W meczu 27. kolejki I ligi elbląska Olimpia zremisowała na wyjeździe 1:1 z Sandecją Nowy Sącz. Gola na wagę punktu zdobył w 16. minucie Michaił Koladko. W przerwie meczu nad stadionem doszło do oberwania chmury, przez co cała druga połowa toczona była w anormalnych warunkach. Do końca sezonu pozostało siedem kolejek.
Zapoznaj się z tekstową relacją live z meczu Sandecja Nowy Sącz - Olimpia Elbląg
45 minut meczu
Na dobrą sprawę piłkarze Sandecji i Olimpii w piłkę nożną grali tylko pierwsze trzy kwadranse. W tym czasie nieco lepsze wraże nie sprawiali gospodarze, którzy na własnym terenie i przy własnej publice, chcieli sięgnąć po trzy punkty. Zaczęło się jednak cokolwiek niespodziewanie, bo od bramki dla Olimpii zdobytej przez Michaiła Koladko po składnej kontrze w 16. minucie (wyśmienitą 40 metrową asystę przy golu zaliczył Paweł Czoska). Elblążanie nie mieli jednak czasu nacieszyć się z prowadzenia, bo niespełna trzy minuty gospodarze wyrównali za sprawą Arkadiusza Aleksandra i skutecznie wykonanego przez niego rzutu karnego. Jedenastkę sprokurował Adam Banasiak, któremu zagrana w pole karne piłka niefortunnie spadła na rękę i sędzia nie miał innego wyjścia jak wskazać na „wapno”. Aleksiej Rogaczow był bardzo bliski złapania strzału najlepszego snajpera gospodarzy, ale piłka była uderzona mocno i prześliznęła się do siatki po rękach rosyjskiego golkipera. Na tym, jak się później okazało, skończyły się piłkarskie emocje w tym spotkaniu.
Oberwanie chmury i waterpolo po przerwie
Przerwa, która normalnie trwa 15 minut, tym razem wydłużona została do pół godziny. Wszystko przez potężne opady deszczu, które zamieniły płytę boiska w jedną wielką kałużę. Pomimo tego sędzia Jacek Zygmunt z Jarosławia nakazał piłkarzom rozegranie drugiej części meczu, co w tych warunkach było decyzją co najmniej niezrozumiałą. Niestety nie ostatnią niezrozumiałą decyzją sędziego, co pokazały późniejsze wydarzenia. Gracze obu ekip chcąc nie chcąc wyszli na plac gry i rozpoczął się istny cyrk, który z początku wywoływał wyłącznie salwy śmiechu przemokniętej do suchej nitki publiczności. Zawodnicy taplali się w stojącej po kostki wodzie, bez żadnego ładu i składu. Nie było szans na zbudowanie składnej akcji, a jedyną możliwością na przedostanie się pod którąś z bramek było zagrywanie długich piłek na przedpola bramkowe. Tu zdecydowanie więcej pracy miał bramkarz Olimpii, ale ze wszystkich zadań wywiązał się bez zarzutu. Olimpia także miała swoje okazje, ale również Mariusz Różalski pokazał, że na swoim fachu zna się bardzo dobrze. Na nieco ponad kwadrans przed końcem meczu, po jednej z wrzutek w polu karnym gospodarzy faulowany był Andrzej Matwijów, który sprytnie wyprzedził obrońcę. Tym razem sędziemu zabrakło jednak odwagi i nie podyktował jedenastki, która zdecydowanie się Olimpii należała. To w połączeniu z decyzją o rychłym rozegraniu drugiej połowy, każe wystawić arbitrowi najwyżej mierną ocenę za wykonaną w Nowym Sączu pracę. Gdyby sędzia zdecydował się nieco poczekać (stadion Sandecji posiada jupitery i nie było żadnego powodu, by spieszyć się z rozegraniem drugiej części meczu), to piłkarze mieliby dużo lepsze możliwości do gry, bo 40 minut po zakończeniu spotkania drenaż zebrał wodę na tyle skutecznie, że murawa przypominała już boisko piłkarskie. Druga część meczu powinna być po prostu rozegrana nieco później. A tak zawodnicy pozbawieni zostali możliwości rywalizacji w normalnych warunkach. Dla walczącej o każdy punkt Olimpii może to mieć w końcowym rozrachunku kapitalne znaczenie. Tym bardziej, że swoją postawą w ostatnich meczach elblążanie potwierdzają, że wierzą do końca w sens tej walki. Tę dobrą grę Olimpii podkreślali na pomeczowej konferencji obserwatorzy, dziennikarze i trener Sandecji Robert Moskal. Można jedynie żałować, że zespół z Elbląga znalazł się na właściwych torach tak późno.
