![Elbląg, Odrobiona zaległość. Olimpia - Stal Rzeszów 0:0 Elbląg, Odrobiona zaległość. Olimpia - Stal Rzeszów 0:0](/newsimg/duze/p643/odrobiona-zaleglosc-olimpia-stal-rzeszow-0-0-64303.jpg)
W zaległym meczu 18. kolejki II ligi Olimpia zremisowała bezbramkowo na własnym boisku ze Stalą Rzeszów. Mecz obfitował w wiele dramatycznych okoliczności - w 62. minucie Aleksiej Rogaczow nie strzelił rzutu karnego, a cztery minuty później z boiska wyrzucony został Tomasz Lewandowski i gospodarze kończyli w dziesiątkę. Zobacz więcej zdjęć z meczu.
Remis ze wskazaniem na Stal
Zespół z Rzeszowa przyjechał do Elbląga z mocnym postanowieniem powalczenia o komplet punktów. To, że stalowcy są bardzo zdeterminowani w osiągnięciu tego celu było bardzo widoczne w pierwszej części spotkania, która toczyła się pod dyktando gości. Choć trener Robert Kasperczyk pracuje w Stali od niedawna, już w grze rzeszowian widać rękę szkoleniowca, który wprowadził do ekstraklasy Podbeskidzie Bielsko-Biała. Przyjezdni doszli po raz pierwszy wysłali ostrzeżenie na bramkę Aleksieja Rogaczowa w 25. minucie, ale rosyjski bramkarz spokojnie interweniował po uderzeniu Ernesta Szeli. Piłkarze Olimpii sprawiali wrażenie ospałych i wolniejszych od piłkarzy Stali. Na pewno wpływ na taki stan rzeczy miał sobotni mecz z Motorem, który rozgrywany był w równie ciężkich warunkach, jak środowa potyczka. Gospodarze w pierwszej odsłonie ograniczyli się do rozbijania ataków rywala, z rzadka próbując przedrzeć się pod pole karne Tomasza Wietechy. Ten na samym początku meczu doznał groźnie wyglądającego rozcięcia skóry głowy, ale uraz wpłynął na niego bardzo mobilizująco, bo do końca meczu spisywał się wyśmienicie, broniąc m.in. rzut karny wykonywany przez jego visa vis Aleksieja Rogaczowa. Zanim jednak do tego doszło, to biało-niebiescy mieli okazje na otwarcie wyniku. Obok wspomnianego strzału Szeli goście do przerwy przynajmniej dwukrotnie poważnie zagrozili elbląskiej bramce. Najbliżej szczęścia byli na minutę przed końcem pierwszej połowy, kiedy to najpierw o mały włos „swojaka” nie zapakował Oleg Ichim (świetnym refleksem popisał się Rogaczow), a po chwili Olimpię od straty wydawałoby się pewnej bramki uratował Witalij Nadijewskij, który wybił futbolówkę głową z linii bramkowej po strzale Łukasza Krzysztonia. Do przerwy było więc bez bramek, choć to Stal mogła prowadzić przynajmniej jednym golem.
Błędy sędziego nie wypaczyły wyniku
W szatni Olimpii w przerwie musiało paść kilka męskich słów, bo na drugą połowę wyszła zupełnie inna drużyna. Dalej co prawda nie było wielkiego piłkarskiego widowiska, w stworzeniu którego skutecznie przeszkadzała grząska i nierówna płyta boiska, ale wreszcie elblążanie zbudowali kilka ciekawych akcji na połowie Stali. Najgroźniejsza miała miejsce w 61. minucie. Dobrym podaniem z głębi pola Rafał Pietrewicz uruchomił Kamila Kopyckiego, ten wygrał pojedynek z obrońcą Stali, ale był nieprzepisowo powstrzymywany i arbiter podyktował rzut karny dla Olimpii. Wydaje się, że pomylił się w ocenie sytuacji, bo przewinienie miało miejsce, ale przed linią szesnastego metra. Na wykonanie rzutu karnego zdecydował się kapitan zespołu Rogaczow, ale strzelił lekko, sygnalizowanie i Wietecha z łatwością odbił piłkę. Doświadczonego golkipera bronił na pomeczowej konferencji trener Oleg Raduszko. - Trenujemy rzuty karne i Alosza robił to na zajęciach bardzo dobrze, był wyznaczony do strzelania jedenastki jako pierwszy, nie ma mowy, że była to jego decyzja. Niestety nie udało się strzelić gola, który mógłby dać nam trzy punkty – stwierdził szkoleniowiec elblążan.
