![Elbląg, Olimpia poległa w Płocku Elbląg, Olimpia poległa w Płocku](/newsimg/duze/p493/olimpia-polegla-w-plocku-49371.jpg)
Mecz na szczycie II ligi nie zakończył się po myśli lidera Olimpii Elbląg. Elblążanie przegrali w Płocku 0:3 z Wisłą. To pierwsza przegrana żółto-biało-niebieskich od 9 października, kiedy to ulegli na wyjeździe 1:0 Stali Stalowa Wola.
Zapoznaj się z tekstową relacją live z meczu Wisła Płock - Olimpia Elbląg
Lanie w Wielką Sobotę
Miał być wielki mecz w Wielką Sobotę, a skończyło się wielkim laniem dla Olimpii. Liczna grupa kibiców Olimpii wsparta fanami zaprzyjaźnionej Legii Warszawa opuszczała stadion w Płocku w minorowych nastrojach. W odmiennych nastrojach była ponad czterotysięczna rzesza kibiców z Płocka, którzy po ostatnich udanych występach swoich pupili licznie stawili się na płockim stadionie, ustanawiając rekord frekwencji w obecnym sezonie. Wisła boleśnie obnażyła braki Olimpii i sprowadziła na ziemię ekipę Jarosława Araszkiewicza. Być może ten przyśpieszony śmigus dyngus wpłynie mobilizująco na zespół z Elbląga i kolejny mecz „o sześć” punktów ze Świtem rozstrzygnie na swoją korzyść.
Świetny początek Wisły
Jeśli ktoś liczył, że elblążanie będą w stanie stawić wiślakom czoła i powalczą o punkty, to już w 7. minucie musiał zweryfikować swoje założenia. Od pierwszego gwizdka sędziego Wisła zagrała z polotem, szybko i co najważniejsze dla niej, skutecznie. Po siedmiu minutach gry Kamil Biliński przyjął piłkę przed polem karnym i uderzył płasko, lewą nogą po ziemi, po długim rogu, tak, że wyciągnięty jak struna Dominik Sobański, mógł jedynie sięgnąć do siatki. Po szybko zdobytym prowadzeniu Wisła próbowała pójść za ciosem, ale kolejne strzały mijały światło bramki Olimpii. Po jednym z nich w 25. minucie bramkarz Olimpii uratował swój zespół przed utratą gola, a znów w roli głównej wystąpił Biliński. Olimpia w tym czasie kilka razy przedarła się na przedpole bramki Wisły, niestety brakowało jej zawodnikom zdecydowania w finalizacji akcji, a także dokładności przy podaniach w decydujących momentach. Tymczasem przyczajona Wisła czekała na kolejne okazje i dopięła swego tuż przed przerwą. Na lewej stronie Damian Jaroń zabawił się z Pawłem Żurawiem, ograł z łatwością młodzieżowego obrońcę Olimpii i huknął na bramkę Olimpii. Strzał wydawał się dość łatwy, a mimo to Sobański nie złapał piłki i do przerwy było 2:0 dla Wisły.
Ryzyko "Arasia" nie przyniosło efektu
W przerwie trener Olimpii Jarosław Araszkiewicz postawił wszystko na jedną kartę. Dokonał trzech zmian, ale żaden z wprowadzonych zawodników nie był w stanie wziąć ciężaru gry na swoje barki i odmienić losów meczu. Ani Anton Kołosow, który sprawiał przez cały czas pobytu na placu gry wrażenie zagubionego, ani Krzysztof Hałgas, ani tym bardziej obrońca Rafał Loda, nie zmienili obrazu gry. Nadal obserwowaliśmy więc niezłą grę Olimpii w środku pola, ale tylko do linii pola karnego Krzysztofa Kamińskiego. Wisła natomiast z zapamiętaniem realizowała założoną taktykę, czekała na okazję do kontry, a kiedy się już doczekała, była bardzo groźna. Trzeci celny cios zadała tuż przed końcem regulaminowego czasu gry, kiedy świetnym opanowaniem i zimną krwią wykazał się po raz kolejny Biliński, który skorzystał z błędu Krzysztofa Sobieraja i zdobył trzecią bramkę dla gospodarzy. Kilka chwil po tym wydarzeniu bardzo dobrze prowadzący zawody sędzia Andrzej Meler z Brodnicy gwizdnął po raz ostatni i zgromadzeni kibice mogli już tylko podziękować zawodnikom za walkę i serce włożone w ten mecz. Ci z Płocka uczynili to z przyjemnością, po meczu, który wprawił ich w znakomity nastrój. Ci z sektora dla gości, podziękowali niejako z obowiązku, będąc co oczywiste, w nastroju zgoła odmiennym od gospodarzy. Wisła kontynuuje swój marsz do pierwszej ligi demolując po kolei rywali. To fakt bezsporny. Ostatnie mecze i wyniki osiągnięte w nich przez wiślaków pokazują dobitnie, że jest to kandydat nr 1 do awansu.
