Jacek Lemierski znowu wsiadł na rower i pojechał na Jasną Górę w Częstochowie promować elbląskie hospicjum. Placówce potrzebne są pieniądze na rozszerzenie działalności Oddziału Pobytu Dziennego. Zobacz zdjęcia.
Jacek Lemierski spod Elbląga w ubiegłym roku pojechał na rowerze do Częstochowy. To nie był typowo turystyczny wyjazd – przy okazji promował elbląskie hospicjum i zbiórkę na wyposażenie Oddziału Dziennego Pobytu w elbląskiej placówce. Było to zarazem jedno z wydarzeń promujących Pola Nadziei, których symbolem jest właśnie żółty żonkil.
Półżartem można napisać, że trasa do Częstochowy tak się Jackowi Lemierskiemu spodobała, że w tym roku postanowił pojechać jeszcze raz. - Głównie chodzi o nagłośnienie faktu, że ludzie w hospicjach potrzebują pomocy. A przy okazji poprawić czas z zeszłego roku: wówczas przejechałem trasę w 25,5 godziny, teraz chce się zmieścić w 24 godzinach. Delikatny stres jest, w zeszłym roku takiego nie było, bo po prawdzie, to nie wiedziałem „na co się pisze” - mówił Jacek Lemierski przed wyruszeniem na trasę.
Wydarzenie związane jest z „Polami Nadziei” - akcją promującą działalność hospicjów na całym świecie. - Pola Nadziei to program, który powstał w Szkocji. Ma w założeniu uwrażliwiać społeczeństwa na potrzeby osób chorych, zwrócić uwagę na hospicja. Podczas akcji pozyskujemy środki na działanie hospicjum – mówiła Anna Podhorodecka, koordynator Pól Nadziei w Elblągu.
- Do tej pory zbieraliśmy środki na rozbudowę hospicjum. Teraz, kiedy rozbudowa się skończyła, zbieramy pieniądze na funkcjonowanie Oddziału Pobytu Dziennego. To świadczenie nie jest finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Będziemy to finansować z funduszy naszego stowarzyszenia. Chcielibyśmy poszerzyć zakres usługi, gdyż na tę chwilę oddział funkcjonuje tylko jeden dzień w tygodniu – dodała Wiesława Pokropska, dyrektor elbląskiego hospicjum.
Kilka minut po godzinie 10 Jacek Lemierski wyruszył na trasę. Na Jasnej Górze chce być najpóźniej w środę (4 maja) o godzinie 10. W porównaniu z ubiegłym rokiem będzie miała ona inny przebieg. - Do trasy przygotowywałem się już od października. Przy okazji chciałbym podziękować żonie i rodzinie za wsparcie. W porównaniu do ubiegłego roku mam lepiej przygotowany rower, ubranie specjalnie pod rower. W zeszłym roku nie miałem specjalnych ciuchów i na własnej skórze przekonałem się dlaczego są potrzebne. Wówczas dwa tygodnie po pokonaniu trasy nie mogłem chodzić – śmieje się Jacek Lemierski.
Redakcja portElu trzyma kciuki za powodzenie wyprawy.