Cztery minuty po tej akcji znów nie popisał się arbiter Mariusz Korpalski, który zbyt pochopnie pokazał żółtą kartkę Tomaszowi Lewandowskiemu. Z uwagi na fakt, że był to drugi kartonik dla stopera Olimpii, musiał on zejść z boiska, a jego koledzy przez pół godziny musieli radzić sobie w osłabieniu. Stal zwietrzyła szansę na osiągnięcie korzystnego rezultatu, ale szybkie roszady kadrowe i duże zaangażowanie całej drużyny z Elbląga dało efekt w postaci punktu. Stalowcy nie potrafili złamać elbląskiej defensywy. Dobrze spisywał się Rogaczow, który robił co mógł, by zrehabilitować się za zmarnowane „wapno”.
Tylko i aż punkt
Wynik bezbramkowy i czwarty zdobyty punkt w 2013 roku przez Olimpię potraktować można w dwojaki sposób. Z uwagi na przebieg pierwszej części meczu, stworzone przez Stal okazje bramkowe oraz końcówkę spotkania, kiedy gospodarze grali w osłabieniu, to punkt ze Stalą jest bardzo dobrym wynikiem. Zważywszy jednak, że w po godzinie gry Olimpia miała „piłkę meczową” w postaci karnego, to można żałować, że przy Agrykola został tylko punkt. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, iż gdyby olimpijczykom udało się pokonać bramkarza Stali z jedenastego metra, to skromne prowadzenie dowieźliby do końcowego gwizdka. Wszak podopieczni Olega Raduszko nie zwykli tracić zbyt wielu bramek, a defensywa Olimpii, to najlepsza obrona ligi i najpewniejsza formacja w zespole. Stało się jednak inaczej i obie drużyny musiały zadowolić się podziałem punktów. Stal pokazała się przy Agrykola z bardzo dobrej strony i choć obie drużyny nie stworzyły wielkiego widowiska, dominowała walka i ambicja, to zespół z Rzeszowa zasygnalizował, że będzie wiosną mocny i będzie go stać na zwycięstwa z każdym rywalem.
Trenerzy o meczu
Robert Kasperczyk (Stal Rzeszów) – Dziś dominowała walka, boisko było bardzo ciężkie. Kilka tygodni temu graliśmy taki sparing ze Stalą Sanok, przygotowywaliśmy się do takiej sytuacji, byliśmy mądrzejsi o tamto doświadczenie. Problem mieliśmy z doborem zawodników do takich warunków, kiedy ciężko utrzymać się na nogach i walczyć. Mamy kilka kontuzji i siłą rzeczy mniejsze pole manewru przy zestawieniu składu. Szkoda sytuacji z pierwszej połowy, kiedy zawodnicy gospodarzy dwa razy wybijali piłkę z linii bramkowej. Jeśli padły by gole dla nas, podejrzewam, że wówczas gralibyśmy inaczej, trochę byśmy się cofnęli i dałoby się utrzymać korzystny wynik. W drugiej połowie było troszkę inaczej, Olimpia śmielej zaatakowała i w jednej sytuacji miała karnego z kapelusza. Kompromitujący rzut karny, wymyślony przez jednego człowieka, byłem blisko i z mojego punktu widzenia sytuacja była bardzo dobrze widoczna, faul miał miejsce przed polem karnym. Proszę mi wierzyć, że wiem co mówię, proszę obejrzeć powtórki. Szkoda, że tacy panowie psują widowiska. Przed meczem miałem takie ambiwalentne odczucia, rozważałem, czy remis nie byłby dobrym wynikiem w obliczu naszych problemów personalnych. Uważam, że trzeba uznać ten punkt, będziemy mocniejsi, wrócą kontuzjowani, poprawią się boiska, ten wynik w Elblągu, to dobry prognostyk.
Oleg Raduszko (Olimpia Elbląg) – Mecz nie ułożył się tak, jak sobie planowaliśmy. Kilka przyczyn. Zmęczenie po ostatnim meczu z Motorem, to było widoczne. Rywal solidny, nie ułatwiał zadania, trudne boisko, które dało się we znaki. Nie mam pretensji do zespołu jeśli chodzi o walkę i zaangażowanie. Jeśli Rogaczow, który był wyznaczony do strzelania, zdobyłby gola, sięgnęlibyśmy po trzy punkty.
Olimpia Elbląg - Stal Rzeszów 0:0
Olimpia: Aleksiej Rogaczow - Michał Ressel, Oleg Ichim, Tomasz Lewandowski, Witalij Nadijewskij, Kiriłł Raduszko (79. Tomasz Sedlewski), Rafał Pietrewicz, Anton Kołosow, Kamil Graczyk (80. Rafał Lisiecki), 8. Piotr Skokowski, Kamil Kopycki (69. Bartosz Broniarek)
Stal: Tomasz Wietecha - Saša Kovjenič, Damian Jędryas, Arkadiusz Baran, Konrad Hus, Andreja Prokić (63. Konrad Maca), Łukasz Krzysztoń, Paweł Alancewicz, Daniel Koczon, Tomasz Persona, Ernest Szela (73. Arkadiusz Drożdżal).
