe założenia, to pozwoliło nam wygrać mecz. Typowy mecz walki, ale udało się nam przeprowadzić kilka składnych akcji, a dwie z nich zakończyć golami. Olimpia też miała dobre sytuacje, ale na nasze szczęście ich nie wykorzystała. Zdziwiło mnie to, że PZPN zmienił przepisy dotyczące młodzieżowców, to jest dla nas niekorzystne. Kluby wcześniej starały się o zakontraktowanie zawodników z rocznika 1989 i młodszych, a teraz okazuje się, że robiły to niepotrzebnie. W przypadku 23-latka ciężko mówić o młodzieżowcu - moim zdaniem.
Tomasz Arteniuk (Olimpia Elbląg, odmówił udziału w konferencji prasowej, ale udzielał wywiadów w szatni w obecności zawodników) - Pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, kiedy kibice napadli na szatnię zawodników gości, na miejsce święte, które powinno być chronione. Nie wiem jak do tego mogło dojść, ktoś zawinił i doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji. Także pierwszy raz spotkałem się z takimi działaniami ochrony, która podpuszczała kibiców i prowokowała do konfrontacji. Z tego powodu odmówiłem udziału w konferencji prasowej po meczu. Wracając do samego meczu, to nie ułożył się po naszej myśli z jednej prostej sytuacji, popełniliśmy błąd w obronie i padła bramka. W chwilę po tym powinniśmy wyrównać, ale się nie udało. Podobnie działo się w drugiej połowie, mieliśmy wyśmienitą okazję do wyrównania i wydaje się, że gdybyśmy ją wykorzystali, to moglibyśmy sięgnąć nawet po zwycięstwo. Co mnie zaniepokoiło, to fakt, że zobaczyłem u moich zawodników taką myśl, że gramy o wszystko w jednym meczu. Ten mecz nie był ważniejszy od pozostałych. Liga jest bardzo długa, jest dziewiętnaście meczy. Szanuję to, że ten mecz jest tak ważny dla wszystkich środowisk, ale po tym co dziś zobaczyłem mogę powiedzieć, że nie chciałbym więcej tego przeżywać w taki sposób - atmosfera i wszystko co się działo wokół, było nie do przyjęcia.
Skandal i awantura
Napięcie wcale nie zelżało po ostatnim gwizdku. Miejscowi kibice zamierzali spalić szaliki i koszulki Olimpii Elbląg i sympatyzującej z nią Legii Warszawa, ale swego planu nie zrealizowali, bo wracający do szatni piłkarze z Elbląga zerwali dywan z szalików warszawskiego i elbląskiego klubu z ogrodzenia. Wówczas jednak do akcji włączył się szef zabezpieczenia stadionu Mieczysław Angielczyk. Człowiek, który powinien z racji zajmowanego stanowiska dbać o porządek i bezpieczeństwo sam stał się uczestnikiem pomeczowych zajść, wdał się z przepychanki z zawodnikami Olimpii, sztabem trenerskim, próbując wyrwać piłkarzom szaliki zdjęte z płotu [ostatecznie piłkarze Olimpii na to nie pozwolili i klubowe insygnia wróciły do Elbląga – przyp. BAR]. W dalszym ciągu, już w budynku klubowym, obrażał i wielokrotnie prowokował członków zarządu Olimpii, na czele z wiceprezesem sekcji piłki nożnej, a także drugim trenerem Jerzym Fiłonowiczem. Nie zapobiegł również sytuacji, w której do szatni zespołu z Elbląga wdarli się miejscowi chuligani z zamiarem pobicia zawodników Olimpii i musiała interweniować policja, która zaprowadziła spokój. Dziwi, że osoba odpowiedzialna za sprawy bezpieczeństwa swą nieudolną i nieprofesjonalną postawą przyczyniła się do powstania niebezpiecznej sytuacji, naruszenia przepisów. Trener Tomasz Arteniuk ze względu na budzące grozę pomeczowe wydarzenia odmówił uczestnictwa w konferencji prasowej, a elbląscy piłkarze w obawie o własne bezpieczeństwo, opuścili budynek klubowy dopiero 2 godziny po zakończeniu meczu.
