- Moja rodzina wiele wycierpiała w czasie wojny, teraz słyszę, że nie mamy prawa do odszkodowania - mówi ze łzami w oczach elblążanin Andrzej Jarosiński.
Andrzej Jarosiński urodził się w kwietniu 1939 roku w Warszawie. Kiedy wybuchła wojna, jego ojciec trafił do niemieckich więzień i obozów koncentracyjnych.
- Tata został aresztowany przez Gestapo, był przesłuchiwany na słynnej Alei Szucha, później trafił na Pawiak, stamtąd do Oświęcimia, Gross Rosen i Dachau. To właśnie z Dachau mama dostała wiadomość, że nie żyje – opowiada.
Panu Andrzejowi i jego matce udało się opuścić ogarniętą powstańczymi walkami Warszawę. Stracili jednak dom i dopiero po długiej tułaczce odnaleźli go w Elblągu:
- Moja mama przez lata starała się o odszkodowanie za śmierć taty. Pisała do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, do Niemiec - bez skutku. Umarła 12 lat temu.
Fundacja
Kiedy powstała Fundacja Polsko - Niemieckie Pojednanie, elblążanin wysłał do niej wniosek wraz z dokumentacją.
- Odpowiedź przyszła po roku - mówi. - Napisano, że nie mam prawa do odszkodowania, ale mogę się o nie starać u władz niemieckich. W ubiegłym roku, po wypowiedziach w mediach szefa Fundacji, że wszelkie pozwy będą ponownie rozpatrywane, wysłałem prośbę jeszcze raz. Odpowiedź przyszła dopiero po wysłaniu zażalenia. Ale i tym razem – negatywna.
Do warszawskiej siedziby Fundacji Polsko - Niemieckie Pojednanie trudno jest się dodzwonić. Jedyny podany w internecie numer telefonu jest wciąż zajęty. Po wielu próbach z Fundacją udało nam się skontaktować. Okazało się jednak, że jej rzecznik jest na zwolnieniu lekarskim.
- Proszę przesłać list pocztą elektroniczną, postaramy się wyjaśnić wszelkie wątpliwości - usłyszeliśmy.
Odpowiedź na wysłane we wtorek zapytanie otrzymaliśmy dziś.
Odpowiedź
Okazuje się, że pan Andrzej nie może otrzymać zadośćuczynienia za śmierć ojca, bo: - Świadczenia za pracę niewolniczą i przymusową z Fundacji Federalnej 'Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość' z Berlina przeznaczone są dla żyjących ofiar nazizmu - informuje Agnieszka Szafrańska – Romanów. - Wyjątek stanowią spadkobiercy poszkodowanych osób zmarłych 16 lutego 1999 roku i po tym dniu.
Jak przypomina przedstawicielka Fundacji, 16 lutego 1999 roku kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder wraz z niemieckimi przedsiębiorstwami złożył oświadczenie o odpowiedzialności Niemiec za wykorzystywanie pracy niewolniczej i przymusowej przez III Rzeszę i zadeklarował utworzenie funduszu, z którego obecnie są wypłacane świadczenia dla przymusowych pracowników.
Zabiegi o odszkodowania za szkody poniesione w okresie II wojny światowej to temat, który od lat powraca w doniesieniach mediów. Także do nas zgłasza się wiele osób, które narzekają na opieszałość Fundacji Polsko - Niemieckie Pojednanie m.in.: na długie czekanie na odpowiedź i problemy z ginącymi dokumentami.
Sprawa Niemiec
Problemy te dotarły także do Rzecznika Praw Obywatelskich, który nie raz już interweniował w Fundacji Polsko - Niemieckie Pojednanie m.in. właśnie z powodu zbyt długiego oczekiwania na odpowiedzi. Jak jednak mówi Elżbieta Nóżkiewicz - Hubert z biura Rzecznika, wszystko wskazuje na to, że elblążanin nie ma szansy na odszkodowanie za cierpienia ojca oraz tułaczkę matki i swoją.
- Podstawą do wypłacania odszkodowań jest ustawa uchwalona przez parlament niemiecki i jako taka nie podlega ona ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich. Także sama Fundacja jest tylko organizacją partnerską dla fundacji federalnej i musi działać zgodnie z wymogami oraz postanowieniami wspomnianej ustawy. Granicznej daty 16 lutego 1999 w ogóle mogłoby nie być, ponieważ strona niemiecka nie chciała przyznawać świadczeń spadkobiercom, a jedynie żyjącym ofiarom represji. W toku negocjacji udało się to jednak załatwić, choć jako granicę przyjęto właśnie tę datę wynikającą z daty przyjęcia odpowiedzialność rządu niemieckiego za działalność III Rzeszy. Zmienić ten stan rzeczy mogłyby decyzje sejmu i rządu - dodaje Elżbieta Nóżkiewicz – Hubert.
