Rozmowa z Adamem Kuleszą i jego bratem-bliźniakiem Markiem. Obaj panowie są fanami "Gwiezdnych Wojen", konstruktorami modeli statków kosmicznych i broni filmowej.
Kiedy zaczęła się wasza fascynacja "Gwiezdnymi Wojnami"?
Adam Kulesza: Od najmłodszych lat fascynował nas kosmos. Rysowaliśmy więc wszystko, co było z nim związane. Przełom nastąpił w 1979 r., kiedy w Polsce nastała era "Gwiezdnych Wojen". W elbląskim kinie Syrena poczuliśmy magię kina amerykańskiego, która odmieniła pół świata. Zaczęliśmy interesować się sagą Georga Lucasa. Wykorzystywaliśmy swoje zdolności plastyczne i zaczęły powstawać rysunki obrazujące "Gwiezdne wojny". Rysowaliśmy z pamięci. Nie było bowiem takiego marketingu, jak dziś, nie było kartek, filmów wideo i DVD, no i oczywiście Internetu. Z pomocą przyszły nam czasopisma, które ukazywały się w latach 80-tych: "Ekran" i "Film". Dawały nam pierwsze wskazówki. Potem pomocne okazały się materiały z czasopisma "Ameryka". Następny etap to oglądanie filmów na wideo. Tym bardziej, że pojawiły się kolejne części sagi: "Imperium kontratakuje" i "Powrót Jedi".
Zaczęło się od rysunków, ale najbardziej widowiskowe są wasze statki kosmiczne i broń...
Adam Kulesza: Mój pierwszy statek powstał w 1982 r. Miał metr długości i wyglądał imponująco. Nie przypuszczam, żeby w tamtym czasie nawet ktoś w Europie marzył o zrobieniu takiego statku. Niestety, nie wytrzymał on próby czasu. W 90-latach narodziła się nasza spółka. Marek zaczął przygotowywać “Falcona Millenium”, a ja “Gwiezdnego Niszczyciela”. Nie mieliśmy potrzebnych materiałów, rysunków modelarskich, które pozwolą stworzyć cokolwiek, postawiliśmy więc na intuicję. Posiadaliśmy modele plastikowe, ale były one niedokładne. To był po prostu zarys tego, co można było stworzyć. Od 2001 r. nasza praca nabrała tempa. Po pół roku mieliśmy już koncepcje i zarysy. Potem rozpoczęła się zbiórka materiałów, z których miały powstać nasze statki.
Z czego zbudowaliście wasze statki?
Adam: Marka statek jest na wierzchu oklejony tekturą i posiada: części płytek PCV, a także m.in. elementy maszynki do golenia, piłeczki pingpongowe, pocięte części modelu wozu straży pożarnej. Do budowy oryginalnych modeli filmowych wykorzystywane są części statków, samolotów, lokomotyw. Potem fachowcy biorą się za ten złom i kombinują.
Marek: Ja musiałem pozbierać materiały do budowy statków, a Adam wyciąć i skleić elementy. Trochę czasu nam to zajęło.
Adam: Mój statek mógłby powstać w 114 dni, gdyby tak non stop go kleić. Ale niestety, jest to nie możliwe. Wycinałem elementy z płytek PCV i kleiłem. Kobiety kleją sobie paznokcie, a my statki.
Nie konstruujecie przecież statków, aby cieszyły tylko wasze oczy. Były one już prezentowane publiczności.
Adam: W Elblągu pokazywaliśmy je dwukrotnie - podczas Arraconu w 2002 r. i Polconu w 2003 r. Na Arraconie były jeszcze nie wykończone, ale na Polconie fani z całej Polski zobaczyli oblicze elbląskiej fantastyki. W czasopiśmie "Fantastyka" ukazało się nawet zdjęcie “Falcona Millenium” i krótka wzmianka o nas. Były dwa wywiady w gazecie lokalnej oraz artykuł w "Super Expressie".
Oprócz statków macie w swojej kolekcji rysunki "Gwiezdnych Wojen", a także broń i kostiumy filmowe.
Adam: Nasza galeria to: modele statków, mundur pilota, uniform rycerza Jedi, dwa karabiny żołnierzy Imperium, broń żołnierzy z Ataku Klonów - DC 15. Mamy również rękojeść świetlnego miecza, która wykonana jest m.in. z gumy, miedzi, zawiera także część od roweru. Elementy broni, która "gra" w "Gwiezdnych Wojnach" wzięte są ze zbrojowni oraz wyposażenia armii. Zresztą fachowiec, który robił im broń, jest zbrojmistrzem. I są efekty.
Jak wiem, macie również plany filmowe związane ze swoimi modelami statków kosmicznych.
