Rozmowa z Ryszardem Stolarowiczem, dyrektorem Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Elblągu.
Ostatnie wydarzenia w ośrodku, związane z korpucją i aresztowaniami stawiają ośrodek w niezbyt dobrym świetle. Czy ma pan jakieś wytłumaczenie?
Trudno w tej chwili cokolwiek na ten temat powiedzieć, dlatego że trwają prace policji. Dopiero po tym będzie można coś więcej powiedzieć. W tej chwili wiem, że jest aresztowanych dwóch instruktorów nauki jazdy, właścicieli szkół jazdy: jeden ze Sztumu, drugi z Prabut. Jeden z nich był swego czasu egzaminatorem, zatrudnianym sporadycznie przy egzaminowaniu na kategorię T, czyli na ciągniki rolnicze.
Ale jak pan, jako dyrektor WORD w Elblągu, ocenia tę sytuację...
Sytuacja jest bardzo przykra i nieprzyjemna, dlatego że w tej chwili ośrodek stoi pod pręgieżem opinii publicznej. Wszyscy patrzą na nas jak na potencjalnych skorumpowanych funkcjonariuszy publicznych i ciężko się w tej chwili pracuje.
Czy nie zdziwiło pana, że nagle wiele osób zdaje egzaminy pisemnie, bo ze względów zdrowotnych nie mogą pracować przy komputerze?
Wiedziałem o tym, ale jest to zgodne z prawem. Takie egzaminy stanowią około 7 procent. Więc siedem kursantów zdających w ten sposób na stu to nie jest duża liczba.
Więc nie wydawało się to panu dziwne...
To znaczy początkowo były to małe grupy, a potem coraz liczniejsze. Nie miałem podstaw do tego, by podważać orzeczenia lekarskie.
Panuje pan nad tym, co dzieje się w ośrodku?
Nie widzę żadnego problemu. Egzaminy odbywają się normalnie.
Czy jako szef ośrodka, nie widział, czy może nie domyślał się pan, że kursanci dają łapówki, a egzaminatorzy te łapówki biorą. Może pan nie chciał wiedzieć? To jest tajemnica poliszynela i wszyscy o tym powszechnie wiedzą.
Gdybym wiedział, to bym zareagował. Były sytuacje, że ktoś nieoficjalnie o tym mówił, ale kiedy prosiłem, by o tym napisać oficjalnie, żeby był dowód, to niestety wycofywano się.
A prywatnego śledztwa nie chciał pan prowadzić, chociażby po to, by zachować dobry wizerunek ośrodka?
Nie jestem Scherlockiem Holmesem.
Nie dziwi też pana, że kursanci zdają egzamin praktyczny dopiero przy np. siódmym podejściu? Powszechnie wiadomo, że egzaminatorzy "oblewają" kursantów bardzo często. I można to oceniać na różne sposoby: albo mało inteligentni kursanci, albo źle nauczeni, albo że wreszcie egzaminator czeka na łapówkę...
Egzaminy praktyczne zdaje co drugi kursant, bez problemów. I nie wynika to z tego, że egzaminator czeka na łapówkę.
Więc z czego?
Z braku umiejętności. Są ludzie, którzy w ogóle nie mają predyspozycji do kierowania autem.
A może te 20 godzin kursu to za mało? A może pan to zmienić?
Ja nie mogę, dlatego, że to ośrodki szkolenia zajmują się szkoleniem. Reguluje to też odpowiednia ustawa, która mówi, że kursant musi mieć minimum 20 godzin jazdy. Szkoła jazdy może np. nie wydać zaświadczenia o ukończeniu kursu, jeżeli uzna, że kursant nie jest jeszcze przygotowany. To jednak stwarza sytuacje, że kursant uważa, że szkoła jazdy wymusza na nim dodatkowe godziny jazdy, by zarobić dodatkowe pieniądze. Tymczasem w testach kursanci uczą się rozwiązywania odpowiednich zadań praktycznie na pamięć, nie umiejąc tego później niestety zastosować na drodze.
Czy pan kiedyś pomyślał, jak wyeliminować korupcję lub chociażby odsunąć podejrzenia o łapówkarstwo? Czy ma pan może jakiś pomysł na zmodyfikowanie systemu egzaminowania?
Nad tym zastanawia się cała Polska i to od dłużego czasu. W tej chwili idzie wszystko w kierunku poprawienia jakości szkolenia. Mowa jest też o tym, by w egzaminie mogły uczestniczyć osoby towarzyszące kursantowi albo instruktor nauki jazdy. W tej chwili jednak nie ma rozwiązania. Uważam, że podstawową sprawą jest dobre wyszkolenie kursanta. Jeżeli będzie czuł się pewnie, to nie będzie proponował łapówki.
Czy po wydarzeniach w ośrodku obawia się pan o swoje stanowisko?
Mój przełożony, czyli marszałek województwa, zdecyduje, na ile ja odpowiadam za to, co się stało w ośrodku. Jeśli uzna, że popełniłem błędy, to będę musiał odejść.