Przewaga, z której tak naprawdę nic nie wynikło
Przy podsumowaniu boiskowych wydarzeń należy dodać, że gospodarze wcale nie zaprezentowali jakiegoś wielkiego futbolu i dominacji nad rywalem. Z boku wyglądało to na rywalizację dwóch wyrównanych zespołów, jednak to wiślacy stworzyli więcej okazji do zdobycia goli i z czterech szans trzy wykorzystali, wykazując się po raz kolejny w tym sezonie niebywałą skutecznością (przed tygodniem rozgromili na wyjeździe 4:0 Świt). Olimpia w przekroju całego meczu zdecydowanie dłużej przebywała przy piłce, jej gracze wymieniali pomiędzy sobą niezliczoną ilość podań, ale bez efektu bramkowego. W futbolu nie ma punktów za wrażenie artystyczne, liczą się bramki. Tego ze strony Olimpii jednak nie było. Tak naprawdę żółto-biało-niebiescy poważnie zagrozili miejscowej bramce tylko raz. Miało to miejsce w 72. minucie, po rzucie rożnym bitym przez Lubomira Lubenowa, piłkę głową w stronę bramki skierował Kamil Jackiewicz. W tym momencie żółto-biało-niebieskim zabrakło szczęścia, bo zmierzającą do siatki futbolówkę tuż sprzed linii bramkowej wybił stojący przy słupku obrońca.
Koniec serii
Przegrana w Płocku to pierwsza porażka Olimpii od 9 października 2010. Wówczas elblążanie przegrali na wyjeździe 0:1 ze Stalą Stalowa Wola. Potem zanotowali serię dwunastu nieprzegranych meczów. Jak każda seria, także i ta znalazła swój finał. To jednocześnie najwyższa porażka Olimpii w lidze od 15 sierpnia 2009 roku, kiedy to uległa w Rzeszowie Resovii 1:5.
Wciąż liderem
Przegrana w Płocku, choć na pewno bolesna, nie jest jeszcze zbyt brzemienna w skutkach. Olimpia bowiem nadal przewodzi ligowej tabeli, ale jej przewaga nad resztą stawki praktycznie stopniała do zera. Tyle samo punktów ma drugi w klasyfikacji Świt Nowy Dwór Mazowiecki, który za tydzień przyjeżdża na Agrykola. Trzecia Wisła traci do Olimpii tylko punkt. Wydaje się, że w walce o awans liczyć się będą jeszcze Okocimski Brzesko i Stal Stalowa Wola. Ta piątka zespołów, jeśli nie wydarzy się coś nieprzewidzianego, rozstrzygnie pomiędzy sobą kwestię awansu do pierwszej ligi. Olimpia wydaje się mieć korzystny terminarz, bo mecze ze wspomnianym Świtem i „Stalówką” rozegra w Elblągu. Nikt jednak nie podda się bez walki, a przed elblążanami jeszcze bardzo trudne wyjazdy do Olsztyna, na Resovię i do Motoru Lublin. Jeśli na poważnie myślą o awansie, to muszą jak najszybciej zapomnieć o meczu w Płocku i wygrać wszystkie spotkania, w których wystąpią w roli gospodarza. Do tego dobrze byłoby dorzucić kilka punktów na wyjazdach. Wszystkie atuty olimpijczycy mają jeszcze w swoim ręku i to wyłącznie od nich zależy, czy w przyszłym sezonie zagrają na zapleczu ekstraklasy.
Trenerzy po meczu
Jarosław Araszkiewicz (trener Olimpii Elbląg) - Staraliśmy się grać ofensywnie, ale wychodziło to jedynie do szesnastego metra. Tak naprawdę stworzyliśmy tylko jedną sytuację bramkową, kiedy po strzale Jackiewicza obrońca wybił piłkę z linii bramkowej. Dobrze funkcjonowała defensywa Wisły i kontratak. Uczulałem zawodników by byli maksymalnie skoncentrowani i skupieni, bo ostatnie mecze graliśmy na zbytniej fantazji, ale wtedy dopisało nam szczęście. Dziś tego nie było, rywal strzelił nam kilka bramek i sami jesteśmy winni bałaganu, który teraz powstał. Zamiast mieć parę punktów przewagi i zostać samotnym liderem, straciliśmy punkty i daliśmy się dogonić.