Żółte kartki: Lewandowski, Ichim (Olimpia) - Koczon, Baran, Szela (Stal)
Czerwona kartka: Tomasz Lewandowski (66. minuta, za drugą żółtą)
Sędziował: Mariusz Korpalski (Toruń).
Widzów: 467
Zespół z Rzeszowa przyjechał do Elbląga z mocnym postanowieniem powalczenia o komplet punktów. To, że stalowcy są bardzo zdeterminowani w osiągnięciu tego celu było bardzo widoczne w pierwszej części spotkania, która toczyła się pod dyktando gości. Choć trener Robert Kasperczyk pracuje w Stali od niedawna, już w grze rzeszowian widać rękę szkoleniowca, który wprowadził do ekstraklasy Podbeskidzie Bielsko-Biała. Przyjezdni doszli po raz pierwszy wysłali ostrzeżenie na bramkę Aleksieja Rogaczowa w 25. minucie, ale rosyjski bramkarz spokojnie interweniował po uderzeniu Ernesta Szeli. Piłkarze Olimpii sprawiali wrażenie ospałych i wolniejszych od piłkarzy Stali. Na pewno wpływ na taki stan rzeczy miał sobotni mecz z Motorem, który rozgrywany był w równie ciężkich warunkach, jak środowa potyczka. Gospodarze w pierwszej odsłonie ograniczyli się do rozbijania ataków rywala, z rzadka próbując przedrzeć się pod pole karne Tomasza Wietechy. Ten na samym początku meczu doznał groźnie wyglądającego rozcięcia skóry głowy, ale uraz wpłynął na niego bardzo mobilizująco, bo do końca meczu spisywał się wyśmienicie, broniąc m.in. rzut karny wykonywany przez jego visa vis Aleksieja Rogaczowa. Zanim jednak do tego doszło, to biało-niebiescy mieli okazje na otwarcie wyniku. Obok wspomnianego strzału Szeli goście do przerwy przynajmniej dwukrotnie poważnie zagrozili elbląskiej bramce. Najbliżej szczęścia byli na minutę przed końcem pierwszej połowy, kiedy to najpierw o mały włos „swojaka” nie zapakował Oleg Ichim (świetnym refleksem popisał się Rogaczow), a po chwili Olimpię od straty wydawałoby się pewnej bramki uratował Witalij Nadijewskij, który wybił futbolówkę głową z linii bramkowej po strzale Łukasza Krzysztonia. Do przerwy było więc bez bramek, choć to Stal mogła prowadzić przynajmniej jednym golem.
Błędy sędziego nie wypaczyły wyniku
W szatni Olimpii w przerwie musiało paść kilka męskich słów, bo na drugą połowę wyszła zupełnie inna drużyna. Dalej co prawda nie było wielkiego piłkarskiego widowiska, w stworzeniu którego skutecznie przeszkadzała grząska i nierówna płyta boiska, ale wreszcie elblążanie zbudowali kilka ciekawych akcji na połowie Stali. Najgroźniejsza miała miejsce w 61. minucie. Dobrym podaniem z głębi pola Rafał Pietrewicz uruchomił Kamila Kopyckiego, ten wygrał pojedynek z obrońcą Stali, ale był nieprzepisowo powstrzymywany i arbiter podyktował rzut karny dla Olimpii. Wydaje się, że pomylił się w ocenie sytuacji, bo przewinienie miało miejsce, ale przed linią szesnastego metra. Na wykonanie rzutu karnego zdecydował się kapitan zespołu Rogaczow, ale strzelił lekko, sygnalizowanie i Wietecha z łatwością odbił piłkę. Doświadczonego golkipera bronił na pomeczowej konferencji trener Oleg Raduszko. - Trenujemy rzuty karne i Alosza robił to na zajęciach bardzo dobrze, był wyznaczony do strzelania jedenastki jako pierwszy, nie ma mowy, że była to jego decyzja. Niestety nie udało się strzelić gola, który mógłby dać nam trzy punkty – stwierdził szkoleniowiec elblążan.
Cztery minuty po tej akcji znów nie popisał się arbiter Mariusz Korpalski, który zbyt pochopnie pokazał żółtą kartkę Tomaszowi Lewandowskiemu. Z uwagi na fakt, że był to drugi kartonik dla stopera Olimpii, musiał on zejść z boiska, a jego koledzy przez pół godziny musieli radzić sobie w osłabieniu. Stal zwietrzyła szansę na osiągnięcie korzystnego rezultatu, ale szybkie roszady kadrowe i duże zaangażowanie całej drużyny z Elbląga dało efekt w postaci punktu. Stalowcy nie potrafili złamać elbląskiej defensywy. Dobrze spisywał się Rogaczow, który robił co mógł, by zrehabilitować się za zmarnowane „wapno”.