Marek: W Internecie widzieliśmy różne produkcje amatorskie związane z "Gwiezdnymi Wojnami". Nie chcemy być gorsi. Mamy kolegów, którzy zrobili sobie amatorskie studio filmowe i mają blue box [wielki, pusty, niebieski ekran wykorzystywany w produkcji efektów specjalnych w filmach – portEl]. U nich będziemy chcieli zrobić 2-3 minutowy zapis przelotu “Gwiezdnego Niszczyciela”, który ma miejsce w "Gwiezdnych Wojnach". Myślę, że takie ujęcie by wyszło. A już nie wspomnę o sfilmowaniu “Falcona Millenium”, który stoi na podeście w kopalni gazów. Chcemy ustawić go na platformie na przełomie lipca i sierpnia, gdy są bardzo ładne zachody słońca. Ten model doskonale żyje w filmie. Żeby wyglądał jak najbardziej realnie, dodamy przewody z tlenem lub zwykłą parę. Potem wykorzystamy blue box.
Jakie są wasze wrażenia po obejrzeniu ostatniej części sagi "Zemsta Sithów"?
Marek: Nie rozczarowała nas nowa część. Trochę jednak brakuje tytułowych "Gwiezdnych Wojen". Chodzi o totalną bitwą w kosmosie. W "Imperium kontratakuje" - to było to. Tego właśnie spodziewali się fani. W "Powrocie Jedi" walki było trochę mniej.
Adam: W "Powrocie Jedi" zobaczyliśmy, co mogą zrobić komputery, ale mimo wszystko modele muszą być, są po prostu bazą. Nie uda się bowiem umieścić 30-40 konstrukcji w przestrzeni na komputerze.
Czy "Zemsta Sithów" natchnęła was do dalszej pracy?
Adam: Z tej nowej części powstanie myśliwiec, którym latał i Anakin, i Obi-Wan Kenobi, gdy już uformowało się Imperium. Ale w kolejce są jeszcze dwa statki. W sumie chcielibyśmy zbudować 26 modeli. Na to trzeba czasu i chyba 10 lat to za mało.
Czym dla was są "Gwiezdne Wojny"?
Marek: To opowieść o konflikcie starym jak świat - dobro walczy ze złem. A zło jest w każdym z nas i każdy sam wybiera "stronę mocy". To nie jest do końca bajka.
***
Modele statków, jak również rysunki "Gwiezdnych Wojen" wykonane przez Marka i Adama Kuleszów można było oglądać m.in. podczas niedawnej premiery "Zemsty Sithów" w elbląskim kinie Światowid.
Adam Kulesza: Od najmłodszych lat fascynował nas kosmos. Rysowaliśmy więc wszystko, co było z nim związane. Przełom nastąpił w 1979 r., kiedy w Polsce nastała era "Gwiezdnych Wojen". W elbląskim kinie Syrena poczuliśmy magię kina amerykańskiego, która odmieniła pół świata. Zaczęliśmy interesować się sagą Georga Lucasa. Wykorzystywaliśmy swoje zdolności plastyczne i zaczęły powstawać rysunki obrazujące "Gwiezdne wojny". Rysowaliśmy z pamięci. Nie było bowiem takiego marketingu, jak dziś, nie było kartek, filmów wideo i DVD, no i oczywiście Internetu. Z pomocą przyszły nam czasopisma, które ukazywały się w latach 80-tych: "Ekran" i "Film". Dawały nam pierwsze wskazówki. Potem pomocne okazały się materiały z czasopisma "Ameryka". Następny etap to oglądanie filmów na wideo. Tym bardziej, że pojawiły się kolejne części sagi: "Imperium kontratakuje" i "Powrót Jedi".
Zaczęło się od rysunków, ale najbardziej widowiskowe są wasze statki kosmiczne i broń...
Adam Kulesza: Mój pierwszy statek powstał w 1982 r. Miał metr długości i wyglądał imponująco. Nie przypuszczam, żeby w tamtym czasie nawet ktoś w Europie marzył o zrobieniu takiego statku. Niestety, nie wytrzymał on próby czasu. W 90-latach narodziła się nasza spółka. Marek zaczął przygotowywać “Falcona Millenium”, a ja “Gwiezdnego Niszczyciela”. Nie mieliśmy potrzebnych materiałów, rysunków modelarskich, które pozwolą stworzyć cokolwiek, postawiliśmy więc na intuicję. Posiadaliśmy modele plastikowe, ale były one niedokładne. To był po prostu zarys tego, co można było stworzyć. Od 2001 r. nasza praca nabrała tempa. Po pół roku mieliśmy już koncepcje i zarysy. Potem rozpoczęła się zbiórka materiałów, z których miały powstać nasze statki.
Z czego zbudowaliście wasze statki?
Adam: Marka statek jest na wierzchu oklejony tekturą i posiada: części płytek PCV, a także m.in. elementy maszynki do golenia, piłeczki pingpongowe, pocięte części modelu wozu straży pożarnej. Do budowy oryginalnych modeli filmowych wykorzystywane są części statków, samolotów, lokomotyw. Potem fachowcy biorą się za ten złom i kombinują.
Marek: Ja musiałem pozbierać materiały do budowy statków, a Adam wyciąć i skleić elementy. Trochę czasu nam to zajęło.
Adam: Mój statek mógłby powstać w 114 dni, gdyby tak non stop go kleić. Ale niestety, jest to nie możliwe. Wycinałem elementy z płytek PCV i kleiłem. Kobiety kleją sobie paznokcie, a my statki.
Nie konstruujecie przecież statków, aby cieszyły tylko wasze oczy. Były one już prezentowane publiczności.
Adam: W Elblągu pokazywaliśmy je dwukrotnie - podczas Arraconu w 2002 r. i Polconu w 2003 r. Na Arraconie były jeszcze nie wykończone, ale na Polconie fani z całej Polski zobaczyli oblicze elbląskiej fantastyki. W czasopiśmie "Fantastyka" ukazało się nawet zdjęcie “Falcona Millenium” i krótka wzmianka o nas. Były dwa wywiady w gazecie lokalnej oraz artykuł w "Super Expressie".
Oprócz statków macie w swojej kolekcji rysunki "Gwiezdnych Wojen", a także broń i kostiumy filmowe.
Adam: Nasza galeria to: modele statków, mundur pilota, uniform rycerza Jedi, dwa karabiny żołnierzy Imperium, broń żołnierzy z Ataku Klonów - DC 15. Mamy również rękojeść świetlnego miecza, która wykonana jest m.in. z gumy, miedzi, zawiera także część od roweru. Elementy broni, która "gra" w "Gwiezdnych Wojnach" wzięte są ze zbrojowni oraz wyposażenia armii. Zresztą fachowiec, który robił im broń, jest zbrojmistrzem. I są efekty.
Jak wiem, macie również plany filmowe związane ze swoimi modelami statków kosmicznych.
Marek: W Internecie widzieliśmy różne produkcje amatorskie związane z "Gwiezdnymi Wojnami". Nie chcemy być gorsi. Mamy kolegów, którzy zrobili sobie amatorskie studio filmowe i mają blue box [wielki, pusty, niebieski ekran wykorzystywany w produkcji efektów specjalnych w filmach – portEl]. U nich będziemy chcieli zrobić 2-3 minutowy zapis przelotu “Gwiezdnego Niszczyciela”, który ma miejsce w "Gwiezdnych Wojnach". Myślę, że takie ujęcie by wyszło. A już nie wspomnę o sfilmowaniu “Falcona Millenium”, który stoi na podeście w kopalni gazów. Chcemy ustawić go na platformie na przełomie lipca i sierpnia, gdy są bardzo ładne zachody słońca. Ten model doskonale żyje w filmie. Żeby wyglądał jak najbardziej realnie, dodamy przewody z tlenem lub zwykłą parę. Potem wykorzystamy blue box.
Jakie są wasze wrażenia po obejrzeniu ostatniej części sagi "Zemsta Sithów"?
Marek: Nie rozczarowała nas nowa część. Trochę jednak brakuje tytułowych "Gwiezdnych Wojen". Chodzi o totalną bitwą w kosmosie. W "Imperium kontratakuje" - to było to. Tego właśnie spodziewali się fani. W "Powrocie Jedi" walki było trochę mniej.
Adam: W "Powrocie Jedi" zobaczyliśmy, co mogą zrobić komputery, ale mimo wszystko modele muszą być, są po prostu bazą. Nie uda się bowiem umieścić 30-40 konstrukcji w przestrzeni na komputerze.
Czy "Zemsta Sithów" natchnęła was do dalszej pracy?
Adam: Z tej nowej części powstanie myśliwiec, którym latał i Anakin, i Obi-Wan Kenobi, gdy już uformowało się Imperium. Ale w kolejce są jeszcze dwa statki. W sumie chcielibyśmy zbudować 26 modeli. Na to trzeba czasu i chyba 10 lat to za mało.
Czym dla was są "Gwiezdne Wojny"?
Marek: To opowieść o konflikcie starym jak świat - dobro walczy ze złem. A zło jest w każdym z nas i każdy sam wybiera "stronę mocy". To nie jest do końca bajka.
Modele statków, jak również rysunki "Gwiezdnych Wojen" wykonane przez Marka i Adama Kuleszów można było oglądać m.in. podczas niedawnej premiery "Zemsty Sithów" w elbląskim kinie Światowid.
rozmawiała Agata Janik