Mieczysław Broniszewski (trener Wisły Płock) - Bardzo się cieszę z tego zwycięstwa. Widać dziś było, że młodzi zawodnicy coraz lepiej wkomponowują się do zespołu, lepiej realizują założenia taktyczne. Olimpia miała przewagę w polu, ale stworzyła tylko jedną sytuację. My wykorzystaliśmy swoje i wszyscy możemy być zadowoleni.
Wisła Płock – Olimpia Elbląg 3:0 (2:0)
1:0 – Kamil Biliński (7.), 2:0 – Damian Jaroń (43.), 3:0 – Kamil Biliński (89.)
Wisła: Krzysztof Kamiński – Łukasz Nadolski, Artur Wyczałkowski, Rafael Mariucci, Krzysztof Hus, Damian Jaroń (90. Mateusz Pielak), Damian Adamczyk (78. Michał Twardowski), Marcin Nowacki, Matar Guaye, Mateusz Lewandowski (90.+1 Fabian Hiszpański), Kamil Biliński (90. Radosław Kursa)
Olimpia: Dominik Sobański – Paweł Żuraw (46. Krzysztof Hałgas), Krzysztof Sobieraj, Mykoła Dremluk, Dawit Czigladze, Łukasz Pietroń (46. Rafał Loda), Lubomir Lubenow, Andrzej Matwijów, Krzysztof Bułka, Kamil Jackiewicz, Witalij Ledieniow (46. Anton Kołosow)
Żółta kartka: Dawit Czigladze (Olimpia)
Sędziował: Andrzej Meler (Brodnica)
Widzów: 4 850 (w tym blisko pięćsetosobowa grupa kibiców gości)
Komplet wyników 25. kolejki II ligi gr. wschodniej w sezonie 2010/11: Wisła Płock – Olimpia Elbląg 3:0, Okocimski Brzesko – OKS 1945 Olsztyn 1:0, Świt Nowy Dwór Mazowiecki – Wigry Suwałki 3:1, Start Otwock – Sokół Sokółka 1:1, Pelikan Łowicz – Puszcza Niepołomice 1:0, Ruch Wysokie Mazowieckie – Motor Lublin 0:1, Stal Rzeszów – Resovia 2:0, Jeziorak Iława – GLKS Nadarzyn 1:1, Znicz Pruszków – Stal Stalowa Wola 0:0.
Zobacz tabelę 2 ligi
Lanie w Wielką Sobotę
Miał być wielki mecz w Wielką Sobotę, a skończyło się wielkim laniem dla Olimpii. Liczna grupa kibiców Olimpii wsparta fanami zaprzyjaźnionej Legii Warszawa opuszczała stadion w Płocku w minorowych nastrojach. W odmiennych nastrojach była ponad czterotysięczna rzesza kibiców z Płocka, którzy po ostatnich udanych występach swoich pupili licznie stawili się na płockim stadionie, ustanawiając rekord frekwencji w obecnym sezonie. Wisła boleśnie obnażyła braki Olimpii i sprowadziła na ziemię ekipę Jarosława Araszkiewicza. Być może ten przyśpieszony śmigus dyngus wpłynie mobilizująco na zespół z Elbląga i kolejny mecz „o sześć” punktów ze Świtem rozstrzygnie na swoją korzyść.
Świetny początek Wisły
Jeśli ktoś liczył, że elblążanie będą w stanie stawić wiślakom czoła i powalczą o punkty, to już w 7. minucie musiał zweryfikować swoje założenia. Od pierwszego gwizdka sędziego Wisła zagrała z polotem, szybko i co najważniejsze dla niej, skutecznie. Po siedmiu minutach gry Kamil Biliński przyjął piłkę przed polem karnym i uderzył płasko, lewą nogą po ziemi, po długim rogu, tak, że wyciągnięty jak struna Dominik Sobański, mógł jedynie sięgnąć do siatki. Po szybko zdobytym prowadzeniu Wisła próbowała pójść za ciosem, ale kolejne strzały mijały światło bramki Olimpii. Po jednym z nich w 25. minucie bramkarz Olimpii uratował swój zespół przed utratą gola, a znów w roli głównej wystąpił Biliński. Olimpia w tym czasie kilka razy przedarła się na przedpole bramki Wisły, niestety brakowało jej zawodnikom zdecydowania w finalizacji akcji, a także dokładności przy podaniach w decydujących momentach. Tymczasem przyczajona Wisła czekała na kolejne okazje i dopięła swego tuż przed przerwą. Na lewej stronie Damian Jaroń zabawił się z Pawłem Żurawiem, ograł z łatwością młodzieżowego obrońcę Olimpii i huknął na bramkę Olimpii. Strzał wydawał się dość łatwy, a mimo to Sobański nie złapał piłki i do przerwy było 2:0 dla Wisły.