Tylko i aż punkt
Wynik bezbramkowy i czwarty zdobyty punkt w 2013 roku przez Olimpię potraktować można w dwojaki sposób. Z uwagi na przebieg pierwszej części meczu, stworzone przez Stal okazje bramkowe oraz końcówkę spotkania, kiedy gospodarze grali w osłabieniu, to punkt ze Stalą jest bardzo dobrym wynikiem. Zważywszy jednak, że w po godzinie gry Olimpia miała „piłkę meczową” w postaci karnego, to można żałować, że przy Agrykola został tylko punkt. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, iż gdyby olimpijczykom udało się pokonać bramkarza Stali z jedenastego metra, to skromne prowadzenie dowieźliby do końcowego gwizdka. Wszak podopieczni Olega Raduszko nie zwykli tracić zbyt wielu bramek, a defensywa Olimpii, to najlepsza obrona ligi i najpewniejsza formacja w zespole. Stało się jednak inaczej i obie drużyny musiały zadowolić się podziałem punktów. Stal pokazała się przy Agrykola z bardzo dobrej strony i choć obie drużyny nie stworzyły wielkiego widowiska, dominowała walka i ambicja, to zespół z Rzeszowa zasygnalizował, że będzie wiosną mocny i będzie go stać na zwycięstwa z każdym rywalem.
Trenerzy o meczu
Robert Kasperczyk (Stal Rzeszów) – Dziś dominowała walka, boisko było bardzo ciężkie. Kilka tygodni temu graliśmy taki sparing ze Stalą Sanok, przygotowywaliśmy się do takiej sytuacji, byliśmy mądrzejsi o tamto doświadczenie. Problem mieliśmy z doborem zawodników do takich warunków, kiedy ciężko utrzymać się na nogach i walczyć. Mamy kilka kontuzji i siłą rzeczy mniejsze pole manewru przy zestawieniu składu. Szkoda sytuacji z pierwszej połowy, kiedy zawodnicy gospodarzy dwa razy wybijali piłkę z linii bramkowej. Jeśli padły by gole dla nas, podejrzewam, że wówczas gralibyśmy inaczej, trochę byśmy się cofnęli i dałoby się utrzymać korzystny wynik. W drugiej połowie było troszkę inaczej, Olimpia śmielej zaatakowała i w jednej sytuacji miała karnego z kapelusza. Kompromitujący rzut karny, wymyślony przez jednego człowieka, byłem blisko i z mojego punktu widzenia sytuacja była bardzo dobrze widoczna, faul miał miejsce przed polem karnym. Proszę mi wierzyć, że wiem co mówię, proszę obejrzeć powtórki. Szkoda, że tacy panowie psują widowiska. Przed meczem miałem takie ambiwalentne odczucia, rozważałem, czy remis nie byłby dobrym wynikiem w obliczu naszych problemów personalnych. Uważam, że trzeba uznać ten punkt, będziemy mocniejsi, wrócą kontuzjowani, poprawią się boiska, ten wynik w Elblągu, to dobry prognostyk.
Oleg Raduszko (Olimpia Elbląg) – Mecz nie ułożył się tak, jak sobie planowaliśmy. Kilka przyczyn. Zmęczenie po ostatnim meczu z Motorem, to było widoczne. Rywal solidny, nie ułatwiał zadania, trudne boisko, które dało się we znaki. Nie mam pretensji do zespołu jeśli chodzi o walkę i zaangażowanie. Jeśli Rogaczow, który był wyznaczony do strzelania, zdobyłby gola, sięgnęlibyśmy po trzy punkty.
Olimpia Elbląg - Stal Rzeszów 0:0
Olimpia: Aleksiej Rogaczow - Michał Ressel, Oleg Ichim, Tomasz Lewandowski, Witalij Nadijewskij, Kiriłł Raduszko (79. Tomasz Sedlewski), Rafał Pietrewicz, Anton Kołosow, Kamil Graczyk (80. Rafał Lisiecki), 8. Piotr Skokowski, Kamil Kopycki (69. Bartosz Broniarek)
Stal: Tomasz Wietecha - Saša Kovjenič, Damian Jędryas, Arkadiusz Baran, Konrad Hus, Andreja Prokić (63. Konrad Maca), Łukasz Krzysztoń, Paweł Alancewicz, Daniel Koczon, Tomasz Persona, Ernest Szela (73. Arkadiusz Drożdżal).
Żółte kartki: Lewandowski, Ichim (Olimpia) - Koczon, Baran, Szela (Stal)
Czerwona kartka: Tomasz Lewandowski (66. minuta, za drugą żółtą)
Sędziował: Mariusz Korpalski (Toruń).
Widzów: 467
k.o.