Rozmowa z Alicją Tomczyk z elbląskiego Stowarzyszenia Amazonek.
Wybory Lekarzy Różowej Wstążki Przyjaznych Kobietom mają już cztery lata. Jak dziś wspomina Pani początki waszych działań?
Na początku akcja związana z profilaktyką raka piersi była bardzo skromna, choć miałyśmy olbrzymie zamiary. Z czasem jednak wszystko rozwinęło się i teraz, jak myślę, jest to już bardzo duża akcja. Od końca września intensywnie pracowałyśmy. Przede wszystkim jeździłyśmy do wsi wokół Elbląga i Braniewa. Były wykłady poświęcone nowotworom piersi i badania, które wykonywali lekarze onkolodzy. Były też kosmetyki, które panie bardzo lubią i często zdarzało się, że te, które przyszły tylko po kosmetyki, skorzystały także z porady lekarskiej.
Jaka jest dziś wiedza kobiet na temat raka?
Na pewno dużo większa niż pięć, sześć lat temu. Widzimy, że panie są bardziej "wyedukowane", m.in. dzięki temu, że o raku piersi mówi się wiele w mediach. Wciąż jednak wiele kobiet czuje strach przed badaniem, wstyd i obawę.
Ile kobiet dzięki wam ma możliwość spotkania się z lekarzem?
To są setki, nawet do tysiąca kobiet w czasie jednej akcji. Sądzę, że gdyby - dzięki akcji - panie nie mogły w miejscu zamieszkania skorzystać z badania, prawdopodobnie nie dotarłyby do lekarza, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Może za rok, za dwa, za pięć... U wielu nie odkryto by też choroby - i to mogłoby się zakończyć nawet tragicznie. We wsiach przychodzi do nas po dwadzieścia, trzydzieści, do pięćdziesięciu pań, tyle, ile w danej miejscowości mieszka, regułą jest, że u około 10 procent z nich lekarze wykrywają zmiany w piersiach. To bardzo dużo.
Co dzieje się z nimi dalej?
Najczęściej dostają konkretne namiary na onkologa, telefon i adres, pod który mają się zgłosić. Często jest tak, że dostają skierowanie i jeśli jest taka potrzeba, nawet następnego dnia są przyjmowane przez specjalistę.
Wiele młodych kobiet uważa, że rak może dotknąć tylko czterdziesto- , pięćdziesięciolatkę.
W dużym stopniu jest to prawda, ale choroba zatacza coraz szersze kręgi i u coraz młodszych kobiet wykrywane są zmiany. My spotykałyśmy nawet dwudziestolatki.
Z własnego doświadczenia wiem, jak trudno jest przełamać lęk przed badaniem.
Trzeba ten lęk przełamać i pamiętać o tym, że pierś jest takim samym organem ciała, jak nos, płuca i ją również po prostu trzeba badać i leczyć. Dlatego dla nas, Amazonek, chyba najważniejszym efektem akcji jest to, że coraz więcej kobiet potrafi się zdobyć na takie badanie i coraz więcej lekarzy pamięta o tym, że trzeba panie badać. To zresztą potwierdzają konkursy na Lekarzy Różowej Wstążki - panie wskazują coraz więcej nazwisk lekarzy.
W Stowarzyszeniu są panie, które walkę z nowotworem mają za sobą lub wciąż ja toczą. Co Wam daje październikowa akcja?
Cieszymy się, że panie, które nie chorowały, dowiadują się o zagrożeniu, o potrzebie samobadania. Dla nas spotkania z kobietami - lekarzami - to wielka satysfakcja, że możemy powiedzieć innym: badajcie się, bo my to już przeżyłyśmy, już wiemy, że badać się trzeba i nie chcemy, by inne przeżyły to, co my. Dzięki akcji cały czas jesteśmy w ruchu, coś robimy, coś z siebie dajemy. Kiedyś dostałyśmy coś dobrego i teraz to oddajemy.
W naszym regionie, w całym kraju, jest bardzo wiele kobiet, które zachorowały na nowotwór, ale trudne chwile przeżywają same, w czterech ścianach. Stowarzyszenie to chyba pomysł na to, by nie zostać z chorobą sam na sam.
Wiemy, że jest dużo pań, które z nami nie są. Trudno, to ich wybór, ale te, które przełamały się i przychodzą do nas, mówią: nie wiedziałam, że tyle spotkam tu miłych kobiet, zawiązują się prawdziwe przyjaźnie... Nagle wokół nich pojawiają się zupełnie inni ludzie, szczęśliwi - bo każda z nas jest szczęśliwa, że ma drugie życie. Wiem, że panie, które do nas nie przychodzą, myślą, że my tylko rozmawiamy o chorobie i rozczulamy się nad sobą. To nieprawda. Rozmawiamy o wszystkim, mamy zresztą psychologa, który pomaga nam w trudnych chwilach, to pomaga przyjąć problemy, jakie wiążą się z chorobą. Mamy rehabilitację fizyczną, to także ważne, bo każda amazonka do końca życia musi ćwiczyć - to związane jest z ręką. W stowarzyszeniu możemy z ćwiczeń za darmo korzystać. Poza tym mamy wiele innych pomysłów. Spotykamy się dwa razy w miesiącu - w pierwszy i trzeci piątek, o godz. 18.00 w Domu Kultury Zakrzewo.
Na początku akcja związana z profilaktyką raka piersi była bardzo skromna, choć miałyśmy olbrzymie zamiary. Z czasem jednak wszystko rozwinęło się i teraz, jak myślę, jest to już bardzo duża akcja. Od końca września intensywnie pracowałyśmy. Przede wszystkim jeździłyśmy do wsi wokół Elbląga i Braniewa. Były wykłady poświęcone nowotworom piersi i badania, które wykonywali lekarze onkolodzy. Były też kosmetyki, które panie bardzo lubią i często zdarzało się, że te, które przyszły tylko po kosmetyki, skorzystały także z porady lekarskiej.
Jaka jest dziś wiedza kobiet na temat raka?
Na pewno dużo większa niż pięć, sześć lat temu. Widzimy, że panie są bardziej "wyedukowane", m.in. dzięki temu, że o raku piersi mówi się wiele w mediach. Wciąż jednak wiele kobiet czuje strach przed badaniem, wstyd i obawę.
Ile kobiet dzięki wam ma możliwość spotkania się z lekarzem?
To są setki, nawet do tysiąca kobiet w czasie jednej akcji. Sądzę, że gdyby - dzięki akcji - panie nie mogły w miejscu zamieszkania skorzystać z badania, prawdopodobnie nie dotarłyby do lekarza, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Może za rok, za dwa, za pięć... U wielu nie odkryto by też choroby - i to mogłoby się zakończyć nawet tragicznie. We wsiach przychodzi do nas po dwadzieścia, trzydzieści, do pięćdziesięciu pań, tyle, ile w danej miejscowości mieszka, regułą jest, że u około 10 procent z nich lekarze wykrywają zmiany w piersiach. To bardzo dużo.
Co dzieje się z nimi dalej?
Najczęściej dostają konkretne namiary na onkologa, telefon i adres, pod który mają się zgłosić. Często jest tak, że dostają skierowanie i jeśli jest taka potrzeba, nawet następnego dnia są przyjmowane przez specjalistę.
Wiele młodych kobiet uważa, że rak może dotknąć tylko czterdziesto- , pięćdziesięciolatkę.
W dużym stopniu jest to prawda, ale choroba zatacza coraz szersze kręgi i u coraz młodszych kobiet wykrywane są zmiany. My spotykałyśmy nawet dwudziestolatki.
Z własnego doświadczenia wiem, jak trudno jest przełamać lęk przed badaniem.
Trzeba ten lęk przełamać i pamiętać o tym, że pierś jest takim samym organem ciała, jak nos, płuca i ją również po prostu trzeba badać i leczyć. Dlatego dla nas, Amazonek, chyba najważniejszym efektem akcji jest to, że coraz więcej kobiet potrafi się zdobyć na takie badanie i coraz więcej lekarzy pamięta o tym, że trzeba panie badać. To zresztą potwierdzają konkursy na Lekarzy Różowej Wstążki - panie wskazują coraz więcej nazwisk lekarzy.
W Stowarzyszeniu są panie, które walkę z nowotworem mają za sobą lub wciąż ja toczą. Co Wam daje październikowa akcja?
Cieszymy się, że panie, które nie chorowały, dowiadują się o zagrożeniu, o potrzebie samobadania. Dla nas spotkania z kobietami - lekarzami - to wielka satysfakcja, że możemy powiedzieć innym: badajcie się, bo my to już przeżyłyśmy, już wiemy, że badać się trzeba i nie chcemy, by inne przeżyły to, co my. Dzięki akcji cały czas jesteśmy w ruchu, coś robimy, coś z siebie dajemy. Kiedyś dostałyśmy coś dobrego i teraz to oddajemy.
W naszym regionie, w całym kraju, jest bardzo wiele kobiet, które zachorowały na nowotwór, ale trudne chwile przeżywają same, w czterech ścianach. Stowarzyszenie to chyba pomysł na to, by nie zostać z chorobą sam na sam.
Wiemy, że jest dużo pań, które z nami nie są. Trudno, to ich wybór, ale te, które przełamały się i przychodzą do nas, mówią: nie wiedziałam, że tyle spotkam tu miłych kobiet, zawiązują się prawdziwe przyjaźnie... Nagle wokół nich pojawiają się zupełnie inni ludzie, szczęśliwi - bo każda z nas jest szczęśliwa, że ma drugie życie. Wiem, że panie, które do nas nie przychodzą, myślą, że my tylko rozmawiamy o chorobie i rozczulamy się nad sobą. To nieprawda. Rozmawiamy o wszystkim, mamy zresztą psychologa, który pomaga nam w trudnych chwilach, to pomaga przyjąć problemy, jakie wiążą się z chorobą. Mamy rehabilitację fizyczną, to także ważne, bo każda amazonka do końca życia musi ćwiczyć - to związane jest z ręką. W stowarzyszeniu możemy z ćwiczeń za darmo korzystać. Poza tym mamy wiele innych pomysłów. Spotykamy się dwa razy w miesiącu - w pierwszy i trzeci piątek, o godz. 18.00 w Domu Kultury Zakrzewo.
Rozmawiała Joanna Torsh