UWAGA!

Tylko remis Olimpii (piłka nożna)

Lider III ligi Olimpia Elbląg w minioną sobotę zaledwie zremisowała na własnym boisku 1:1 z Mrągowią Mrągowo. Elblążanie uratowali punkt w doliczonym czasie gry, a bramkę na wagę jednego oczka zdobył Ukrainiec Anton Kolosov.

Do meczu z Mrągowią Olimpia przystępowała z ogromną wolą walki i chęcią zwycięstwa. W porównaniu do ostatniego, wygranego 3:0 meczu z Pogonią Łapy, w składzie zabrakło Wojciecha Kitowskiego, który w tygodniu miał zwiększone obowiązki szkolne i mniej trenował. Popularny „Kitek” pojawił się jednak na boisku bardzo szybko, bo w 18. minucie zastąpił kontuzjowanego kapitana zespołu Rafała Anuszka.
     
     Otwarta gra, okazje Olimpii
     Od pierwszej minuty meczu okazało się, że przedmeczowe słowa trenera gości Andrzeja Biedrzyckiego nie były wyłącznie kokieterią. Goście grali otwartą piłkę, podeszli bardzo wysoko do zawodników Olimpii, nie zamknęli się na swojej połowie i jeśli tylko nadarzyła się ku temu okazja, próbowali zaatakować bramkę Krzysztofa Hyza. Nie zmieniło to jednak faktu, że grę prowadzili gospodarze i to oni stwarzali groźniejsze okazje pod bramką Piotra Osmańskiego. Jako pierwsi golkipera z Mrągowa zaniepokoili Mateusz Kołodziejski i Karol Styś, ale piłka po ich strzałach mijała światło bramki. W 14. minucie mogło być 1:0 dla Olimpii, niestety Anton Kolosov w dogodnej sytuacji strzelił z 8 metra tak, że futbolówka o centymetry minęła słupek. Po raz kolejny gorąco pod bramką Mrągowii zrobiło się w 38. minucie. Bramkarz gości zderzył się z własnym obrońcą, do piłki dopadł Michał Stawiński, ale sędzia, nie wiedzieć dlaczego, przerwał grę i nakazał rozegranie rzutu wolnego zespołowi z Mrągowa. Gdyby nie ta niezrozumiała decyzja, Olimpia zapewne objęłaby prowadzenie, bo Stawiński miał przed sobą tylko pustą bramkę. Tuż przed końcem pierwszej części meczu bliski pokonania Osmańskiego był Andrzej Treszczotko, który bardzo dynamicznie wyskoczył do piłki zagranej przez Michała Chmieleckiego z rzutu rożnego, ale jego uderzenie głową było minimalnie niecelne i piłka przeleciała tuż nad poprzeczką.
     