Wywiady Studia El prezentowane są we wtorki i piątki na antenie Telewizji Elbląskiej ok. godz. 17.45.
Trudno w tej chwili cokolwiek na ten temat powiedzieć, dlatego że trwają prace policji. Dopiero po tym będzie można coś więcej powiedzieć. W tej chwili wiem, że jest aresztowanych dwóch instruktorów nauki jazdy, właścicieli szkół jazdy: jeden ze Sztumu, drugi z Prabut. Jeden z nich był swego czasu egzaminatorem, zatrudnianym sporadycznie przy egzaminowaniu na kategorię T, czyli na ciągniki rolnicze.
Ale jak pan, jako dyrektor WORD w Elblągu, ocenia tę sytuację...
Sytuacja jest bardzo przykra i nieprzyjemna, dlatego że w tej chwili ośrodek stoi pod pręgieżem opinii publicznej. Wszyscy patrzą na nas jak na potencjalnych skorumpowanych funkcjonariuszy publicznych i ciężko się w tej chwili pracuje.
Czy nie zdziwiło pana, że nagle wiele osób zdaje egzaminy pisemnie, bo ze względów zdrowotnych nie mogą pracować przy komputerze?
Wiedziałem o tym, ale jest to zgodne z prawem. Takie egzaminy stanowią około 7 procent. Więc siedem kursantów zdających w ten sposób na stu to nie jest duża liczba.
Więc nie wydawało się to panu dziwne...
To znaczy początkowo były to małe grupy, a potem coraz liczniejsze. Nie miałem podstaw do tego, by podważać orzeczenia lekarskie.
Panuje pan nad tym, co dzieje się w ośrodku?
Nie widzę żadnego problemu. Egzaminy odbywają się normalnie.
Czy jako szef ośrodka, nie widział, czy może nie domyślał się pan, że kursanci dają łapówki, a egzaminatorzy te łapówki biorą. Może pan nie chciał wiedzieć? To jest tajemnica poliszynela i wszyscy o tym powszechnie wiedzą.
Gdybym wiedział, to bym zareagował. Były sytuacje, że ktoś nieoficjalnie o tym mówił, ale kiedy prosiłem, by o tym napisać oficjalnie, żeby był dowód, to niestety wycofywano się.
A prywatnego śledztwa nie chciał pan prowadzić, chociażby po to, by zachować dobry wizerunek ośrodka?
Nie jestem Scherlockiem Holmesem.
Nie dziwi też pana, że kursanci zdają egzamin praktyczny dopiero przy np. siódmym podejściu? Powszechnie wiadomo, że egzaminatorzy "oblewają" kursantów bardzo często. I można to oceniać na różne sposoby: albo mało inteligentni kursanci, albo źle nauczeni, albo że wreszcie egzaminator czeka na łapówkę...
Egzaminy praktyczne zdaje co drugi kursant, bez problemów. I nie wynika to z tego, że egzaminator czeka na łapówkę.
Więc z czego?
Z braku umiejętności. Są ludzie, którzy w ogóle nie mają predyspozycji do kierowania autem.
A może te 20 godzin kursu to za mało? A może pan to zmienić?
Ja nie mogę, dlatego, że to ośrodki szkolenia zajmują się szkoleniem. Reguluje to też odpowiednia ustawa, która mówi, że kursant musi mieć minimum 20 godzin jazdy. Szkoła jazdy może np. nie wydać zaświadczenia o ukończeniu kursu, jeżeli uzna, że kursant nie jest jeszcze przygotowany. To jednak stwarza sytuacje, że kursant uważa, że szkoła jazdy wymusza na nim dodatkowe godziny jazdy, by zarobić dodatkowe pieniądze. Tymczasem w testach kursanci uczą się rozwiązywania odpowiednich zadań praktycznie na pamięć, nie umiejąc tego później niestety zastosować na drodze.
Czy pan kiedyś pomyślał, jak wyeliminować korupcję lub chociażby odsunąć podejrzenia o łapówkarstwo? Czy ma pan może jakiś pomysł na zmodyfikowanie systemu egzaminowania?
Nad tym zastanawia się cała Polska i to od dłużego czasu. W tej chwili idzie wszystko w kierunku poprawienia jakości szkolenia. Mowa jest też o tym, by w egzaminie mogły uczestniczyć osoby towarzyszące kursantowi albo instruktor nauki jazdy. W tej chwili jednak nie ma rozwiązania. Uważam, że podstawową sprawą jest dobre wyszkolenie kursanta. Jeżeli będzie czuł się pewnie, to nie będzie proponował łapówki.
Czy po wydarzeniach w ośrodku obawia się pan o swoje stanowisko?
Mój przełożony, czyli marszałek województwa, zdecyduje, na ile ja odpowiadam za to, co się stało w ośrodku. Jeśli uzna, że popełniłem błędy, to będę musiał odejść.
Wywiady Studia El prezentowane są we wtorki i piątki na antenie Telewizji Elbląskiej ok. godz. 17.45.
przyg. Joanna Ułanowska (Polskie Radio Olsztyn)