OKS 1945 Olsztyn – Olimpia Elbląg 2:0 (1:0)
1:0 - Suchocki (36.), 2:0 - Alancewicz (61.)
OKS 1945: Iwanowski – Podhorodecki, Aziewicz, Koprucki, Stefanowicz, Suchocki (83. Jaroń), Alancewicz (78. Tunkiewicz), Szostek, Filipek, Spychała, Miłkowski (77. Różowicz).
Olimpia: Hyz - Jurgielewicz, Wolański, Łożyński, Treszczotko, Stankiewicz, Zawada (29. Roszak), Stróż (79. Kowalczyk), Nowacki, Wróblewski (24. Stawiński, 88. Styś), Kolosov
Żółte kartki: Filipek, Alancewicz, Szostek, Iwanowski (OKS 1945) – Stróż, Treszczotko, Jurgielewicz, Hyz, Kuć (Olimpia)
Sędziował: Szczech (Białystok)
Widzów: 1500 (200 z Elbląga)
Komplet wyników 2. kolejki II ligi wschodniej w sezonie 2009/10: OKS 1945 Olsztyn – Olimpia Elbląg 2:0, Okocimski Brzesko – Ruch Wysokie Mazowieckie 3:2, Wigry Suwałki – LKS Nieciecza 0:0, Hetman Zamość – Start Otwock 0:1, Stal Rzeszów – Jeziorak Iława 1:4, Sokół Aleksandrów Łódzki – Przebój Wolbrom 2:1, Concordia Piotrków Trybunalski – Pelikan Łowicz 1:2, Świt Nowy Dwór Mazowiecki – Resovia Rzeszów 2:1. GKS Jastrzębie – Kolejarz Stróże (przełożony na 19 sierpnia).
Zobacz tabele
Morderczy środowy pojedynek w Pucharze Polski z Pogonią Szczecin i 120 -minutowa walka niewątpliwie miała ogromny wpływ na postawę olimpijczyków w Olsztynie. Gospodarze sobotniego meczu pucharową rywalizację potraktowali ulgowo, desygnowali do gry drugi skład i odpadli po porażce 1:2 z rezerwami Bytovii Bytów, które na co dzień występują w V lidze. Główny nacisk położyli na przygotowania do pojedynku z Olimpią i temu podporządkowali wszystko. Tymczasem żółto-biało-niebiescy zagrali z Pogonią na poważnie i skutki tego były bardzo widoczne podczas spotkania z OKS 1945 Olsztyn.
Od początku meczu kibice obserwowali wyrównany pojedynek, choć nie było to na pewno ładne, stojące na wysokim poziomie, widowisko. Mnożyły się indywidualne błędy (szczególnie w szeregach słabo dysponowanej Olimpii), swoje dorzucił też słabiutko sędziujący debiutant Grzegorz Szczech z Białegostoku [mecz w Olsztynie był jego pierwszym na szczeblu II ligi – przyp. BAR]. Ten arbiter w ubiegłym sezonie również dał się we znaki elblążanom podczas meczu w Kolnie, gdzie nie podyktował dwóch ewidentnych rzutów karnych i wypaczył wynik, myląc się wyłącznie na niekorzyść elblążan (Olimpia zremisowała wówczas z Orłem 2:2). Tym razem wraz z dwójką asystentów był równie słabo dysponowany, przerywał większość ofensywnych akcji Olimpii w pierwszej połowie odgwizdując spalone. Później pogubił się kompletnie, nie potrafił utrzymać w ryzach rozemocjonowanych graczy i karał ich jak popadnie żółtymi kartkami (pokazał aż 9 „żółtek”, 5 elblążanom), co wcale nie ostudziło wojowniczych zapędów graczy obu jedenastek.
Zadecydowały indywidualne błędy
Nie dość, że Olimpia przystąpiła do meczu nie w pełni sił, to jeszcze przed upływem 30. minuty musiała sobie radzić bez dwóch zawodników, którzy opuścili boisko z powodu urazów. Najpierw urazu mięśnia doznał Łukasz Wróblewski, chwilę później niedysponowany był Marek Zawada. Za Wróblewskiego na boisku pojawił się Michał Stawiński, natomiast Zawadę zastąpił Mateusz Roszak. To nie był koniec pecha elblążan, bo w samej końcówce plac gry z grymasem bólu opuścił Stawiński. Cała trójka przez jakiś czas będzie wyłączona z treningów. Niewątpliwie dwa urazy z początku meczu pokrzyżowały plany i zburzyły taktykę obraną na mecz przez trenera Arteniuka.
