- Myślę, że to nie tylko sukces mój i Przemka, ale sukces naszego miasta. Pochodzimy z Elbląga i udało nam się awansować do ścisłej grupy koszykarzy 3 na 3 w naszym kraju - mówi Mateusz Kostrzewski, kapitan ekstraklasowej Spójni Stargard, który koszykarską karierę zaczynał w SP nr 11 w Elblągu.
Rafał Gruchalski: - Od 2019 roku grasz w Spójni Stargard, w tym sezonie w play off napędziliście stracha faworytowi do mistrzostwa. Jak oceniasz kończący się sezon w Energa Basket Lidze?
Mateusz Kostrzewski: - To był jak najbardziej udany sezon dla naszej drużyny. Udało nam się awansować do fazy play off i finału Pucharu Polski, mimo że start mieliśmy słaby. Mieliśmy dużo zawirowań w drużynie na początku sezonu, zmiany trenerów, zawodników. Nie mogliśmy złapać odpowiedniej formy i się zgrać. Zaczęło się scalać w listopadzie, wygraliśmy kilka ważnych meczów, a fajnych bodźcem był awans do finału Pucharu Polski. Uwierzyliśmy w siebie. Główny celem przed sezonem była walka w play off i ten cel zrealizowaliśmy, choć walczyliśmy o to do samego końca rundy zasadniczej. W play off trafiliśmy na najmocniejszy zespół w lidze (Enea Zastal Zielona Góra – red.). Wszyscy mówili, że jesteśmy skazani na pożarcie, a okazało się, że w każdym meczu mieliśmy swoje szanse. Może atutów mniej, bo przeciwnik był ograny na europejskich parkietach, ale sercem i charakterem im dorównywaliśmy. Pokazaliśmy się z dobrej strony i gdybyśmy mieli więcej szczęścia, to moglibyśmy doprowadzić do piątego meczu, a wtedy, kto wie...
- Jesteś kapitanem Spójni, więc odgrywasz w zespole ważną rolę. W tym sezonie skończył Ci się kontrakt, ale rozumiem, że w Stargardzie zostajesz...
- Oczywiście po sezonie nie powiedzieliśmy sobie, że kończymy współpracę. Na pewno będziemy w kontakcie. Trzeba sobie dać na pewno kilka tygodni przerwy, pozamykać wszystkie sprawy. Klub musi przygotować budżet, na pewno będziemy rozmawiać o kolejnym sezonie.
- Zostałeś powołany do kadry narodowej w koszykówce 3 na 3, która przygotowuje się do walki o udział w igrzyskach olimpijskich w Tokio. Zaskoczyła Cię na nominacja? Wcześniej miałeś, z tego co pamiętam, mniej do czynienia z tą wersją koszykówki...
- Oczywiście byłem zaskoczony. Trener Piotr Renkiel zadzwonił do mnie w trakcie sezonu i zapytał, czy chcę przyjechać sprawdzić się na turnieju Politechniki Gdańskiej. To akurat było po Pucharze Polski, mieliśmy około tygodnia wolnego, więc powiedziałem sobie, że warto spróbować.
- Jak w takim razie po tych doświadczeniach z koszykówką 3 na 3 widzisz w niej swoją rolę?
- Mam nadzieję, że to początek przygody, Trwają przygotowania do turnieju kwalifikacyjnego na igrzyska i każdy z nas chce się pokazać z jak najlepszej strony. To czas, kiedy trzeba naprawdę mocno trenować.
- Zdarzyło się tak, że w kadrze narodowej znalazło się dwóch zawodników pochodzących z Elbląga. Oprócz Ciebie jest w niej również Przemysław Zamojski, z którym też niedawno rozmawialiśmy. Nigdy wcześniej takiej sytuacji nie było, także w tradycyjnej wersji koszykówki...
- Myślę, że to nie tylko sukces mój i Przemka, ale sukces naszego miasta. Pochodzimy z Elbląga i udało nam się awansować do ścisłej grupy koszykarzy 3 na 3 w naszym kraju.
- A jak Ty wspominasz czasy, gdy trenowałeś koszykówkę w Elblągu?
- W Elblągu wszystko się zaczęło. Pierwsze kroki w tej dyscyplinie stawiałem w Szkole Podstawowej nr 11. Powstała wtedy klasa sportowa o specjalności koszykówki. Byliśmy młodzi, szczupli, wybiegani i z ciekawości chcieliśmy się sprawdzić, czy w ogóle do tej dyscypliny się nadajemy. Ja ten sport od razu pokochałem, czułem się w nim bardzo dobrze, lubiłem przychodzić na treningi, często zostawałem na hali, by jeszcze potrenować.
Dzięki temu, że w szkole powstała klasa sportowa, miałem szansę rozwijać się koszykarsko. Pamiętam bardzo dobrze ten szkolny czas, mam bardzo dużo pozytywnych wspomnień. Na pewno gdy skończę już grać w koszykówkę, chciałbym, by mój dzieci też poszły w moje ślady właśnie w SP 11. Zamierzam wrócić do Elbląga. Mam nadzieję, że będą miały szansę na taki rozwój, jak ja miałem.