Ryzyko "Arasia" nie przyniosło efektu
W przerwie trener Olimpii Jarosław Araszkiewicz postawił wszystko na jedną kartę. Dokonał trzech zmian, ale żaden z wprowadzonych zawodników nie był w stanie wziąć ciężaru gry na swoje barki i odmienić losów meczu. Ani Anton Kołosow, który sprawiał przez cały czas pobytu na placu gry wrażenie zagubionego, ani Krzysztof Hałgas, ani tym bardziej obrońca Rafał Loda, nie zmienili obrazu gry. Nadal obserwowaliśmy więc niezłą grę Olimpii w środku pola, ale tylko do linii pola karnego Krzysztofa Kamińskiego. Wisła natomiast z zapamiętaniem realizowała założoną taktykę, czekała na okazję do kontry, a kiedy się już doczekała, była bardzo groźna. Trzeci celny cios zadała tuż przed końcem regulaminowego czasu gry, kiedy świetnym opanowaniem i zimną krwią wykazał się po raz kolejny Biliński, który skorzystał z błędu Krzysztofa Sobieraja i zdobył trzecią bramkę dla gospodarzy. Kilka chwil po tym wydarzeniu bardzo dobrze prowadzący zawody sędzia Andrzej Meler z Brodnicy gwizdnął po raz ostatni i zgromadzeni kibice mogli już tylko podziękować zawodnikom za walkę i serce włożone w ten mecz. Ci z Płocka uczynili to z przyjemnością, po meczu, który wprawił ich w znakomity nastrój. Ci z sektora dla gości, podziękowali niejako z obowiązku, będąc co oczywiste, w nastroju zgoła odmiennym od gospodarzy. Wisła kontynuuje swój marsz do pierwszej ligi demolując po kolei rywali. To fakt bezsporny. Ostatnie mecze i wyniki osiągnięte w nich przez wiślaków pokazują dobitnie, że jest to kandydat nr 1 do awansu.
Przewaga, z której tak naprawdę nic nie wynikło
Przy podsumowaniu boiskowych wydarzeń należy dodać, że gospodarze wcale nie zaprezentowali jakiegoś wielkiego futbolu i dominacji nad rywalem. Z boku wyglądało to na rywalizację dwóch wyrównanych zespołów, jednak to wiślacy stworzyli więcej okazji do zdobycia goli i z czterech szans trzy wykorzystali, wykazując się po raz kolejny w tym sezonie niebywałą skutecznością (przed tygodniem rozgromili na wyjeździe 4:0 Świt). Olimpia w przekroju całego meczu zdecydowanie dłużej przebywała przy piłce, jej gracze wymieniali pomiędzy sobą niezliczoną ilość podań, ale bez efektu bramkowego. W futbolu nie ma punktów za wrażenie artystyczne, liczą się bramki. Tego ze strony Olimpii jednak nie było. Tak naprawdę żółto-biało-niebiescy poważnie zagrozili miejscowej bramce tylko raz. Miało to miejsce w 72. minucie, po rzucie rożnym bitym przez Lubomira Lubenowa, piłkę głową w stronę bramki skierował Kamil Jackiewicz. W tym momencie żółto-biało-niebieskim zabrakło szczęścia, bo zmierzającą do siatki futbolówkę tuż sprzed linii bramkowej wybił stojący przy słupku obrońca.
Koniec serii
Przegrana w Płocku to pierwsza porażka Olimpii od 9 października 2010. Wówczas elblążanie przegrali na wyjeździe 0:1 ze Stalą Stalowa Wola. Potem zanotowali serię dwunastu nieprzegranych meczów. Jak każda seria, także i ta znalazła swój finał. To jednocześnie najwyższa porażka Olimpii w lidze od 15 sierpnia 2009 roku, kiedy to uległa w Rzeszowie Resovii 1:5.
