Najpierw przy Światowidzie, a teraz na parkingu przy ul. Piłsudskiego trwa cicha wojna z handlarzami sprowadzanych z Zachodu samochodów.
W mieście nie ma i nigdy nie było giełdy samochodowej z prawdziwego zdarzenia. Aby dokonać transakcji, sprzedający i ci, którzy auto chcieli kupić, musieli pokonać kilkadziesiąt kilometrów - najbliższe giełdy są w Pruszczu Gdańskim i Olsztynie. Niedawno coś w rodzaju giełdy jednak powstało. I była to, jeśli można tak powiedzieć, inicjatywa oddolna. Na miejsce sprzedaży handlujący wybrali sobie centrum miasta - parking w pobliżu gmachu, w którym znajdują się teatr i centrum kultury Światowid.
Okupacja obiektu
Z początku pojawiało się tam po kilka czy kilkanaście samochodów, kiedy jednak, jak w całym kraju, zaczął się masowy import aut z zachodniej Europy, towar na czterech kółkach dosłownie spacyfikował całą okolicę teatru i Światowidu. Dyrektor centrum kultury, Antoni Czyżyk mówi:
- Płacąc podatki za parkingi, nie mogliśmy przyjąć naszych gości jak należy, bo wszystkie miejsca były zastawione samochodami na sprzedaż.
Aby umożliwić postój zmotoryzowanym uczestnikom imprez kulturalnych, władze miasta wyznaczyły zaporowe ceny za postój i u wjazdu na największy parking postawiły samochód ze strażnikiem. Handlujący opuścili okolicę, ale wkrótce samochody z charakterystycznymi białymi kartkami zaczęły się pojawiać półtora kilometra dalej - na dużym parkingu przy Piłsudskiego w pobliżu miejskiego targowiska.
Lepsze miejsce
Lokalizacja okazała się równie dobra, a nawet lepsza - bo parking jest większy, ładniejszy i dużo więcej jest tu oglądających. Na parkingu przy ul. Piłsudskiego stoi dziś około stu aut. Ale i tu handlarze nie zaznali spokoju - bo przenosząc się sami naruszyli spokój korzystających ze znajdującego się tu postoju taksówek bagażowych.
- Jest tak ciasno, że ledwo możemy się wcisnąć - narzekają taksówkarze. - Wiemy, że ci, którzy sprzedają samochody, w większości młodzi ludzie, nie mają innej pracy. Każdy chce żyć, ale na razie jedni drugim utrudniają życie.
Swoje racje mają jednak także handlarze.
- Taksówkarze powinni być zadowoleni z tego, że tu jesteśmy, bo dzięki nam mają tu taki duży ruch i klientów - mówią. - Poza tym, tak naprawdę to problemy z miejscem dla wszystkich są tylko w dni targowe - twierdzą.
Potrzebna pomoc
Na pytanie: dlaczego sprzedają samochody, odpowiadają:
- Robimy to, żeby mieć na chleb. To zresztą nie są takie kokosy, jak niektórym się wydaje. Zysk ze sprowadzenia i sprzedaży jednego wozu to 400 - 500 złotych. Gdzieś musimy je sprzedać i zależy nam, żeby kosztowało to możliwie najmniej. Miasto wygoniło nas spod Światowidu, teraz jesteśmy tutaj, nie chcemy, żeby nas znowu wyganiano. Powinno znaleźć się dla nas jakieś dobre miejsce.
Tymczasem atmosfera na parkingu zagęszcza się. Na miejsce była już też wzywana policja.
- Póki co stoimy, jak nas stąd wyrzucą, znajdziemy nowy plac i nie damy się - mówią niektórzy wojowniczo nastawieni handlarze.
Miasto nie walczy
Cała sprawa przypomina cichą wojnę między handlarzami a resztą świata, ale szef Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji Marek Glegoła, zapewnia, że miasto nie chce pozbawić handlujących źródła zarobkowania:
- Takich zakusów nie ma. Zdajemy sobie sprawę z tego, że osoby sprzedające samochody to w większości mieszkańcy Elbląga, a zatem zarobione pieniądze wydają na usługi i zakupy w naszym mieście.
Marek Glegoła dodaje, że Urząd Miejski szuka miejsca, w którym giełda mogłaby istnieć bez przeszkód. Szef MOSiR-u obiecuje, że decyzje o lokalizacji legalnej giełdy zapadną w ciągu miesiąca.