     Emocje do samego końca
     Drugą odsłonę lepiej rozpoczęli olimpijczycy, którzy mogli w 47. minucie objąć prowadzenie, ale na posterunku był Osmański, który w dobrym stylu obronił strzał z dystansu Mateusza Roszaka. Pięć minut później Osmański znów wykazał się niemałymi umiejętnościami i widowiskową robinsonadą wybił piłkę po strzale Stysia z 14 metra, z narożnika pola karnego. Młody zawodnik Olimpii jeszcze raz zmusił do maksymalnego wysiłku bramkarza Mrągowii w 60. minucie, ale po raz kolejny najlepszy gracz w szeregach gości nie dał się zaskoczyć. Trzeba przyznać, że w tym meczu wielokrotnie sprzyjało mu również szczęście. Tak było m.in. w 70. minucie, kiedy to uderzenie z półwoleja Pawła Jurgielewicza odbiło się od poprzeczki bramki Mrągowii i zdołali je wybić obrońcy, oraz w 84. minucie, kiedy w poprzeczkę trafił Paweł Nowacki. W międzyczasie stało się to, czego mało kto z obecnych na stadionie się spodziewał. Mrągowia przeprowadziła akcję lewą stroną boiska, osamotniony Łukasz Laskowski nie był w stanie powstrzymać pomocnika gości, ten podał piłkę w pole karne do Tomasza Osenkowski, a napastnik Mrągowii oddał... trzy strzały w przeciągu paru sekund z kilku metrów. Przy dwóch uderzeniach fantastycznie zachował się Krzysztof Hyz, który obronił w niewyobrażalny sposób obie piłki, przy trzeciej był jednak bezradny. Co robili w tym czasie stojący jak słupy soli obrońcy, chyba nawet oni sami nie wiedzą. Na całe szczęście stracony gol wywołał masę sportowej złości w szeregach elblążan i szaleńczy szturm na bramkę Mrągowii trwał nieprzerwanie do ostatniego gwizdka sędziego. Mrągowianie zostali wręcz zamknięci na własnej połowie boiska, nawet nie przekraczali linii środkowej, a jedynym pomysłem na utrzymanie korzystnego wyniku było wykorzystanie w ostatnich minutach pełnego limitu zmian. Na domiar złego w samej końcówce meczu coraz częściej na niekorzyść Olimpii „mylił się” sędzia Szczypiński, co spowodowało ogromną irytację zgromadzonych kibiców. Dobrze, że ta nie przełożyła się na zawodników z Elbląga, którzy dopięli swego w 93. minucie (sędzia doliczył 4 minuty). Ostatnią akcję meczu przeprowadził Roszak, dograł futbolówkę w pole karne, tam w pełnym biegu dopadł do piłki Kolosov i mocnym strzałem głową przy słupku wreszcie pokonał Osmańskiego. W chwilę po tej akcji sędzia gwizdnął po raz ostatni.
     
     Niechlubna tradycja
     Niestety, stało się to już praktyką i niejako tradycją, że na mecze Olimpii w Elblągu wyznaczani są arbitrzy, którzy wyraźnie nie radzą sobie z rangą zawodów na terenie lidera. Tak było i tym razem, kiedy to rozjemca Piotr Szczypiński z Iławy wydał wiele dyskusyjnych decyzji, a 80 procent z nich były to decyzje krzywdzące zespół gospodarzy. Sędzia mylił się bardzo często, ukarał m.in. żółtą kartką Kolosova w sytuacji, gdy napastnik Olimpii wychodząc na czystą pozycję był... faulowany od tyłu przez obrońcę gości i to temu obrońcy należał się żółty kartonik, wielokrotnie przerywał bez powodu akcje elblążan, najzwyczajniej w świecie przeszkadzając im w grze. Wierzyć trzeba, że dokonujący obsady na kolejne mecze wreszcie zastanowią się głębiej nad doborem arbitra na spotkania rozgrywane przez Olimpię, a na pewno dołożą wszelkich starań, by na mecz w Morągu 30 maja, który będzie zapewne decydujący w kwestii awansu do II ligi, wyznaczony zostanie najlepszy sędzia z okręgu warmińsko-mazurskiego.
     
     Trenerzy o meczu
     Andrzej Biedrzycki (Mrągowia Mrągowo): - Bardzo dobry mecz, akcje z obu stron, Olimpia jest sama sobie winna, bo gdyby wykorzystała stworzone sytuacje, to by spokojnie wygrała. Sędzia mylił się dziś w obie strony. Trochę szkoda, że nie udało się utrzymać prowadzenia do końca, bo wyrównanie padło dosłownie w ostatnich sekundach. Chłopacy zrealizowali wszystkie założenia, z czego jestem najbardziej zadowolony.
     Tomasz Wichniarek (Olimpia Elbląg): - Znów straciliśmy punkty na własnym boisku. Nie może być tak, że w każdym meczu dyktujemy warunki gry, przeważamy, mamy sytuacje, a rywal zrobi jeden czy dwa wypady i strzela nam bramkę. Potworna nieskuteczność, ćwiczymy dodatkowo na specjalnych zajęciach z napastnikami, a w lidze zapominamy, w jaki sposób umieścić piłkę w bramce przeciwnika. To bardzo frustrujące.
     
