Miesiąc temu na Gwadelupie wybuchło powstanie przeciw zmuszaniu do szczepień kowidowych. Wyspa jest już dotknięta epidemią raka na skutek kryminalnego dopuszczenia przez rząd w Paryżu używania chlordeconu – silnie trującego pestycydu, który miał zwiększyć zyski miejscowych korporacji bananowych (pozostanie w glebie najbliższe 700 lat). Paryż wysyłał tam kolejne posiłki policyjne i oddziały sił specjalnych, którym tydzień temu udało się zlikwidować blokady dróg, lecz strajk trwa, a nocami dochodzi do regularnych starć ludności z policją. Strajk popierają wszystkie miejscowe związki zawodowe i partie lewicowe.
„To, co dzieje się tutaj, wydarzy się w kontynentalnej Francji” – przepowiadał Mélenchon, utrzymując, że reakcja paryskiego rządu na kryzys społeczny w departamentach zamorskich była „bezmyślnym błędem”. W Pointe-à-Pitre (największym mieście departamentu)przemawiał do strajkującego personelu szpitalnego, który odmawia szczepień kowidowych: „Tu ludzie nie dają się zaszachować! (…)Departamenty zamorskie nie są „ultra-peryferyjne”, ale stanowią lupę przez, którą widać problemy współczesnej Francji. (…)Rząd dorzucił do maltretowania socjalnego tych terytoriów maltretowanie sanitarne. .. .w waszych "wolnych mediach"TeFałeN mówią w ogóle o takich rzeczach? :P Jak wolne media - to tylko WOLNEMEDIA (kropa)PL