Zobacz co po meczu powiedzieli trenerzy:
Obrona w rozsypce
Jeszcze w pierwszej części meczu z powodu kontuzji plac gry opuścić musiał kapitan Olimpii Marcin Pacan. Po raz kolejny dał znać niezaleczony uraz, z którym Pacan z konieczności próbuje grać. Szeregi defensywne Olimpii po wcześniejszej kontuzji Macieja Scherfchena są w chwili obecnej bardzo przetrzebione. Jakby tego było mało, to w Nowym Sączu czwarty żółty kartonik zobaczył Nikołaj Borsukow, który będzie musiał pauzować w najbliższym meczu z Niecieczą. Przedwczesne zejście Pacana umożliwiło debiut w oficjalnym meczu Olimpii Olegowi Ichimowi. Trzeba przyznać, że było to udane wejście do zespołu byłego reprezentanta Mołdawii. Ichim był pewnym punktem defensywy, grał pewnie i co najważniejsze skutecznie, nie dopuszczając do większego zagrożenia pod bramką elblążan. Pytanie, który z zawodników stworzy z nim parę stoperów w najbliższym spotkaniu. Oleg Raduszko ma ogromny ból głowy przy zestawieniu formacji obronnej.
Sandecja Nowy Sącz – Olimpia Elbląg 1:1 (1:1)
0:1 – Koladko (16.), 1:1 – Aleksander (19. k.)
Sandecja: Mariusz Różalski – Sebastian Fechner, Martin Zlatohlavý, Tomasz Midzierski, Marcin Woźniak, Sebastian Szczepański, Dariusz Gawęcki, Piotr Kosiorowski (70. Peter Petrán), Lukáš Janič (30. Wojciech Trochim), Kamil Majkowski (70. Paweł Leśniak), Arkadiusz Aleksander
Olimpia: Aleksiej Rogaczow – Witalij Nadzijewskij, Nikołaj Borsukow, Marcin Pacan (18. Oleg Ichim), Adam Banasiak, Paweł Czoska, Andrzej Matwijów, Michaił Koladko (46. Anton Kołosow), Mateusz Górka (84. Grzegorz Miecznik), Lubomir Lubenow, Tomasz Chałas
Żółte kartki: Szczepański (Sandecja) – Borsukow (Olimpia)
Sędziował: Jacek Zygmunt (Jarosław)
Widzów: ok. 700 (w tym 20-osobowa grupa kibiców Olimpii)
Komplet wyników 27. kolejki I ligi w sezonie 2011/12: Sandecja Nowy Sącz – Olimpia Elbląg 1:1, Pogoń Szczecin – Flota Świnoujście 1:0, Arka Gdynia – Kolejarz Stróże 0:1, Wisła Płock – Górnik Łęczna 3:1, Zawisza Bydgoszcz – GKS Katowice 2:0, Nieciecza – KS Polkowice 2:0, Piast Gliwice – Olimpia Grudziądz 1:0, Warta Poznań – Ruch Radzionków 1:0, Polonia Bytom – Dolcan Ząbki 1:1.
45 minut meczu
Na dobrą sprawę piłkarze Sandecji i Olimpii w piłkę nożną grali tylko pierwsze trzy kwadranse. W tym czasie nieco lepsze wraże nie sprawiali gospodarze, którzy na własnym terenie i przy własnej publice, chcieli sięgnąć po trzy punkty. Zaczęło się jednak cokolwiek niespodziewanie, bo od bramki dla Olimpii zdobytej przez Michaiła Koladko po składnej kontrze w 16. minucie (wyśmienitą 40 metrową asystę przy golu zaliczył Paweł Czoska). Elblążanie nie mieli jednak czasu nacieszyć się z prowadzenia, bo niespełna trzy minuty gospodarze wyrównali za sprawą Arkadiusza Aleksandra i skutecznie wykonanego przez niego rzutu karnego. Jedenastkę sprokurował Adam Banasiak, któremu zagrana w pole karne piłka niefortunnie spadła na rękę i sędzia nie miał innego wyjścia jak wskazać na „wapno”. Aleksiej Rogaczow był bardzo bliski złapania strzału najlepszego snajpera gospodarzy, ale piłka była uderzona mocno i prześliznęła się do siatki po rękach rosyjskiego golkipera. Na tym, jak się później okazało, skończyły się piłkarskie emocje w tym spotkaniu.