Po zamieszaniu z Eriką Steinbach, na początku września br. posłowie wezwali rząd do zajęcia się sprawą odszkodowań za straty wojenne. Na razie rząd nie pali się do realizacji tego wezwania, ale ci, którzy wojnę pamiętają, wciąż mają nadzieję, że będzie inaczej.
- Tata został aresztowany przez Gestapo, był przesłuchiwany na słynnej Alei Szucha, później trafił na Pawiak, stamtąd do Oświęcimia, Gross Rosen i Dachau. To właśnie z Dachau mama dostała wiadomość, że nie żyje – opowiada.
Panu Andrzejowi i jego matce udało się opuścić ogarniętą powstańczymi walkami Warszawę. Stracili jednak dom i dopiero po długiej tułaczce odnaleźli go w Elblągu:
- Moja mama przez lata starała się o odszkodowanie za śmierć taty. Pisała do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, do Niemiec - bez skutku. Umarła 12 lat temu.
Fundacja
Kiedy powstała Fundacja Polsko - Niemieckie Pojednanie, elblążanin wysłał do niej wniosek wraz z dokumentacją.
- Odpowiedź przyszła po roku - mówi. - Napisano, że nie mam prawa do odszkodowania, ale mogę się o nie starać u władz niemieckich. W ubiegłym roku, po wypowiedziach w mediach szefa Fundacji, że wszelkie pozwy będą ponownie rozpatrywane, wysłałem prośbę jeszcze raz. Odpowiedź przyszła dopiero po wysłaniu zażalenia. Ale i tym razem – negatywna.
Do warszawskiej siedziby Fundacji Polsko - Niemieckie Pojednanie trudno jest się dodzwonić. Jedyny podany w internecie numer telefonu jest wciąż zajęty. Po wielu próbach z Fundacją udało nam się skontaktować. Okazało się jednak, że jej rzecznik jest na zwolnieniu lekarskim.
- Proszę przesłać list pocztą elektroniczną, postaramy się wyjaśnić wszelkie wątpliwości - usłyszeliśmy.
Odpowiedź na wysłane we wtorek zapytanie otrzymaliśmy dziś.
Odpowiedź
Okazuje się, że pan Andrzej nie może otrzymać zadośćuczynienia za śmierć ojca, bo: - Świadczenia za pracę niewolniczą i przymusową z Fundacji Federalnej 'Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość' z Berlina przeznaczone są dla żyjących ofiar nazizmu - informuje Agnieszka Szafrańska – Romanów. - Wyjątek stanowią spadkobiercy poszkodowanych osób zmarłych 16 lutego 1999 roku i po tym dniu.
Jak przypomina przedstawicielka Fundacji, 16 lutego 1999 roku kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder wraz z niemieckimi przedsiębiorstwami złożył oświadczenie o odpowiedzialności Niemiec za wykorzystywanie pracy niewolniczej i przymusowej przez III Rzeszę i zadeklarował utworzenie funduszu, z którego obecnie są wypłacane świadczenia dla przymusowych pracowników.
Zabiegi o odszkodowania za szkody poniesione w okresie II wojny światowej to temat, który od lat powraca w doniesieniach mediów. Także do nas zgłasza się wiele osób, które narzekają na opieszałość Fundacji Polsko - Niemieckie Pojednanie m.in.: na długie czekanie na odpowiedź i problemy z ginącymi dokumentami.
Sprawa Niemiec
Problemy te dotarły także do Rzecznika Praw Obywatelskich, który nie raz już interweniował w Fundacji Polsko - Niemieckie Pojednanie m.in. właśnie z powodu zbyt długiego oczekiwania na odpowiedzi. Jak jednak mówi Elżbieta Nóżkiewicz - Hubert z biura Rzecznika, wszystko wskazuje na to, że elblążanin nie ma szansy na odszkodowanie za cierpienia ojca oraz tułaczkę matki i swoją.
- Podstawą do wypłacania odszkodowań jest ustawa uchwalona przez parlament niemiecki i jako taka nie podlega ona ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich. Także sama Fundacja jest tylko organizacją partnerską dla fundacji federalnej i musi działać zgodnie z wymogami oraz postanowieniami wspomnianej ustawy. Granicznej daty 16 lutego 1999 w ogóle mogłoby nie być, ponieważ strona niemiecka nie chciała przyznawać świadczeń spadkobiercom, a jedynie żyjącym ofiarom represji. W toku negocjacji udało się to jednak załatwić, choć jako granicę przyjęto właśnie tę datę wynikającą z daty przyjęcia odpowiedzialność rządu niemieckiego za działalność III Rzeszy. Zmienić ten stan rzeczy mogłyby decyzje sejmu i rządu - dodaje Elżbieta Nóżkiewicz – Hubert.
Po zamieszaniu z Eriką Steinbach, na początku września br. posłowie wezwali rząd do zajęcia się sprawą odszkodowań za straty wojenne. Na razie rząd nie pali się do realizacji tego wezwania, ale ci, którzy wojnę pamiętają, wciąż mają nadzieję, że będzie inaczej.
Joanna Torsh