Miasto postanowiło wyremontować obie kładki dla pieszych w tym samym czasie. Po miesiącu rozbierania pierwszej kładki przyszła kolej na drugą, jedyną w drodze do pracy, szkoły, kościoła.
Nad rzeką Elbląg są jeszcze dwa mosty, w ciągu ulicy Tysiąclecia i Most Unijny. Nikomu z Zawodzia nie będzie po drodze iść przez którykolwiek z tych mostów. Oba mosty są w dużej odległości od kładek. Wszyscy zgodzą się, że będzie to bardzo duże utrudnienie dla mieszkańców, tym bardziej, że miasto obdarowało nas „aż” jedną linią autobusową z częstotliwością, w zależności od pory dnia, co pół godziny, co godzinę.
Z kładek pieszych korzystają wszyscy, tj. mieszkańcy Wyspy Spichrzów, dzielnicy Zawodzie, jak i ludzie z drugiej strony rzeki. Można wymienić osoby pracujące w mieście, dzieci uczęszczające do szkół ponadpodstawowych, matki z dziećmi uczęszczającymi do przedszkoli i żłobków, katolicy uczestniczący we mszach świętych w katedrze św. Mikołaja, młodzież i dorośli korzystający z hali sportowej na Wyspie Spichrzów i wielu innych, których nie sposób wymienić.
Chciałabym podać przykład z dnia powszedniego. Syn idzie do szkoły przez kładkę maksymalnie 10 minut, a w trakcie remontu będzie musiał maszerować do mostu na Tysiąclecia. Zrobi ogromne koło, bo będzie musiał wrócić. Gimnazjum i Liceum znajduje się na przedłużeniu kładki, którą chadzał. Zamiast 10 minut zajmie mu to około godziny. Obie kładki prowadzą do centrum miasta oraz do większości pojazdów komunikacji miejskiej.
Od kładki wzdłuż Orlej do mostu na Tysiąclecia jest ok. 1,5 km, a nie 200 metrów, jak niektórzy sądzą, więc, chcąc dojść do Galerii EL, trzeba nadłożyć prawie 3 kilometry. Ciekawa jestem, komu będzie się uśmiechało przez ponad rok dzień w dzień dwa razy dziennie tak sobie spacerować.
Zastanawiam się jeszcze nad inną kwestią. Jak wiemy, dzieci mają zawsze na wszystko czas, ale nie lubią go marnować na długie spacery do szkoły. Obawiam się, że zimą, gdy rzeka zamarznie, wiele z nich przejdzie po prostu po lodzie. Rzeka jaka jest, wszyscy wiedzą, zdradliwa. Wędkarze nawiercają lód w wielu miejscach. Moje pytanie brzmi: Kto weźmie odpowiedzialność za dzieci przechodzące do szkoły po lodzie? Jak stanie się coś złego, kto będzie miał odwagę powiedzieć o tym ich rodzicom? Czy pomysłodawca przemyślał wszystkie za i przeciw?
Przecież można wyremontować najpierw jedną kładkę, a potem drugą. Będzie to trochę wydłużone w czasie, ale nie zatruje to życia wielu mieszkańcom Wyspy Spichrzów i Zawodzia oraz innym. korzystającym z tych kładek.
Z kładek pieszych korzystają wszyscy, tj. mieszkańcy Wyspy Spichrzów, dzielnicy Zawodzie, jak i ludzie z drugiej strony rzeki. Można wymienić osoby pracujące w mieście, dzieci uczęszczające do szkół ponadpodstawowych, matki z dziećmi uczęszczającymi do przedszkoli i żłobków, katolicy uczestniczący we mszach świętych w katedrze św. Mikołaja, młodzież i dorośli korzystający z hali sportowej na Wyspie Spichrzów i wielu innych, których nie sposób wymienić.
Chciałabym podać przykład z dnia powszedniego. Syn idzie do szkoły przez kładkę maksymalnie 10 minut, a w trakcie remontu będzie musiał maszerować do mostu na Tysiąclecia. Zrobi ogromne koło, bo będzie musiał wrócić. Gimnazjum i Liceum znajduje się na przedłużeniu kładki, którą chadzał. Zamiast 10 minut zajmie mu to około godziny. Obie kładki prowadzą do centrum miasta oraz do większości pojazdów komunikacji miejskiej.
Od kładki wzdłuż Orlej do mostu na Tysiąclecia jest ok. 1,5 km, a nie 200 metrów, jak niektórzy sądzą, więc, chcąc dojść do Galerii EL, trzeba nadłożyć prawie 3 kilometry. Ciekawa jestem, komu będzie się uśmiechało przez ponad rok dzień w dzień dwa razy dziennie tak sobie spacerować.
Zastanawiam się jeszcze nad inną kwestią. Jak wiemy, dzieci mają zawsze na wszystko czas, ale nie lubią go marnować na długie spacery do szkoły. Obawiam się, że zimą, gdy rzeka zamarznie, wiele z nich przejdzie po prostu po lodzie. Rzeka jaka jest, wszyscy wiedzą, zdradliwa. Wędkarze nawiercają lód w wielu miejscach. Moje pytanie brzmi: Kto weźmie odpowiedzialność za dzieci przechodzące do szkoły po lodzie? Jak stanie się coś złego, kto będzie miał odwagę powiedzieć o tym ich rodzicom? Czy pomysłodawca przemyślał wszystkie za i przeciw?
Przecież można wyremontować najpierw jedną kładkę, a potem drugą. Będzie to trochę wydłużone w czasie, ale nie zatruje to życia wielu mieszkańcom Wyspy Spichrzów i Zawodzia oraz innym. korzystającym z tych kładek.