Oberwanie chmury i waterpolo po przerwie
Przerwa, która normalnie trwa 15 minut, tym razem wydłużona została do pół godziny. Wszystko przez potężne opady deszczu, które zamieniły płytę boiska w jedną wielką kałużę. Pomimo tego sędzia Jacek Zygmunt z Jarosławia nakazał piłkarzom rozegranie drugiej części meczu, co w tych warunkach było decyzją co najmniej niezrozumiałą. Niestety nie ostatnią niezrozumiałą decyzją sędziego, co pokazały późniejsze wydarzenia. Gracze obu ekip chcąc nie chcąc wyszli na plac gry i rozpoczął się istny cyrk, który z początku wywoływał wyłącznie salwy śmiechu przemokniętej do suchej nitki publiczności. Zawodnicy taplali się w stojącej po kostki wodzie, bez żadnego ładu i składu. Nie było szans na zbudowanie składnej akcji, a jedyną możliwością na przedostanie się pod którąś z bramek było zagrywanie długich piłek na przedpola bramkowe. Tu zdecydowanie więcej pracy miał bramkarz Olimpii, ale ze wszystkich zadań wywiązał się bez zarzutu. Olimpia także miała swoje okazje, ale również Mariusz Różalski pokazał, że na swoim fachu zna się bardzo dobrze. Na nieco ponad kwadrans przed końcem meczu, po jednej z wrzutek w polu karnym gospodarzy faulowany był Andrzej Matwijów, który sprytnie wyprzedził obrońcę. Tym razem sędziemu zabrakło jednak odwagi i nie podyktował jedenastki, która zdecydowanie się Olimpii należała. To w połączeniu z decyzją o rychłym rozegraniu drugiej połowy, każe wystawić arbitrowi najwyżej mierną ocenę za wykonaną w Nowym Sączu pracę. Gdyby sędzia zdecydował się nieco poczekać (stadion Sandecji posiada jupitery i nie było żadnego powodu, by spieszyć się z rozegraniem drugiej części meczu), to piłkarze mieliby dużo lepsze możliwości do gry, bo 40 minut po zakończeniu spotkania drenaż zebrał wodę na tyle skutecznie, że murawa przypominała już boisko piłkarskie. Druga część meczu powinna być po prostu rozegrana nieco później. A tak zawodnicy pozbawieni zostali możliwości rywalizacji w normalnych warunkach. Dla walczącej o każdy punkt Olimpii może to mieć w końcowym rozrachunku kapitalne znaczenie. Tym bardziej, że swoją postawą w ostatnich meczach elblążanie potwierdzają, że wierzą do końca w sens tej walki. Tę dobrą grę Olimpii podkreślali na pomeczowej konferencji obserwatorzy, dziennikarze i trener Sandecji Robert Moskal. Można jedynie żałować, że zespół z Elbląga znalazł się na właściwych torach tak późno.
Zobacz co po meczu powiedzieli trenerzy:
Obrona w rozsypce
Jeszcze w pierwszej części meczu z powodu kontuzji plac gry opuścić musiał kapitan Olimpii Marcin Pacan. Po raz kolejny dał znać niezaleczony uraz, z którym Pacan z konieczności próbuje grać. Szeregi defensywne Olimpii po wcześniejszej kontuzji Macieja Scherfchena są w chwili obecnej bardzo przetrzebione. Jakby tego było mało, to w Nowym Sączu czwarty żółty kartonik zobaczył Nikołaj Borsukow, który będzie musiał pauzować w najbliższym meczu z Niecieczą. Przedwczesne zejście Pacana umożliwiło debiut w oficjalnym meczu Olimpii Olegowi Ichimowi. Trzeba przyznać, że było to udane wejście do zespołu byłego reprezentanta Mołdawii. Ichim był pewnym punktem defensywy, grał pewnie i co najważniejsze skutecznie, nie dopuszczając do większego zagrożenia pod bramką elblążan. Pytanie, który z zawodników stworzy z nim parę stoperów w najbliższym spotkaniu. Oleg Raduszko ma ogromny ból głowy przy zestawieniu formacji obronnej.
Sandecja Nowy Sącz – Olimpia Elbląg 1:1 (1:1)
0:1 – Koladko (16.), 1:1 – Aleksander (19. k.)
Sandecja: Mariusz Różalski – Sebastian Fechner, Martin Zlatohlavý, Tomasz Midzierski, Marcin Woźniak, Sebastian Szczepański, Dariusz Gawęcki, Piotr Kosiorowski (70. Peter Petrán), Lukáš Janič (30. Wojciech Trochim), Kamil Majkowski (70. Paweł Leśniak), Arkadiusz Aleksander
Olimpia: Aleksiej Rogaczow – Witalij Nadzijewskij, Nikołaj Borsukow, Marcin Pacan (18. Oleg Ichim), Adam Banasiak, Paweł Czoska, Andrzej Matwijów, Michaił Koladko (46. Anton Kołosow), Mateusz Górka (84. Grzegorz Miecznik), Lubomir Lubenow, Tomasz Chałas
Żółte kartki: Szczepański (Sandecja) – Borsukow (Olimpia)
Sędziował: Jacek Zygmunt (Jarosław)
Widzów: ok. 700 (w tym 20-osobowa grupa kibiców Olimpii)
Komplet wyników 27. kolejki I ligi w sezonie 2011/12: Sandecja Nowy Sącz – Olimpia Elbląg 1:1, Pogoń Szczecin – Flota Świnoujście 1:0, Arka Gdynia – Kolejarz Stróże 0:1, Wisła Płock – Górnik Łęczna 3:1, Zawisza Bydgoszcz – GKS Katowice 2:0, Nieciecza – KS Polkowice 2:0, Piast Gliwice – Olimpia Grudziądz 1:0, Warta Poznań – Ruch Radzionków 1:0, Polonia Bytom – Dolcan Ząbki 1:1.
k.o.