Wciąż liderem
Przegrana w Płocku, choć na pewno bolesna, nie jest jeszcze zbyt brzemienna w skutkach. Olimpia bowiem nadal przewodzi ligowej tabeli, ale jej przewaga nad resztą stawki praktycznie stopniała do zera. Tyle samo punktów ma drugi w klasyfikacji Świt Nowy Dwór Mazowiecki, który za tydzień przyjeżdża na Agrykola. Trzecia Wisła traci do Olimpii tylko punkt. Wydaje się, że w walce o awans liczyć się będą jeszcze Okocimski Brzesko i Stal Stalowa Wola. Ta piątka zespołów, jeśli nie wydarzy się coś nieprzewidzianego, rozstrzygnie pomiędzy sobą kwestię awansu do pierwszej ligi. Olimpia wydaje się mieć korzystny terminarz, bo mecze ze wspomnianym Świtem i „Stalówką” rozegra w Elblągu. Nikt jednak nie podda się bez walki, a przed elblążanami jeszcze bardzo trudne wyjazdy do Olsztyna, na Resovię i do Motoru Lublin. Jeśli na poważnie myślą o awansie, to muszą jak najszybciej zapomnieć o meczu w Płocku i wygrać wszystkie spotkania, w których wystąpią w roli gospodarza. Do tego dobrze byłoby dorzucić kilka punktów na wyjazdach. Wszystkie atuty olimpijczycy mają jeszcze w swoim ręku i to wyłącznie od nich zależy, czy w przyszłym sezonie zagrają na zapleczu ekstraklasy.
Trenerzy po meczu
Jarosław Araszkiewicz (trener Olimpii Elbląg) - Staraliśmy się grać ofensywnie, ale wychodziło to jedynie do szesnastego metra. Tak naprawdę stworzyliśmy tylko jedną sytuację bramkową, kiedy po strzale Jackiewicza obrońca wybił piłkę z linii bramkowej. Dobrze funkcjonowała defensywa Wisły i kontratak. Uczulałem zawodników by byli maksymalnie skoncentrowani i skupieni, bo ostatnie mecze graliśmy na zbytniej fantazji, ale wtedy dopisało nam szczęście. Dziś tego nie było, rywal strzelił nam kilka bramek i sami jesteśmy winni bałaganu, który teraz powstał. Zamiast mieć parę punktów przewagi i zostać samotnym liderem, straciliśmy punkty i daliśmy się dogonić.
Mieczysław Broniszewski (trener Wisły Płock) - Bardzo się cieszę z tego zwycięstwa. Widać dziś było, że młodzi zawodnicy coraz lepiej wkomponowują się do zespołu, lepiej realizują założenia taktyczne. Olimpia miała przewagę w polu, ale stworzyła tylko jedną sytuację. My wykorzystaliśmy swoje i wszyscy możemy być zadowoleni.
Wisła Płock – Olimpia Elbląg 3:0 (2:0)
1:0 – Kamil Biliński (7.), 2:0 – Damian Jaroń (43.), 3:0 – Kamil Biliński (89.)
Wisła: Krzysztof Kamiński – Łukasz Nadolski, Artur Wyczałkowski, Rafael Mariucci, Krzysztof Hus, Damian Jaroń (90. Mateusz Pielak), Damian Adamczyk (78. Michał Twardowski), Marcin Nowacki, Matar Guaye, Mateusz Lewandowski (90.+1 Fabian Hiszpański), Kamil Biliński (90. Radosław Kursa)
Olimpia: Dominik Sobański – Paweł Żuraw (46. Krzysztof Hałgas), Krzysztof Sobieraj, Mykoła Dremluk, Dawit Czigladze, Łukasz Pietroń (46. Rafał Loda), Lubomir Lubenow, Andrzej Matwijów, Krzysztof Bułka, Kamil Jackiewicz, Witalij Ledieniow (46. Anton Kołosow)
Żółta kartka: Dawit Czigladze (Olimpia)
Sędziował: Andrzej Meler (Brodnica)
Widzów: 4 850 (w tym blisko pięćsetosobowa grupa kibiców gości)
Komplet wyników 25. kolejki II ligi gr. wschodniej w sezonie 2010/11: Wisła Płock – Olimpia Elbląg 3:0, Okocimski Brzesko – OKS 1945 Olsztyn 1:0, Świt Nowy Dwór Mazowiecki – Wigry Suwałki 3:1, Start Otwock – Sokół Sokółka 1:1, Pelikan Łowicz – Puszcza Niepołomice 1:0, Ruch Wysokie Mazowieckie – Motor Lublin 0:1, Stal Rzeszów – Resovia 2:0, Jeziorak Iława – GLKS Nadarzyn 1:1, Znicz Pruszków – Stal Stalowa Wola 0:0.
Zobacz tabelę 2 ligi
BAR