Gole wynikiem błędów
Obie bramki zdobyte przez gospodarzy były nie tyle owocem składnych akcji olsztynian, co fatalnych błędów defensywy Olimpii. Najpierw obrońcy z Elbląga przyglądali się biernie jak Bogdan Miłkowski obsłużył dokładnym podaniem Łukasza Suchockiego, a ten popędził na bramkę Krzysztofa Hyza i uderzeniem tuż przy słupku pokonał golkipera z Elbląga. W drugiej części meczu znów nie popisali się obrońcy, którzy stali jak zaczarowani przy Pawle Alancewiczu, a ten obrócił się z piłką w polu karnym i uderzeniem pod poprzeczkę pokonał Hyza po raz drugi.
Elblążanie również mieli stuprocentowe okazje do zdobycia goli, jeszcze przy wyniku 0:0 – Anton Kolosov przegrał pojedynek jeden na jeden z Danielem Iwanowskim, a w drugiej części przy jednobramkowym prowadzeniu olsztynian, „setkę” zmarnował Stawiński, który uderzył w dogodnej sytuacji wprost w bramkarza OKS-u.
Królestwo za napastnika
Bardzo widoczny w poczynaniach Olimpii był brak zawodnika, który potrafiłby z przodu przytrzymać piłkę, stworzyć zagrożenie pod bramką rywala, skutecznie sfinalizować akcję. Niewidoczny był rozgrywający słabszy mecz Kolosov, na jego usprawiedliwienie trzeba dodać, że grał na nietypowej dla siebie pozycji lewego pomocnika, a nie napastnika. Zespół sprawiał wrażenie jakby grał bez napastnika (kontuzjowani są Mateusz Kołodziejski i Krzysztof Biegański), ofensywnie dysponowany Karol Styś pojawił się na placu gry dopiero w 88. minucie. Działacze Olimpii nie ukrywają, że cały czas trwają poszukiwania gracza ofensywnego i być może w nadchodzącym tygodniu taki zawodnik pojawi się przy Agrykola.
Trenerzy po meczu
Jerzy Budziłek (OKS 1945 Olsztyn) - Cieszymy się z wygranej, do następnego meczu jesteśmy nad Olimpią. Ważne, że zrealizowaliśmy przedmeczowe założenia, to pozwoliło nam wygrać mecz. Typowy mecz walki, ale udało się nam przeprowadzić kilka składnych akcji, a dwie z nich zakończyć golami. Olimpia też miała dobre sytuacje, ale na nasze szczęście ich nie wykorzystała. Zdziwiło mnie to, że PZPN zmienił przepisy dotyczące młodzieżowców, to jest dla nas niekorzystne. Kluby wcześniej starały się o zakontraktowanie zawodników z rocznika 1989 i młodszych, a teraz okazuje się, że robiły to niepotrzebnie. W przypadku 23-latka ciężko mówić o młodzieżowcu - moim zdaniem.
Tomasz Arteniuk (Olimpia Elbląg, odmówił udziału w konferencji prasowej, ale udzielał wywiadów w szatni w obecności zawodników) - Pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, kiedy kibice napadli na szatnię zawodników gości, na miejsce święte, które powinno być chronione. Nie wiem jak do tego mogło dojść, ktoś zawinił i doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji. Także pierwszy raz spotkałem się z takimi działaniami ochrony, która podpuszczała kibiców i prowokowała do konfrontacji. Z tego powodu odmówiłem udziału w konferencji prasowej po meczu. Wracając do samego meczu, to nie ułożył się po naszej myśli z jednej prostej sytuacji, popełniliśmy błąd w obronie i padła bramka. W chwilę po tym powinniśmy wyrównać, ale się nie udało. Podobnie działo się w drugiej połowie, mieliśmy wyśmienitą okazję do wyrównania i wydaje się, że gdybyśmy ją wykorzystali, to moglibyśmy sięgnąć nawet po zwycięstwo. Co mnie zaniepokoiło, to fakt, że zobaczyłem u moich zawodników taką myśl, że gramy o wszystko w jednym meczu. Ten mecz nie był ważniejszy od pozostałych. Liga jest bardzo długa, jest dziewiętnaście meczy. Szanuję to, że ten mecz jest tak ważny dla wszystkich środowisk, ale po tym co dziś zobaczyłem mogę powiedzieć, że nie chciałbym więcej tego przeżywać w taki sposób - atmosfera i wszystko co się działo wokół, było nie do przyjęcia.