     Tylko dwa punkty przewagi
     Olimpia w bardzo nonszalancki sposób roztrwoniła przewagę z rundy jesiennej nad drugim w tabeli Huraganem Morąg. Na cztery mecze przed końcem ligi żółto-biało-niebiescy mają zaledwie dwa oczka więcej od morążan, którzy w tej serii spotkań zdemolowali w Olecku Czarnych 5:0. Wszystko wskazuje na to, że sprawa awansu rozstrzygnie się w bezpośrednim meczu pomiędzy Huraganem a Olimpią, który odbędzie się 30 maja w Morągu.
     
     Olimpia Elbląg - Mrągowia Mrągowo 1:1 (0:0)
     0:1 - Osenkowski (76.), 1:1 - Kolosov (90.+3)
     Olimpia: Hyz - Laskowski, Jurgielewicz, Treszczotko, Anuszek (18. Kitowski), Stawiński (56. Habyan), Chmielecki (84. Kowalczyk), Styś, Roszak, Kołodziejski (71. Nowacki), Kolosov
     Mrągowia: Osmański - Kościuczuk, Majak, Żakowski, Jarząbek, Sikorski, Ruszkiewicz (90. Lemech), Chiliński (84. Narel), Pierowicz (89. Krech), Kuśnierz (80. Wiśniewski), Osenkowski
     Żółte kartki: Roszak, Kolosov (Olimpia) - Pierowicz, Majak (Mrągowia)
     Sędziował: P. Szczypiński (Iława)
     Widzów: 539.
     
     Concordia przegrała w Węgorzewie
     W tygodniu poprzedzającym ten pojedynek walczący o utrzymanie w gronie trzecioligowców gospodarze umyślnie odpuścili mecz Pucharu Polski z Olimpią Elbląg i oddali to spotkanie walkowerem. Tymczasem Concordia w Pucharze stoczyła ciężki bój w Dobrym Mieście, gdzie po 120 minutach gry odpadła, tracąc gola w dogrywce, w dodatku z rzutu karnego. Mogło to, choć nie musiało, mieć wpływ na niedzielny mecz w Węgorzewie.
     Jedno jest pewne, mecz lepiej rozpoczęli miejscowi, którzy po 16 minutach prowadzili 2:0. Pierwszą bramkę zdobył Michał Wołowik w 9. minucie, a po raz drugi bramkarza Concordii pokonał siedem minut później Daniel Maliszewski. Taki rezultat utrzymał się do gwizdka oznaczającego przerwę.
     Druga połowa toczyła się już pod dyktando gości z Elbląga, którzy starali się zniwelować dwubramkową przewagę. Gospodarze zadowoleni z prowadzenia skupili się na obronie korzystnego rezultatu i całkowicie oddali pole gry. Skorzystali z tego zawodnicy Concordii, a konkretnie Sebastian Gryka, który w 73. minucie zdobył kontaktowego gola i dał pomarańczowo czarnym nadzieję na osiągnięcie choćby remisu. Tak się jednak nie stało. Szczęśliwie broniąca się Vęgoria dowiozła skromne prowadzenie do końca i zrobiła ważny krok w kierunku realizacji założonego celu - utrzymania III ligi dla Węgorzewa. Na cztery kolejki przed końcem ligi Concordia ma już tylko matematyczne szanse na zajęcie drugiego miejsca w tabeli, które premiowane jest rozegraniem barażu o prawo gry w II lidze.
     
     Vęgoria Węgorzewo - Concordia Elbląg 2:1 (2:0)
     1:0 - Wołowik (9.), 2:0 - Maliszewski (16.), 2:1 - Gryka (73.)
     
     Komplet wyników 26. kolejki III ligi podlasko-warmińsko-mazurskiej: Olimpia Elbląg - Mrągowia Mrągowo 1:1, Vęgoria Węgorzewo - Concordia Elbląg 2:1, Czarni Olecko - Huragan Morąg 0:5, Sokół Sokółka - Pogoń Łapy 2:2, Olimpia Zambrów - MKS Mielnik 1:0, Warmia Grajewo - Cresovia Siemiatycze 1:0, Supraślanka Supraśl - Sparta Augustów 2:0, Orzeł Kolno - Start Działdowo 2:3.
     
     Zobacz tabele
BAR

Najnowsze artykuły w dziale Olimpia

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama