W ostatnim sprawdzianie przed startem II ligi Olimpia Elbląg niespodziewanie uległa Pogoni Lębork 1:2 (1:1). Bramkę dla żółto – biało – niebieskich strzelił Paweł Piceluk. Beniaminek trzeciej ligi okazał się zbyt wymagającym przeciwnikiem. Trener Adam Boros ma o czym myśleć przed rozpoczęciem drugoligowych rozgrywek. Zobacz zdjęcia.
Nad tym meczem od początku wisiało jakieś fatum. W planach był sparing z Rodłem Kwidzyn, ale kwidzynianie zrezygnowali. Formę Olimpii Elbląg zgodzili się sprawdzić piłkarze beniaminka III ligi Pogoni Lębork. Spotkanie miało rozpocząć się w piątek o godz. 18, ale lęborczanie wciąż byli w drodze. Ostatecznie mecz rozpoczął się o godz. 19.20. Wydawało się, że różnica klas i zmęczenie piłkarzy Pogoni wielogodzinną podróżą sprawi, że mecz dla żółto – biało – niebieskich będzie lekki, łatwy i przyjemny.
I tak się zaczęło. Olimpia Elbląg szybko osiągnęła przewagę optyczną, prowadzila grę. W 15. minucie Łukasz Pietroń z prawej strony podał do Pawła Piceluka, który z bliska umieścił piłkę w bramce Pogoni. Przedtem olimpijczycy przeprowadzili przepiękną akcję złożoną z wielu podań. Wydawało się, że dalsze bramki są kwestią czasu. Elblążanie mieli niestety tylko jeden wariant ofensywny – podanie do Piceluka. Podania były jednak albo zbyt długie, albo najskuteczniejszego piłkarza żółto – biało – niebieskich pilnowała Pogoń. Ewentualnie napastnik znajdował się na spalonym.
Bramka wyrównująca pada po kontrze Pogoni. Mateusz Wachowski w 37. minucie wykorzystał podanie klubowego kolegi i mimo ofiarnej postawy Kacpra Tułowieckiego, bramkarz Olimpii musiał wyciągać piłkę z siatki. Wydawało się, że to wypadek przy pracy, bo defensywa Olimpii grała dobre spotkanie. Za podpisanie kontraktu wyraźnie dobrą grą chciał się wyróżnić Krzysztof Niburski. Nowy obrońca pokazał, że jeżeli opanuje nerwy i nabierze trochę boiskowego cwaniactwa, wcale nie jest skazany na ławkę rezerwowych.
W drugiej połowie trener Adam Boros wymienił skład. I gra "siadła". Olimpia nadal prowadzila grę, utrzymywała się przy piłce. Tylko, że nic z tego nie wynikało. Na początku drugiej części spotkania Sokołowski i Kołosow próbowali strzałów z dystansu, które przeszły wysoko nad bramką. Wydawało się, że jakaś akcja Olimpii w końcu zaowocuje bramką. Gola zdobył Krzysztof Iwanowski. Szkoda tylko, że samobójczego. Dokładnie nie wiadomo dlaczego padła ta bramka. W 63. minucie obrońca Olimpii podawał do swojego bramkarza, a Wojciech Daniel nieatakowany przez nikogo przepuścił piłkę i... zupełnie niespodziewanie było 2:1 dla gości.
Olimpijczycy rzucili się do odrabiania strat, ale nadal nic z tego nie wychodziło. Pogoń umiejętnie kasowała wszystkie próby ataku, a sama ograniczała się do rzadkich kontr. A Olimpia... nie miala pomysłu na sforsowanie lęborskiej obrony. Swoich szans szukał Anton Kołosow, ale brakowało pomysłu. O ile w pierwszej połowie panowała zasada „podanie do Piceluka i niech on coś wymyśli”, to w drugiej nikt nie chciał brać odpowiedzialności za ostatni strzał. Do wyrównania mógł w 85. minucie doprowadzić Michał Bartkowski, ale po jego strzale piłka trafiła w słupek.
Do meczu z Rakowem Częstochowa pozostało nieco ponad tydzień. Trener Adam Boros ma nad czym myśleć. Mecz można nazwać wypadkiem przy pracy, bo gra Olimpii nie wyglądała źle. Żółto – biało – niebiescy prowadzili ją, tylko za bardzo nie wiedzieli, co z tą piłką zrobić. Dobrze, że taki mecz przydarzył się podczas okresu przygotowawczego i nie ma konsekwencji.