Skandal i awantura
Napięcie wcale nie zelżało po ostatnim gwizdku. Miejscowi kibice zamierzali spalić szaliki i koszulki Olimpii Elbląg i sympatyzującej z nią Legii Warszawa, ale swego planu nie zrealizowali, bo wracający do szatni piłkarze z Elbląga zerwali dywan z szalików warszawskiego i elbląskiego klubu z ogrodzenia. Wówczas jednak do akcji włączył się szef zabezpieczenia stadionu Mieczysław Angielczyk. Człowiek, który powinien z racji zajmowanego stanowiska dbać o porządek i bezpieczeństwo sam stał się uczestnikiem pomeczowych zajść, wdał się z przepychanki z zawodnikami Olimpii, sztabem trenerskim, próbując wyrwać piłkarzom szaliki zdjęte z płotu [ostatecznie piłkarze Olimpii na to nie pozwolili i klubowe insygnia wróciły do Elbląga – przyp. BAR]. W dalszym ciągu, już w budynku klubowym, obrażał i wielokrotnie prowokował członków zarządu Olimpii, na czele z wiceprezesem sekcji piłki nożnej, a także drugim trenerem Jerzym Fiłonowiczem. Nie zapobiegł również sytuacji, w której do szatni zespołu z Elbląga wdarli się miejscowi chuligani z zamiarem pobicia zawodników Olimpii i musiała interweniować policja, która zaprowadziła spokój. Dziwi, że osoba odpowiedzialna za sprawy bezpieczeństwa swą nieudolną i nieprofesjonalną postawą przyczyniła się do powstania niebezpiecznej sytuacji, naruszenia przepisów. Trener Tomasz Arteniuk ze względu na budzące grozę pomeczowe wydarzenia odmówił uczestnictwa w konferencji prasowej, a elbląscy piłkarze w obawie o własne bezpieczeństwo, opuścili budynek klubowy dopiero 2 godziny po zakończeniu meczu.
OKS 1945 Olsztyn – Olimpia Elbląg 2:0 (1:0)
1:0 - Suchocki (36.), 2:0 - Alancewicz (61.)
OKS 1945: Iwanowski – Podhorodecki, Aziewicz, Koprucki, Stefanowicz, Suchocki (83. Jaroń), Alancewicz (78. Tunkiewicz), Szostek, Filipek, Spychała, Miłkowski (77. Różowicz).
Olimpia: Hyz - Jurgielewicz, Wolański, Łożyński, Treszczotko, Stankiewicz, Zawada (29. Roszak), Stróż (79. Kowalczyk), Nowacki, Wróblewski (24. Stawiński, 88. Styś), Kolosov
Żółte kartki: Filipek, Alancewicz, Szostek, Iwanowski (OKS 1945) – Stróż, Treszczotko, Jurgielewicz, Hyz, Kuć (Olimpia)
Sędziował: Szczech (Białystok)
Widzów: 1500 (200 z Elbląga)
Komplet wyników 2. kolejki II ligi wschodniej w sezonie 2009/10: OKS 1945 Olsztyn – Olimpia Elbląg 2:0, Okocimski Brzesko – Ruch Wysokie Mazowieckie 3:2, Wigry Suwałki – LKS Nieciecza 0:0, Hetman Zamość – Start Otwock 0:1, Stal Rzeszów – Jeziorak Iława 1:4, Sokół Aleksandrów Łódzki – Przebój Wolbrom 2:1, Concordia Piotrków Trybunalski – Pelikan Łowicz 1:2, Świt Nowy Dwór Mazowiecki – Resovia Rzeszów 2:1. GKS Jastrzębie – Kolejarz Stróże (przełożony na 19 sierpnia).
Zobacz tabele
BAR