- Mamy na uwadze pewne miejsce, choć myślę, że handlarze nie powinni spodziewać się, że na nowej giełdzie będą mogli parkować za darmo, bo utrzymanie parkingu sporo kosztuje, zwłaszcza jesienią i zimą - zapowiada Marek Glegoła.
Okupacja obiektu
Z początku pojawiało się tam po kilka czy kilkanaście samochodów, kiedy jednak, jak w całym kraju, zaczął się masowy import aut z zachodniej Europy, towar na czterech kółkach dosłownie spacyfikował całą okolicę teatru i Światowidu. Dyrektor centrum kultury, Antoni Czyżyk mówi:
- Płacąc podatki za parkingi, nie mogliśmy przyjąć naszych gości jak należy, bo wszystkie miejsca były zastawione samochodami na sprzedaż.
Aby umożliwić postój zmotoryzowanym uczestnikom imprez kulturalnych, władze miasta wyznaczyły zaporowe ceny za postój i u wjazdu na największy parking postawiły samochód ze strażnikiem. Handlujący opuścili okolicę, ale wkrótce samochody z charakterystycznymi białymi kartkami zaczęły się pojawiać półtora kilometra dalej - na dużym parkingu przy Piłsudskiego w pobliżu miejskiego targowiska.
Lepsze miejsce
Lokalizacja okazała się równie dobra, a nawet lepsza - bo parking jest większy, ładniejszy i dużo więcej jest tu oglądających. Na parkingu przy ul. Piłsudskiego stoi dziś około stu aut. Ale i tu handlarze nie zaznali spokoju - bo przenosząc się sami naruszyli spokój korzystających ze znajdującego się tu postoju taksówek bagażowych.
- Jest tak ciasno, że ledwo możemy się wcisnąć - narzekają taksówkarze. - Wiemy, że ci, którzy sprzedają samochody, w większości młodzi ludzie, nie mają innej pracy. Każdy chce żyć, ale na razie jedni drugim utrudniają życie.
Swoje racje mają jednak także handlarze.
- Taksówkarze powinni być zadowoleni z tego, że tu jesteśmy, bo dzięki nam mają tu taki duży ruch i klientów - mówią. - Poza tym, tak naprawdę to problemy z miejscem dla wszystkich są tylko w dni targowe - twierdzą.
Potrzebna pomoc
Na pytanie: dlaczego sprzedają samochody, odpowiadają:
- Robimy to, żeby mieć na chleb. To zresztą nie są takie kokosy, jak niektórym się wydaje. Zysk ze sprowadzenia i sprzedaży jednego wozu to 400 - 500 złotych. Gdzieś musimy je sprzedać i zależy nam, żeby kosztowało to możliwie najmniej. Miasto wygoniło nas spod Światowidu, teraz jesteśmy tutaj, nie chcemy, żeby nas znowu wyganiano. Powinno znaleźć się dla nas jakieś dobre miejsce.
Tymczasem atmosfera na parkingu zagęszcza się. Na miejsce była już też wzywana policja.
- Póki co stoimy, jak nas stąd wyrzucą, znajdziemy nowy plac i nie damy się - mówią niektórzy wojowniczo nastawieni handlarze.
Miasto nie walczy
Cała sprawa przypomina cichą wojnę między handlarzami a resztą świata, ale szef Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji Marek Glegoła, zapewnia, że miasto nie chce pozbawić handlujących źródła zarobkowania:
- Takich zakusów nie ma. Zdajemy sobie sprawę z tego, że osoby sprzedające samochody to w większości mieszkańcy Elbląga, a zatem zarobione pieniądze wydają na usługi i zakupy w naszym mieście.
Marek Glegoła dodaje, że Urząd Miejski szuka miejsca, w którym giełda mogłaby istnieć bez przeszkód. Szef MOSiR-u obiecuje, że decyzje o lokalizacji legalnej giełdy zapadną w ciągu miesiąca.
- Mamy na uwadze pewne miejsce, choć myślę, że handlarze nie powinni spodziewać się, że na nowej giełdzie będą mogli parkować za darmo, bo utrzymanie parkingu sporo kosztuje, zwłaszcza jesienią i zimą - zapowiada Marek Glegoła.
AJ