Olimpia Elbląg – Pogoń Lębork 1:2 (1:1) bramki 1:0 Piceluk 15', 1:1 Wachowiak 37', 1:2 Iwanowski (sam.) 63'
Olimpia I połowa: Tułowiecki – Niburski, Wenger, Lisiecki, Wolak, Ressel, Bukacki, Pietroń, Stępień, Bojas, Piceluk.
Olimpia II połowa: Daniel – Kubowicz, Iwanowski, Maciążek, Sokołowski, Kołosow, Danowski, Gołębiewski, Bartkowski, Bojas, Lisiecki
Elbląska Gazeta Internetowa PortEl jest patronem medialnym Olimpii Elbląg
I tak się zaczęło. Olimpia Elbląg szybko osiągnęła przewagę optyczną, prowadzila grę. W 15. minucie Łukasz Pietroń z prawej strony podał do Pawła Piceluka, który z bliska umieścił piłkę w bramce Pogoni. Przedtem olimpijczycy przeprowadzili przepiękną akcję złożoną z wielu podań. Wydawało się, że dalsze bramki są kwestią czasu. Elblążanie mieli niestety tylko jeden wariant ofensywny – podanie do Piceluka. Podania były jednak albo zbyt długie, albo najskuteczniejszego piłkarza żółto – biało – niebieskich pilnowała Pogoń. Ewentualnie napastnik znajdował się na spalonym.
Bramka wyrównująca pada po kontrze Pogoni. Mateusz Wachowski w 37. minucie wykorzystał podanie klubowego kolegi i mimo ofiarnej postawy Kacpra Tułowieckiego, bramkarz Olimpii musiał wyciągać piłkę z siatki. Wydawało się, że to wypadek przy pracy, bo defensywa Olimpii grała dobre spotkanie. Za podpisanie kontraktu wyraźnie dobrą grą chciał się wyróżnić Krzysztof Niburski. Nowy obrońca pokazał, że jeżeli opanuje nerwy i nabierze trochę boiskowego cwaniactwa, wcale nie jest skazany na ławkę rezerwowych.
W drugiej połowie trener Adam Boros wymienił skład. I gra "siadła". Olimpia nadal prowadzila grę, utrzymywała się przy piłce. Tylko, że nic z tego nie wynikało. Na początku drugiej części spotkania Sokołowski i Kołosow próbowali strzałów z dystansu, które przeszły wysoko nad bramką. Wydawało się, że jakaś akcja Olimpii w końcu zaowocuje bramką. Gola zdobył Krzysztof Iwanowski. Szkoda tylko, że samobójczego. Dokładnie nie wiadomo dlaczego padła ta bramka. W 63. minucie obrońca Olimpii podawał do swojego bramkarza, a Wojciech Daniel nieatakowany przez nikogo przepuścił piłkę i... zupełnie niespodziewanie było 2:1 dla gości.
Olimpijczycy rzucili się do odrabiania strat, ale nadal nic z tego nie wychodziło. Pogoń umiejętnie kasowała wszystkie próby ataku, a sama ograniczała się do rzadkich kontr. A Olimpia... nie miala pomysłu na sforsowanie lęborskiej obrony. Swoich szans szukał Anton Kołosow, ale brakowało pomysłu. O ile w pierwszej połowie panowała zasada „podanie do Piceluka i niech on coś wymyśli”, to w drugiej nikt nie chciał brać odpowiedzialności za ostatni strzał. Do wyrównania mógł w 85. minucie doprowadzić Michał Bartkowski, ale po jego strzale piłka trafiła w słupek.
Do meczu z Rakowem Częstochowa pozostało nieco ponad tydzień. Trener Adam Boros ma nad czym myśleć. Mecz można nazwać wypadkiem przy pracy, bo gra Olimpii nie wyglądała źle. Żółto – biało – niebiescy prowadzili ją, tylko za bardzo nie wiedzieli, co z tą piłką zrobić. Dobrze, że taki mecz przydarzył się podczas okresu przygotowawczego i nie ma konsekwencji.
Olimpia Elbląg – Pogoń Lębork 1:2 (1:1) bramki 1:0 Piceluk 15', 1:1 Wachowiak 37', 1:2 Iwanowski (sam.) 63'
Olimpia I połowa: Tułowiecki – Niburski, Wenger, Lisiecki, Wolak, Ressel, Bukacki, Pietroń, Stępień, Bojas, Piceluk.
Olimpia II połowa: Daniel – Kubowicz, Iwanowski, Maciążek, Sokołowski, Kołosow, Danowski, Gołębiewski, Bartkowski, Bojas, Lisiecki
Elbląska Gazeta Internetowa PortEl jest patronem medialnym Olimpii Elbląg
Sebastian Malicki